"Nie idziemy na zakończenie roku szkolnego. Występy w cyrku nas nie interesują"
"Niektórzy na czerwony pasek nie mają co liczyć i się nie załamują. Ba! Nawet wcale się tym nie przejmują. Ale nie moja córka, ona jest taka ambitna, zawsze daje z siebie wszystko. Czasami więcej niż to możliwe" – czytamy w nadesłanym liście.
Zdrowy rozsądek
"Nie wiem, po kim to ma. Ani ja, ani mąż nie byliśmy jakimiś wybitnymi uczniami. Staraliśmy się, ale bez przesady. Czerwony pasek miałam chyba tylko raz i nigdy nie ubolewałam z tego powodu. Rodzice wciąż powtarzali, że na szkole życie się nie kończy. Słyszałam, że zdrowie jest najważniejsze. Trzeba się starać, uczyć, ale bez przesady. Tak w granicach zdrowego rozsądku.
I choć od zerówki tłumaczę Majce, że nie musi mieć samych piątek, że czwórki czy nawet tróje też są w porządku, to do niej to nie dociera. Przez te wszystkie lata miała czerwony pasek na świadectwie, ale teraz w siódmej klasie wszystko się trochę pokomplikowało.
Ach ta matma!
Maja ma humanistyczny umysł, nie przepada za matematyką. I nawet nie tyle, ile nie przepada, ale ma problem ze rozumieniem pewnych rzeczy. Ze sprawdzianów zazwyczaj dostaje czwórki, ale z zadań domowych to już piątki. Koniec końców nauczycielka na koniec roku zaproponowała jej czwórkę, a ona się załamała. Liczyła na lepszą ocenę.
Chciała poprawić, nadrobić, ale matematyca nie dała jej szansy. 'Na piątkę nie zasługujesz' – powiedziała. I być może nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że bez piątki z matematyki, Maja nie będzie miała czerwonego paska na świadectwie. Widziałam, że się załamała, że nie mogła się z tym pogodzić. Próbowała wszystkimi możliwymi sposobami, wciąż miała nadzieję, że się uda. Do samego końca starała się podciągnąć.
Płacz i lament
Kiedy przekroczyła próg mieszkania, wybuchła płaczem. 'Nienawidzę tej szkoły' – krzyknęła i zamknęła się w pokoju. Przez skórę czułam, o co chodzi. Czerwonego paska w tym roku brak, nie udało się. I choć próbowałam rozmawiać, tłumaczyć i pocieszać, moje ukochane dziecko wciąż chodzi przybite.
Maja nie może zrozumieć, dlaczego nauczycielka od matematyki nie dała jej szansy. Płacze i lamentuje. Powtarza, że jest gorsza i do niczego się nie nadaje. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że jej dwie najbliższe koleżanki ten nieszczęsny pasek będą miały na świadectwie.
Nie idziemy, dziękujemy
Już oczami wyobraźni widzę dumnych uczniów, którym udało się zdobyć świadectwo z czerwonym paskiem. Wychowawczynię, która wychwala i gratuluje.
Widzę też Maję, której łzy będą napływały do oczu. Będzie czuła się gorsza, niedowartościowana, czy głupsza. Wiem, ile będzie ją to kosztowało. Z jakimi demonami będzie musiała się zmierzyć. I tak się zastanawiam, po co to jej? Czy muszę fundować jej wizytę w tym 'cyrku'? Czy musi patrzeć na podniesione głowy i wyprężone klatki piersiowe tych, co przekroczyli jakąś tam średnią? Nie muszę i nie będę. Dlatego podjęłam decyzję, że dla dobra swojego dziecka na zakończenie roku szkolnego nie pójdziemy.
Myślcie sobie o mnie, co chcecie, oceniajcie i krytykujcie. Dla mnie ten czerwony pasek i ten wyścig szczurów to absurd. Coś, co nie powinno mieć miejsca. Bo czy ta średnia i to świadectwo naprawdę świadczą aż tyle o człowieku? Kto to w ogóle wymyślił?".
Czytaj także: https://mamadu.pl/185792,zabraklo-dwoch-ocen-jestem-nikim-przez-czerwone-paski-dzieci-cierpia