Nie trzeba krzyczeć ani straszyć ocenami. Turkusowe lekcje to coś więcej niż "samowolka"
Zmiany oddolne pełne kreatywności
Wielokrotnie pisaliśmy w naszym portalu o przykładach prowadzenia lekcji w bardziej kreatywny sposób, o pomysłach, jakie nauczyciele mają na nauczenie czegoś swoich podopiecznych w bardziej niestandardowy sposób. To samo dotyczy kreowania przestrzeni w szkole, tworzenia miejsc otwartych i przyjaznych dzieciom, do których będą one chciały chodzić z radością. O jednym z takich kreatywnych projektów opowiedziała na swoim facebookowym koncie Magdalena Sierocka, anglistka z jednej z warszawskich szkół.
"Często słyszę, że lekcje bez nagród i kar to lekcje bezstresowe. Takie, gdzie panuje niezdrowa pajdokracja. Dzieci się nie uczą, bo przecież wszystko można, więc kto by tam pochylał się nad trudami, skoro można odpalić gierkę na telefonie. Nauczyciel natomiast jedynie figuruje w spisie obecnych, słabym głosem zachęcając do ważnych rzeczy, będąc jednocześnie nieważnym i lekceważonym, będąc bezbronnym bez kija i cukierków. Ja Wam chcę dziś opowiedzieć, że bezstresowość to mit, wolność to nie to samo co swawola, a nauczyciel na turkusowych lekcjach może być dokładnie taki, jak dowódca okrętu Marynarki USA (tak, dobrze czytacie!)" – rozpoczyna swój post Sierocka.
W dalszej części opowiada o koncepcji, do której nazwę zapożyczyła z filozofii zarządzania, w której turkusowa organizacja lub zarządzanie np. firmą oznacza model oparty na pracy zespołowej, wykorzystywaniu kreatywności osób z zespołu i wspólnym budowaniu zaangażowania w dany temat. Nauczycielka pomyślała o tym, by ten sposób zarządzania przenieść do swojej klasy i wykorzystać go w pracy z uczniami.
Motywacja wynika z pozytywnego stresu
W dalszej części wpisu podaje przykłady wymiany zdań podczas lekcji, w których możemy zauważyć wykorzystanie wspomnianych technik. Sierocka opowiada też o tym, że nie do końca chodzi o to, by ze szkoły wyeliminować stres, bo on jednak ma również pozytywne działanie: motywuje uczniów do zgłębiania wiedzy, robienia postępów i osiągania zamierzonych celów.
Na turkusowych lekcjach nauczyciel dba o to, by stres nie był paraliżujący, a zamiast tego motywował do osiągnięcia celu. "Na turkusowych lekcjach wolność to branie odpowiedzialności za siebie i swoje działania, podejmowanie decyzji przy towarzyszeniu życzliwych, bardziej doświadczonych osób" – komentuje Sierocka.
W dalszej części wpisu dodaje: "Na turkusowych lekcjach to organizator bierze odpowiedzialność za zorganizowanie zajęć. Podejmuje ostateczną decyzję, jak mają wyglądać. Nie oznacza to, że pomysły dzieci są nieważne. Są bardzo ważne i tak samo ważna jest lekcja, którą nauczyciel już przygotował. Czy może ją zmodyfikować pod spontaniczny pomysł dzieci? No jasne! Czy musi? Absolutnie nie. Dzieci uwielbiają jasno zarysowane granice, nienawidzą przezroczystych dorosłych".
Anglistka pisze też parę słów o tym, jaki ta metoda, którą dopiero od niedawna zaczęła wprowadzać na lekcjach, ma mechanizm: "To, że nie nagradzam ich i nie karzę, że oznacza, że nie mam jasnych zarysów mojej osoby i mojej roli w klasie. Powiem więcej, bez urządzeń typu kij i cukierek, jestem nawet bardziej widoczna. Dzieci skupiają uwagę na mnie, na moich strategiach, potrzebach i emocjach, propozycjach i komunikacji. Ze mną rozmawiają, a nie z kijem.
[...] jeżeli stosujecie wobec dzieci od zerówki komunikację kijem i marchewką, taką komunikację dostajecie. Dzieci patrzą i nas naśladują. Tak, tak, wiem, że to, co po szkole ma kluczowe znaczenie. Rodzice i ich komunikacja z dziećmi jest kluczowa. Dlatego trzeba o tym głośno mówić. Że turkusowe lekcje to tak naprawdę turkusowe życie – szkoła, dom, praca, hobby, wszędzie".
Odpowiada na potrzeby uczniów
Pomysł na to, by po prostu rozmawiać, nawzajem słuchać swoich potrzeb i spróbować znaleźć wspólne cele, do których możemy się motywować, nie jest wcale czymś nowym. Wykorzystanie go jednak typowo w pracy z uczniami nie jest popularne. W wielu szkołach nadal wielu pedagogów uważa, że najważniejsze jest, by mieć respekt i szacunek uczniów, nawet jeśli jest to kosztem przyjaznych relacji.
Nadal pokutuje pruski model, w którym tylko strachem wypracujemy szacunek i wielu wierzy, że inne sposoby się nie sprawdzą, bo inaczej uczniowie "wejdą na głowę" nauczycielowi. Przykład Sierockiej pokazuje, że czasami naprawdę wystarczy wiara, siła psychiczna i motywacja. Dzięki nim okazuje się, że bardziej przyjazny (zarówno dla nauczyciela, jak i uczniów) model współpracy może przynieść jeszcze więcej plusów i pozytywnych rezultatów.