Córka wróciła z kolonii szczęśliwa. Radość szybko zmieniła się w panikę
Ukochane wakacyjne obozy
"Zawsze kolonie wydawały mi się trochę przereklamowane. Kiedy byłam dzieckiem, a potem nastolatką, jakoś nigdy nie ciągnęło mnie na takie wyjazdy. Miałam grupę koleżanek, z którymi widywałyśmy się latem, czasem wspólnie jeździłyśmy do którejś babci na wsi albo nocowałyśmy u siebie w namiotach rozłożonych w ogródku. Wyjazdy wakacyjne od zawsze były dla mnie czasem z rodzicami i rodzeństwem" – wspomina swoje dzieciństwo mama nastolatki.
"Moja córka jednak ma nieco inne zdanie na ten temat. Jest teraz przed 7. klasą szkoły podstawowej i od 2 lat jeździ na wakacyjne obozy ze swoją drużyną. Dziewczyny ćwiczą gimnastykę artystyczną i ich trenerka organizuje co roku wyjazdy w góry, na których nastolatki codziennie trenują.
Odkąd Oliwia zaczęła trenować, co roku jeździ na te obozy. Za pierwszym razem miałam trochę obaw o jej samodzielność i bycie odpowiedzialną, ale okazało się, że się pozytywnie zaskoczyłam. Córka świetnie sobie poradziła, wróciła szczęśliwa i naładowana pozytywną energią. Od tamtego momentu obiecałam jej, że będzie mogła co roku jeździć na takie wakacje".
Pamiątka z wyjazdu
Kobieta opowiada o chwili, kiedy córka wróciła z wakacji: "Ten pierwszy wyjazd pokazał mi, że może nie powinnam się aż tak bardzo nad nią trząść i dać jej trochę swobody, by mogła ćwiczyć samodzielność. Od tamtej pory jeździ na te obozy co roku: w te wakacje była już 3 raz. Wróciła kilka dni temu oczywiście tak samo podekscytowana jak w poprzednich latach. Pierwszego wieczora po powrocie z uśmiechem opowiadała wszystkim domownikom o wyjeździe, streszczała różne sytuacje, o których nie pisała nam wcześniej na messengerze.
Wszystko było super, ale jej wygląd w pewnej chwili wzbudził moją czujność. Widziałam, że jej włosy wyglądają jakoś inaczej. Kiedy zapytałam o to, przyznała, że od kilku dni swędzi ją skóra głowy, ale była pewna, że to przez inny szampon niż ten, którego używa w domu albo przez wodę w pensjonacie, w którym dziewczyny nocowały. Przyjrzałam się jej włosom z bliska i zamarłam. Okazało się, że ma we włosach kilka wszy, zauważyłam też pojedyncze jaja".
Leczenie wszawicy
"Od razu wysłałam męża do apteki po niezbędne środki i dziękowałam sobie w duchu, że zobaczyłam te wszy od razu po powrocie córki. Dzięki temu odeszło mi pranie całej pościeli i czyszczenie wszystkich szczotek i grzebieni w domu. Niestety i tak nie obyło się bez płaczu i nerwów, bo Oliwka ma dość długie i gęste włosy. Wyczesywanie tego wszystkiego zajęło mi dobrych kilkadziesiąt minut, podczas których córka na zmianę się złościła i płakała.
Poszliśmy spać późno przez to wszystko, a podejrzewam, że przez kilka kolejnych dni jeszcze będziemy z tym ohydztwem walczyć. Wiem, że to nie jest wina organizatorów obozu, a samych dziewczynek, które niczego nieświadome wymieniały się na wyjeździe akcesoriami do włosów.
Od razu dałam znać rodzicom koleżanek Oliwki o wszawicy. Oczywiście wszyscy byli zirytowani. Na tę chwilę jestem tym tak zdenerwowana, że mam ochotę zakazać jej wyjazdu na obóz w przyszłym roku. Myślę, że po tym wyczesywaniu i perspektywie leczenia się z wszy, córka teraz też by zrezygnowała z wyjazdu" – przyznaje mama nastolatki.