Nauczycielka oskarża rodziców. Poruszyła kwestię, która dla wielu jest fundamentalna
Rodzice kiedyś i dziś
"Chciałabym się odnieść do kilku niedawnych artykułów na waszej stronie. Mianowicie, chodzi o teksty mówiące, że obecnie wychowujemy pokolenie fajtłap i roszczeniowców, którzy są zdania, że wszystko im się należy. Jestem wieloletnią nauczycielką w szkole podstawowej i od ponad 25 lat mam na co dzień kontakt z dziećmi. Chciałabym się podzielić moim spojrzeniem na współczesnych kilkulatków i to, jak są wychowywani" – zaczyna swoją wiadomość anonimowa nauczycielka szkoły podstawowej.
"Sama również jestem matką (dorosłych już ludzi, bo syn ma 19 lat, a córka 23), więc mam refleksje zarówno jako pedagog, jak i rodzic. Wydaje mi się, że sama wychowywałam dzieci intuicyjnie, bo 20 lat temu nie było tylu książek o wychowaniu, a internet dopiero raczkował. Wychowując dzieci, patrzyłam na swoją mamę i teściową, obserwowałam też dzieci, które spotykałam w pracy. W wychowaniu wtedy każdy starał się stawiać dzieciom granice, uczyć je szacunku do otoczenia i poczucia, że żeby coś dostać od innych, warto być uprzejmym, pomocnym i mieć w sobie choć trochę pokory".
Przepaść w wychowaniu
Kobieta opowiada o tym, jakie obecnie przeważa podejście do wychowania: "Dziś, kiedy patrzę na dzieci, które uczę (a pracuję w klasach 4-8), mam poczucie, że świat totalnie stanął na głowie przez ostatnich kilka lat. Nie wiem, czy to wynika z coraz szybszego rozwoju świata, łatwiejszego dostępu do informacji. Bardziej wydaje mi się, że zmieniło się podejście rodziców, którzy starają się uniknąć problemów wychowawczych, które popełnili ich rodzice.
Dzisiejsze matki i ojcowie chodzą do psychologów, widzą, że zostali wychowani w sposób, który w wielu przypadkach wywołał problemy emocjonalne. Dziś ludzie chcą tego uniknąć. Widać to m.in. po tym, jak kiedyś i dziś traktowano dawanie dzieciom klapsów. Dziś to jednoznaczny akt przemocy, kiedyś wielu rodziców pozwalało sobie na klapsa jako karę. Nie chce tu absolutnie stawać po stronie przemocy, ale to taki jaskrawy przykład, który pokaże, jak się wszystko zmieniło w rodzicielstwie na przestrzeni 20 lat.
Dziś dzieci w większości są wychowane w poszanowaniu ich praw, wielu rodziców to zwolennicy 'bezstresowego wychowania', bo sami mieli rodziców bardzo surowych. Dlatego teraz wierzą, że skupienie na emocjach dziecka i dbanie o jego psychikę to kluczowe kwestie".
Brak szacunku i roszczeniowość
"Oczywiście, zgadzam się, że to ważne, by dbać o emocje i psychikę dzieci, bo kiedyś była to bardzo zaniedbana strefa życia kilkulatków. Wydaje mi się jednak, że skupienie na tym sprawiło, że dzieciom zaczyna brakować czegoś zupełnie innego. Coraz częściej jestem świadkiem scen na szkolnych korytarzach czy w klasie, że dzieci nie mają granic czy szacunku wobec innych. Nie chodzi już nawet o starszych, do których powinny czuć jakiś respekt.
Mam wrażenie, że to pokolenie jest wychowane tak, że widzi tylko siebie i czubek swojego nosa. Nie jest w stanie zauważyć potrzeb rówieśników – nawet jeśli spędza z nimi cały dzień w jednej ławce. To bardzo przykre, że dziś dzieci są uczone, że liczą się tylko one. Wiem, że ważne jest budowanie w dziecku poczucia własnej wartości i pewności siebie. Wiem to z perspektywy nauczycielki i matki. Wydaje mi się jednak, że brak uczenia mówienia 'Dzień dobry' i respektowania zasad, które nauczyciel wyznacza w klasie, jest już sygnałem, że kierunek wychowania dzieci jest obecnie dość niepokojący.
Byłam świadkiem sytuacji, kiedy moja koleżanka, inna nauczycielka, została wezwana na dywanik do dyrekcji i miała spotkanie z rodzicami dziecka, tylko dlatego, że 'miała czelność zwrócić mu uwagę, że źle napisał wypracowanie'. Zdaję sobie sprawę, że teraz skłaniamy się ku edukacji wspierającej i motywującej dzieci. Ale jak takie dziecko ma się czegoś nauczyć bez wiedzy, że coś robi niepoprawnie?
Jestem przerażona tym, jakimi dorosłymi okażą się obecne 10- i 12-latki. Wydaje mi się, że dzisiejsi rodzice, nie chcąc popełniać błędów swoich opiekunów, przedobrzyli całkowicie w drugą stronę. Te dzieci nie wiedzą w ogóle, czym są zasady i nie respektują ich. Nie mówiąc już o szacunku dla kogokolwiek innego niż oni sami..." – kończy swój list wieloletnia nauczycielka.