autokar wycieczkowy
Nie wierzyłam. Musiałam spojrzeć dwa razy. fot. Pexels.com

"Myślałam, że to będzie rutynowa kontrola – otworzyć, zamknąć, i po sprawie. Aż nagle znalazłam w plecaku jednego z uczniów coś, co wbiło mnie w fotel. Dosłownie usiadłam z wrażenia". Przeczytajcie list od Gosi.

REKLAMA

Wycieczka jak każda inna? Nie do końca...

"Ostatnio pojechałam z moją klasą na kilkudniową wycieczkę szkolną nad morze. Już od rana czuć było w powietrzu ekscytację – dzieciaki rozmawiały, śpiewały, nie mogły się doczekać przyjazdu na miejsce. Zadanie nauczyciela? Zadbać o bezpieczeństwo, pilnować porządku i, oczywiście, przypilnować, by dzieci miały wszystko, co jest im potrzebne.

Plecaki były pełne – buty na zmianę, kanapki, kurtki przeciwdeszczowe, apteczka. Wszystko, co potrzebne na typową wycieczkę. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Niespodziewana kontrola plecaków

Podczas jednego z postojów, postanowiłam rzucić okiem do plecaków dzieci. To standardowa procedura, którą stosuję zawsze – zwłaszcza gdy jesteśmy z dala od szkoły. Chodzi o to, by upewnić się, że dzieci nie mają ze sobą niebezpiecznych przedmiotów ani zakazanych substancji.

Zaczęłam od plecaka jednej z uczennic. Otworzyłam go spokojnie, przeglądałam rzeczy, aż natrafiłam na coś, co dosłownie mnie zmroziło. Nie spodziewałam się, że zobaczę tam… aż sześć puszek napojów energetycznych. Poupychane były między ubraniami i kosmetyczką, tak by nie rzucały się w oczy. Wszystkie znanych marek, kolorowe, obiecujące 'zmianę trybu z człowieka w turbo'. Przez chwilę miałam nadzieję, że to może sok albo jakiś nowy rodzaj lemoniady, ale wystarczyło jedno spojrzenie na etykiety, by rozwiać wszelkie wątpliwości.

'A to po co?' – zapytałam Julkę, starając się zachować spokój.

Dziewczynka spuściła wzrok i wzruszyła ramionami.

'Bo my z koleżankami chciałyśmy zrobić sobie nocne pogaduchy... więc, żeby nie zasnąć...' – powiedziała cicho.

Zrobiło mi się jej trochę żal. Chciała poczuć się 'dorosło', 'wyjątkowo', może 'cool' – jak to często bywa w tym wieku. Ale kofeina, tauryna i inne składniki zawarte w takich napojach, absolutnie nie są odpowiednie dla nikogo, a tym bardziej dla 12-latek, szczególnie w takich ilościach.

Wieczorna rozmowa i mała lekcja

Oczywiście, wszystkie energetyki zostały przeze mnie zabrane i zabezpieczone. Nie chodziło mi tu o karę, ale o zdrowie i bezpieczeństwo. Wieczorem odbyłyśmy spokojną rozmowę. Bez krzyków, bez pouczania – po prostu wytłumaczyłam dziewczynkom, dlaczego takie napoje mogą być groźne. Nie tylko ze względu na pobudzenie, ale też na serce, sen, a nawet zachowanie...

Ku mojemu zaskoczeniu, Julka sama przyznała, że nie była pewna, czy to dobry pomysł, ale nie chciała wyjść na 'drętwą nudziarę' przed koleżankami. To był moment, w którym zdałam sobie sprawę, że czasem dzieci robią rzeczy nie z przekory, ale z potrzeby akceptacji".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: