Dziwne zwyczaje wśród młodzieży. "To pokolenie jest rozpieszczone i niczego nie szanuje"
Nowa szkoła
"Jestem matką 15-letniej dziewczyny, która w tym roku szkolnym zaczęła naukę w liceum. Maja poszła do ogólniaka, który jako jedyny w naszym powiecie ma profil ekonomiczny i możliwości praktycznego zdobywania wiedzy w różnych placówkach związanych z finansami. Zależało jej na tej szkole, więc radość po przyjęciu na listę uczniów była ogromna" – zaczyna swój list mama licealistki.
"Szkoła jest dość duża, z każdego rocznika po 7-8 klas, więc można sobie wyobrazić, że młodzieży jest sporo. Maja chodzi do klasy z jedną z koleżanek z podstawówki, ale jest otwarta i radosna, więc szybko poznała dużo nowych osób. Zawsze miałam poczucie, że jest towarzyska i nie ma problemów z rówieśnikami. Teraz też miałam wrażenie, że szybko znalazła nowych znajomych. Okazuje się jednak, że nie wszystko jest takie kolorowe".
Niepokojące traktowanie pierwszaków
Kobieta opowiada o nieprzyjemnych sytuacjach po rozpoczęciu szkoły przez córkę: "We wrześniu, kiedy zaczęła naukę, dość często słyszałam od niej historie o tym, że starsze klasy niszczą 1-klasistom rzeczy w szatni. Chodziło o tzw. kocenie, czyli pewien rodzaj przyjęcia uczniów do szkolnej społeczności. Czasami przybierało to dość niepokojący obrót: zdarzyło się np. że Majka wróciła do domu z całkowicie zniszczoną kurtką jeansową, bo ktoś postanowił ją pociąć na paski.
Więcej mojemu dziecku nie przydarzyły się takie sytuacje, ale wiem, że znęcanie nad nowymi licealistami trwało dość długo. W Librusie mogłam przeczytać o wybrykach starszej młodzieży. Od innych rodziców słyszałam też historie o dokuczaniu i wizytach u dyrekcji szkoły. Myślałam, że to tylko takie trudne początki, ale coraz częściej zaczynam myśleć, że to jakiś rodzaj głupiej mody".
"To jakaś moda?"
"Teraz bowiem Majka opowiada o tym, że ze szkolnej szatni nagminnie znikają ubrania: kurtki, buty, szaliki. Ostatnio jej koleżanka musiała dzwonić do mamy, by ta przyjechała po nią samochodem. Nie mogła wrócić po lekcjach do domu, bo okazało się, że nie ma w szatni kurtki, a na dworze temperatura w okolicach 0. To jest jakiś skandal, żeby w szatni, w której jest monitoring i dyżury pań sprzątających, był taki problem.
To tylko pokazuje, jak to pokolenie jest rozpieszczone i w ogóle nie szanuje własności innych osób. Sprawa jest zgłoszona do dyrekcji, ale jak tak dalej pójdzie, to rozważyłabym z innymi rodzicami chyba zgłoszenie na policję. Skąd w ogóle takie pomysły wśród młodzieży, żeby niszczyć i kraść mienie innych osób?" – pyta zaniepokojona mama dziewczyny.