Syn zaczął czytać szkolną lekturę. Był w szoku, kiedy zabrałam mu ją z rąk

Martyna Pstrąg-Jaworska
09 listopada 2023, 16:26 • 1 minuta czytania
Czytanie szkolnych lektur sprawia wielu uczniom problem. Napisała do nas mama, która zdecydowała się na kontrowersyjny krok. Pozwoliła synowi w niektórych przypadkach czytać streszczenia, zamiast całych książek. Kobieta ma ważny powód, którym dzieli się z innymi rodzicami.
Czytanie szkolnych lektur to czasem "droga przez mękę". fot. Karolina Grabowska/Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Miłość do książek a lektury szkolne

"Moje dziecko jest uczniem 6 klasy szkoły podstawowej. Odkąd syn zaczął 4 klasę, jego edukacja to prawdziwy wyścig z czasem – nie chodzi już nawet o bieżącą naukę na klasówki. Chodzi przede wszystkim o to, że syn ma ogrom lekcji do odrabiania i jeszcze w plan dnia powinien 'wciskać' chociaż pół godziny czytania książek. Jestem miłośniczką literatury i starałam się od małego zarazić syna nawykiem czytania" – zaczyna swój list mama 6-klasisty.


"Dzięki temu, że czytaliśmy od niemowlęcia, młody chętnie sam sięgał po książki jako przedszkolak i uczeń młodszych klas. Nawet udawało się ze szkolnymi lekturami, bo jego wychowawczyni w klasach 1-3 tak je dobierała, że wszystko wydawało się ciekawe i fajne.

Od 4 klasy zaczęły się schody: część lektur kupowaliśmy w formie audiobooków i słuchaliśmy w samochodzie. Niektóre czytałam z synem na głos na zmianę, żeby go wesprzeć i ułatwić zadanie przebrnięcia np. przez staropolski język. W tym roku coraz częściej nauczycielka języka polskiego starszy uczniów widmem egzaminu 8-klasisty i ogromnej listy lektur, której znajomości wymaga się od uczniów".

Pomoc w czytaniu

Kobieta opowiada o tym, jak chciała przygotować syna od czytania listy lektur: "Ściągnęłam tę listę lektur do egzaminu i odhaczyłam książki, które syn ma już za sobą. Razem sprawdziliśmy, co będą przerabiać w szkole, a co ewentualnie trzeba doczytać samemu. Okazało się, że wiele z tych pozycji to książki, które jeszcze ja czytałam w szkole jako nastolatka.

Wtedy nie było wyjścia, bo streszczeń było jak na lekarstwo, a skądś wiedzę o tym, co jest w lekturze, trzeba było mieć. Stawaliśmy więc na rzęsach i próbowaliśmy przebrnąć przez trudny język i nudną treść. Z zaskoczeniem zauważyłam, że niektóre te książki nadal są szkolnymi lekturami, choć ich aktualność dawno minęła. Wiem, że to część nauki historii i dziecko takie starsze dzieła też musi znać. Przeczytanie niektórych jednak nawet mi jako dorosłej osobie przychodzi z trudem".

Niech czyta to, co chce

"Przyznaję się, że pozwoliłam synowi z części tych książek zrezygnować. Olać je. Teraz w internecie jest taki ogrom informacji o nich, można też kupić specjalne streszczenia i repetytoria przygotowujące do egzaminu z języka polskiego. Uważam, że to mądre podejście, bo pozwoli dziecku zaoszczędzić czas na czytaniu książek. Ta czynność to w wielu przypadkach istne tortury.

Zamiast długich godzin nad niezrozumiałymi tekstami, syn zapozna się ze streszczeniem, które jest napisane przystępniejszym językiem. Na to konto będzie miał czas na odpoczynek, spotkania z kolegami (których też potrzebuje!) oraz czytanie książek, które są w zakresie jego zainteresowań. Wiedzę, którą musi mieć do egzaminu z lektur szkolnych, z łatwością opanuje z podręcznikami i repetytoriami" – kończy swój list mama ucznia 6 klasy.

Czytaj także: https://mamadu.pl/178210,pokazal-sprawdzian-z-polskiego-z-tego-powodu-dzieci-nie-czytaja-lektur