mamDu_avatar

Tak się wychowuje pokolenie "mi się należy". Rodzice na koniec roku powariowali

Hanna Szczesiak

20 czerwca 2023, 12:08 · 3 minuty czytania
Zakończenie roku szkolnego wzbudza mnóstwo emocji nie tylko wśród uczniów, ale i rodziców – i nie chodzi wyłącznie o oceny na świadectwie i ten przeklęty czerwony (a raczej: czerwono-biały) pasek. Nasza czytelniczka poinformowała nas o niepokojącym – według niej – trendzie wśród wielu rodziców: kupowania dzieciom drogich prezentów za to, że zdały do kolejnej klasy.


Tak się wychowuje pokolenie "mi się należy". Rodzice na koniec roku powariowali

Hanna Szczesiak
20 czerwca 2023, 12:08 • 1 minuta czytania
Zakończenie roku szkolnego wzbudza mnóstwo emocji nie tylko wśród uczniów, ale i rodziców – i nie chodzi wyłącznie o oceny na świadectwie i ten przeklęty czerwony (a raczej: czerwono-biały) pasek. Nasza czytelniczka poinformowała nas o niepokojącym – według niej – trendzie wśród wielu rodziców: kupowania dzieciom drogich prezentów za to, że zdały do kolejnej klasy.
Nagrody na zakończenie roku szkolnego co sezon dzielą rodziców. Niektórzy postanowili, że wezmą sprawy w swoje ręce. Fot. Łukasz Gdak/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Wiele się mówi o nagrodach na koniec roku dla "najlepszych" uczniów przyznawanych przez dyrekcję i grono pedagogiczne: że są niesprawiedliwe, że wpędzają dzieci w kompleksy, że to zwykła tresura i wpajanie dzieciakom (nawet pierwszoklasistom!), że nieważne jak się starają, zawsze mogłyby postarać się trochę bardziej. Jak ta Emilka, co to znała tabliczkę mnożenia już w przedszkolu. Albo ten syn naszej koleżanki, który kolejny rok z rzędu otrzymał wyróżnienie w pewnym Bardzo Ważnym Konkursie. A co z nagrodami... od rodziców?


Nagrody od rodziców

Od pierwszej klasy szkoły podstawowej, co roku, przez wszystkie lata edukacji, dostawałam od mamy książkę na zakończenie roku. Zawsze ze wpisaną na pierwszej stronie dedykacją i datą. Dla mojej mamy nie miało znaczenia, czy miałam na świadectwie czerwony pasek (zdarzało się), czy ledwo dopuszczający z matematyki i dostateczny z chemii (to też się zdarzało). Nigdy nie myślałam, że ta książka jest nagrodą, że muszę na nią zasłużyć swoimi osiągnięciami (choć dziś twierdzę, że mój absolutny brak zrozumienia trygonometrii jest swego rodzaju osiągnięciem, którym niewielu może się pochwalić). Może jednak książka nie była "nagrodą", bo to... "tylko" książka?

Napisała do nas Ewelina, mama Ali (imiona zmienione na prośbę czytelniczki). Ala kończy w tym roku szóstą klasę, powoli zaczyna myśleć o szkole średniej. Presja jest coraz większa – majaczący na horyzoncie egzamin ósmoklasisty będzie dla niej, jak i dla innych uczniów i uczennic, pierwszym poważnym sprawdzianem wiedzy. Niektórzy rodzice, by docenić wysiłki dzieci, postanawiają je nagrodzić niezależnie od efektów. Wydawałoby się, że to świetny pomysł, dzięki któremu dziecko poczuje się zauważone i docenione bez względu na stopnie na świadectwie. Problem w tym, że dziś książki to za mało.

"Ten głupi trend wśród rodziców krzywdzi dzieci"

"Wraz z innymi rodzicami dzieciaków z klasy Ali mamy wspólny czat na WhatsAppie. To tam zwykle konsultujemy się w sprawie wycieczek, składek, sprawdzianów. Ostatnio był temat prezentów na zakończenie roku dla nauczycieli – chyba w dzisiejszych czasach większość rodziców komunikuje się ze sobą w ten sposób?

Od prezentów dla nauczycieli przeszliśmy do prezentów dla uczniów. Jedna z mam zapytała, w żartobliwym tonie, czym w tym roku postanowiliśmy zmotywować dzieci do nauki. Nie bardzo zrozumiałam, o co jej chodzi, ale fala spływających odpowiedzi rozjaśniła wszelkie wątpliwości. Otóż wielu rodziców znalazło marchewki dla swoich króliczków... Żeby 'zmotywować' dzieci do nauki, obiecali im, że dostaną wybraną przez siebie nagrodę. Nie chodziło nawet o czerwony pasek. Bardziej o wynagrodzenie im starań przez cały rok. Takie poklepanie po ramieniu, że kolejny trudny rok za nami, teraz można wyluzować, a od września znów zabieramy się do roboty.

Muszę przyznać, że wartość niektórych 'marchewek' zwaliła mnie z nóg. Nowy, kosmicznie drogi telefon, dron, najnowsza konsola do gier. A to nawet nie jest jakaś prestiżowa prywatna szkoła! Ot, całkiem niezła, ale jednak publiczna placówka. Jedna z matek to już mnie kompletnie rozłożyła na łopatki. Napisała coś w stylu: 'moja Zosia, Zuzia czy inna Zdzisia miała w tym roku taką przeprawę z panią Iksińską, że chcę jej to wynagrodzić i zabieram ją na weekend do SPA. Odpocznie sobie, bidulka'. To dziecko ma 12 lat! Nie za wcześnie na takie atrakcje?

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że poczułam, że jestem gorszą matką, bo nie wynagradzam mojej córki żadnymi kosztownościami. Właściwie to nie pomyślałam, żeby w jakikolwiek sposób jej wynagrodzić ostatni rok. Na początku lipca jedziemy na dwa tygodnie do Turcji, ale to chyba się nie liczy? Ja nie wiem, powinnam coś jej dać? Nie chcę, żeby czuła, że odstaje. A jestem pewna, że inne dzieci będą w szkole opowiadać, czego to im rodzice nie naobiecywali... Problem w tym, że gdzieś w głębi czuję, że jednak to ja robię dobrze, a oni krzywdzą własne dzieci. Bo czego nauczy je taki srajfon za przejście do następnej klasy? I czego będą oczekiwać za rok? O zakończeniu ósmej klasy nawet nie mówię...

To obrzydliwe wychowywanie dzieci na materialistów. Wychowywanie pokolenia 'bo mi się należy'. A guzik, życie tak nie wygląda. Jestem przeciwniczką tego całego wyścigu szczurów, tej walki o paski, segregowania dzieci. Po części może i rozumiem, że fajnie docenić starania dziecka niezależnie od efektu. Ale na Boga, w taki sposób? Konsolą za prawie 3000 zł? Powariowali. Dorastanie w dzisiejszych czasach jest trudne, ale bycie rodzicem wcale nie jest łatwiejsze".

Jestem wdzięczna mojej mamie. A książki, które od niej dostawałam co roku, mam do dziś.

Czytaj także: https://mamadu.pl/163765,nagrody-dla-wyroznionych-uczniow-na-zakonczenie-roku-bon-zamiast-ksiazki