Już w trakcie czytania maila od Małgosi zaczęłam się drapać po głowie. Na szczęście nie za uszami! Szybko wróciły też wspomnienia z podstawówki i pomyślałam: o co to całe halo? Jednak im mocniej próbowałam sobie przypomnieć, jak to było z tym sprawdzaniem głów, tym lepiej zaczynałam rozumieć problem, z którym zwróciła się do nas Małgosia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pierwsza faza wspominania: podstawówka, raz w semestrze higienistka przegląda nam głowy, żeby sprawdzić, czy nikt z nas nie ma wszy. Ustawiamy się wężykiem na środku klasy. Kilka sekund, kolejna głowa, odhaczone, wszyscy zdrowi. Nigdy nie miałam wszy.
Druga faza wspominania, umysł wytężony: podstawówka, raz w semestrze higienistka przegląda nam głowy, żeby sprawdzić, czy nikt z nas nie ma wszy. Tylko jak to robi? Zmienia te jednorazowe rękawiczki przed sprawdzeniem kolejnej głowy, czy jednak przechodzi od klasy do klasy, cały czas z tą samą parą na dłoniach? Czy ona w ogóle miała rękawiczki? A dezynfekcja rąk? Na pewno tego nie robiła! I czy tymi samymi rękawiczkami nie dotykała długopisu? Klamek? Cud, że nigdy nie miałam wszy.
Ten krótki mail od Małgosi może wydawać się kontrowersyjny, choć podejrzewam, że wielu rodziców zrozumie jej punkt widzenia:
Szkoła nie dba o zasady higieny
"Piszę do was z takim małym apelem, chciałabym, żebyście go nagłośnili. Moja córka jest w drugiej klasie podstawówki i miesiąc temu przyniosła do domu wszy. Poradziliśmy sobie z nimi w dwa dni, na szczęście obyło się bez radykalnych kroków, bo środki z apteki wystarczyły, żaden z domowników się nie zaraził.
Myślałam, że problem z głowy, ale nie. Po paru dniach, jeszcze przed powtórnym zastosowaniem kuracji, znów wszy i cała akcja od początku. To pranie pościeli, ubrań, zabawek, sprawdzanie, czy mąż się nie zaraził albo młodsza córka. Mnie już wszystko swędzi na samą myśl, chociaż za drugim razem też udało mi się uniknąć tego paskudztwa. Miałam szczęście, bo młodsza córka niestety złapała, więc mam za sobą długie godziny wyczesywania gnid, nie polecam.
Okazało się, że to ogólnoszkolny problem, bo chyba nie było młodszej klasy, w której nie byłoby wszy. Nie wiadomo, kto to przywlókł, no ale rodzice zaczęli się zastanawiać, dlaczego nie da się tego wytępić raz, a dobrze. Pani dyrektor zorganizowała spotkanie i okazało się, że pani pielęgniarka w ogóle nie dba o higienę. Podpytywałam córki, inne dzieci tez mówiły rodzicom, że np. w ogóle nie zmieniała rękawiczek.
No nie wyobrażam sobie tego. Czyli co, jest wszawica, pani sprawdza komuś głowę, dotyka, widzi, że są wszy, to odsyła to dziecko na bok i sprawdza kolejne? A jak ono nie miało wszy, to teraz już pewnie ma, przecież to się może przenosić na tych rękawiczkach. Już pomijam fakt, że na pewno są rodzice, którzy mają to totalnie gdzieś i jak dziecko przyjdzie z wszami, to to olewają. Albo jak przyjdzie bez, to już sami mu głowy nie sprawdzają.
Sprawdzajcie dzieciom głowy!
Pani dyrektor obiecała, że do sprawy podejdzie poważnie, bo to już za długo trwa, a za pasem święta, to ludzie mają inne zmartwienia i zajęcia, wiadomo. Ale zła jestem na siebie, że się zgodziłam na to sprawdzanie głów, bo pytali nas o to na początku roku, czy się zgadzamy na opiekę pielęgniarki, a jeśli się zgodziło, to automatycznie to była zgoda na sprawdzanie głów.
U nas wszyscy się zgodzili, więc nie pomyślałam, że mogłabym się nie zgadzać, ale teraz myślę, że to był błąd. Sprawdzajcie tym waszym dzieciom głowy i upewnijcie się, że w szkołach waszych dzieci wiedzą, jak to robić higienicznie. Inaczej nigdy się tego cholerstwa nie pozbędziemy!".
Od redakcji
Jak czytamy na stronie Ministerstwa Zdrowia, "wszawica pozostaje istotnym problemem higienicznym", dlatego w szkołach i innych placówkach oświatowo-wychowawczych konieczne jest prowadzenie działań profilaktycznych. Takie działania to edukowanie (również rodziców!), ale też systematyczne kontrole czystości głów osób uczniowskich.
Jeśli rodzic wyraża zgodę na opiekę pielęgniarki lub higienistki, przyjmuje się, że wyraża on również zgodę na sprawdzenie, czy dziecko nie ma wszy. O takich kontrolach należy jednak każdorazowo informować rodziców, a także przestrzegać odpowiednich zasad.
"Kontrola musi być prowadzona indywidualnie, w wydzielonym pomieszczeniu. Osoba, która przeprowadza kontrolę, powiadamia o jej wynikach dyrektora placówki. Informacja dla dyrektora (zgodnie ze standardem poufności) obejmuje fakt wystąpienia wszawicy oraz skalę zjawiska w danej grupie dzieci, nie może obejmować danych personalnych dziecka.
Równocześnie, indywidualnie, pielęgniarka (lub w sytuacji braku pielęgniarki lub higienistki szkolnej w placówce – opiekun dziecka) zawiadamia rodziców lub opiekunów prawnych dziecka o konieczności podjęcia niezwłocznych zabiegów higienicznych skóry głowy. W razie potrzeby instruuje rodziców o sposobie działania i monitoruje skuteczność ich działań" – informuje resort zdrowia.
Podczas kontroli należy bezwzględnie przestrzegać zasad higieny, by zminimalizować ryzyko rozprzestrzenienia się choroby. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o profilaktyce wszawicy w szkołach, zajrzyjcie do materiałów Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Pamiętajcie: wszawicą może zarazić się każdy, niezależnie od dbałości o higienę czy sytuacji ekonomicznej. Wszawica to nie powód do wstydu, piętnowania czy ukrywania choroby!