"Rodzice wszystko rozdali lub wyrzucili". Milenialsi czują, że na tym straciły ich dzieci
Chyba każdy, kto urodził się na przełomie lat 80. i 90., wspomina z olbrzymim sentymentem swoje zabawki. Zazwyczaj dostawało się je tylko z okazji większych okazji jak urodziny czy Boże Narodzenie. Wyczekane, trudne do dostania, doceniane, po prostu wyjątkowe zapadły na zawsze w pamięć. Gdzie teraz są? To pytanie w milenialsach budzi skrajne emocje. Okazuje się, że dla niektórych to prawdziwy cios.
Dziś to prawdziwe perełki
– Jakiś czas temu pojechałam do znajomych, a moim córkom zaświeciły się oczy na widok domku dla Barbie i całej góry zabawek z tej serii. Willa była nowa, ale cała reszta to tak naprawdę zabawki mojej koleżanki z jej dzieciństwa. Dziesiątki ubranek, akcesoriów i kilkanaście lalek. Dziś za taką furę rzeczy trzeba by zapłacić nawet kilka tysięcy złotych – mówi mi Monika.
Mama dwóch dziewczynek stara się nie myśleć o tym negatywnie, ale przyznaje, że to niełatwe: – Niby to oczywiste, że gdy z siostrą wyrosłyśmy z zabawek, mama zaczęła je rozdawać, bo po co miała trzymać? Z drugiej, gdy słyszę, że inni rodzice zachowali te "lepsze" zabawki dla wnuków, to jakoś mnie skręca. Przed oczami mam wszystkie moje Barbie, pamiętam każdą, nawet najdrobniejszą rzecz.
– Mnie najbardziej szkoda rzutnika Ania. Na Allegro jest bardzo drogi, a do tego trzeba dokupić klisze. Uwielbiałam spędzać tak wieczory, miałam sporą kolekcję bajek. Dziś nawet ciężko kupić coś, co działałoby na podobnej zasadzie, a jestem przekonana, że zachwyciłoby moje dzieci – wspomina Iwona, której mama projektor oddała córkom sąsiadki.
Wylądowały na śmietniku
– Aż mnie boli, gdy patrzę na ceny klocków Lego w sklepach. Moje dzieciaki dbają o swoje zestawy i w przyszłości je pewnie sprzedadzą. Do dziś pamiętam moje wiadro z klockami Lego. Chyba kiedyś musiały być dużo tańsze, bo mama beztrosko oddała je sąsiadom – wspomina Patryk i dodaje: – Rodzice kupowali mi zabawki i zrobili z nimi potem to, co uważali za stosowne. Ale jakoś nie mogę się z tym pogodzić. Miałem Pegasusa, kolekcje G. I. Joe i He-Man, figurki z Kinder Niespodzianki, blaszane wyścigówki… Całą masę naprawdę świetnych zabawek, do dziś nie zostało absolutnie nic.
– W sumie to zapomniałem o moich zabawkach. Ale, gdy dzieciaki podrosły, a znajomi zaczęli pokazywać rzeczy, które ich rodzice zachowali: Lego, Barbie, roboty, rzutnik Ania itp. Aż łezka zakręciła mi się w oku. Gdy zapytałem mamę, czy mogę poszperać u nich na strychu, wyznała, że moje zabawki dawno temu wylądowały w koszu… Nie mogłem w to uwierzyć – wyznaje Tomek.
Wielka szkoda
Moi rozmówcy mówią zgodnie, że mają do rodziców żal, że jednak nie zostawili zabawek dla wnuków lub jak zauważa Tomek, na sprzedaż: – Dziś wiele z tych rzeczy wartych jest fortunę. Rodzice żony także pozbyli się jej Barbie, a ona miała w swojej kolekcji unikatowy model, dziś warty kilkaset złotych. Chyba cały problem w tym, że dziś wiemy, jak bardzo są to wartościowe rzeczy, nie tylko pod względem sentymentalnym. Boli, że rodzice rozdali je za darmo lub wyrzucili na śmietnik. Nie mogli przewidzieć, że będziemy je kiedyś chcieli, ale mimo to jest przykro.
– Pokolenie naszych rodziców chyba często nie przywiązywało większej wagi do zabawek, próżno ich szukać na strychu u moich rodziców czy dziadków. Dla nich istotniejsze były książki, które do dziś zalegają w kartonach – podsumowuje Iwona.
A ty pamiętasz swoje zabawki z dzieciństwa, twoi rodzice coś zachowali, a może miałeś mniej szczęścia?
Czytaj także: https://mamadu.pl/182720,quiz-frania-ania-i-bambino-czyli-kultowe-rzeczy-prl-u-malo-kto-ma-15-15