Rozwydrzone pokolenie? Ja widzę to inaczej. To zachowanie mojej córce wyjdzie na dobre
"W ubiegły piątek córka wróciła z lata w mieście i obwieściła, że od września będzie chodziła na lekcje tenisa. Tak bardzo spodobały jej się zajęcia pokazowe, że chciałaby zacząć treningi. Mąż tylko się zaśmiał, że trzeba będzie dom zastawić.
Przy stole siedziała z nami teściowa, która oburzona rzuciła: 'Tak żeście ją wychowali, to teraz macie'. Jej zdaniem córka powinna potulnie przyjść i zapytać nas o zgodę. Tymczasem bezczelnie nami dyryguje. Uważa, że Natalka jest rozpieszczona i bardzo roszczeniowa. Jej zdaniem powinna być skromniejsza w swoich oczekiwaniach. Tyle że ja tego tak zupełnie nie postrzegam.
To niezwykle uparte pokolenie, które wie, czego chce i nie przeprasza na każdym kroku. Po prostu sygnalizują, że czegoś chcą, czy jest w tym coś złego? Jeśli nie byłoby mnie stać, powiedziałbym wprost: 'Kochanie, nie mamy na to budżetu' albo 'Wybrałaś zbyt dużo zajęć, atrakcji, zabawek' itd.
Mieliśmy siedzieć cicho
Sama byłam chowana w lęku. Nie można było się wychylać, a każda prośba była oceniana. Za te pytania nie na miejscu zaraz byłam rugana. Jako dziecko miałam wiedzieć, o co nie wypada prosić: 'Przesadziłaś? Oj, niełatanie!'.
To zawsze była wina dziecka, że jest chciwe i rozwydrzone. Efekt? Bałam się wychylać, a do dziś moje pragnienia i potrzeby spycham gdzieś na koniec listy. Jakby to było coś złego i niepożądanego czy kłopotliwego.
Chcieć może zawsze
Każdy z nas ma na coś ochotę i to normalne. Co w tym złego, że dziecko mówi odważnie o swoich pragnieniach. Czemu mam negować fajne pomysły, skoro mnie stać na ich realizację. Mam odmawiać, tylko by dziecko znało granice? Po co? Tylko dla zasady?
My jako dorośli możemy zawsze odmówić lub się zgodzić, wyjaśnić swoją decyzję, ale nigdy nie powinniśmy negować samych pragnień, bo nie ma w tym złego. Nie postrzegam tego jako niegrzeczne zachowanie czy chowanie roszczeniowego pokolenia, a jako sposób na wychowanie pewnych siebie ludzi".