Szokujące, że takie kary nadal stosuje się w przedszkolu. A może moje dziecko wymyśla?
Problem z samodzielnym jedzeniem
"Mój synek chodzi do grupy 4-latków, więc nie jest już maluchem, który dopiero zapoznaje się z tym, jak działa przedszkole. Michaś jest radosnym dzieckiem, które uwielbia swoje nauczycielki, salę i kolegów z grupy: nigdy nie zauważyłam, żeby nie chciał chodzić do placówki. W tym roku jednak wychowawczyni jego grupy wpadła na pomysł, żeby dzieci nagradzać i karać za zjedzenie posiłków, o czym synek często wspomina, z dumą pokazując po powrocie z przedszkola pieczątkę na ręce" – rozpoczyna swój list mama przedszkolaka.
"Problem zaczął się już w 3-latkach, bo w grupie było sporo dzieci, które nie chciały jeść samodzielnie obiadów i panie nie były w stanie każdego malucha karmić. Prosiły wtedy rodziców, aby uczyli dzieci samodzielności. W tym roku dostaliśmy informację, że jest z tym już dużo lepiej, ale nadal są dzieci, które nie chcą nawet spróbować jeść samodzielnie choćby części posiłku. Dlatego wychowawczyni wpadła na pomysł, że jeśli dziecko zje posiłek, dostanie na rękę kolorową pieczątkę".
Nieludzkie karanie za wybrzydzanie
Kobieta opowiada, że jej synek przybliżył jej, jak wygląda kara za niejedzenie: "Wydawało mi się, że to nieszkodliwy i dość przyjemny sposób nagradzania dzieci, ale nie pomyślałam, że dzieci, które nie jedzą, mogą poczuć się zdemotywowane do samodzielności. Zwróciła mi na to uwagę jedna z mam, której dziecko ma wybiórczość pokarmową i nie je w przedszkolu naprawdę wielu potraw i czuje się pokrzywdzone brakiem pieczątki. Jak się okazało, to nie jest jedyna kara.
Drugim problemem okazało się to, że dzieci, które nie zjadły posiłku, siedzą w czasie popołudniowych zabaw na krzesełkach przy stoliku. To forma kary, bo inne maluchy w tym czasie bawią się w grupach, układają klocki, bawią się lalkami i samochodzikami. Te, które nie zjadły obiadu, nie tylko nie dostają pieczątki, ale po obiedzie mają możliwość tylko aktywności przy stolikach np. układanie puzzli, rysowanie, granie w planszówki".
Na pewno da się łagodniej
Mama przedszkolaka jest zszokowana, że takie praktyki nadal mogą się zdarzać w przedszkolach: "Nie wiem, czy to prawda, bo opowiedział mi o tym mój synek. On co prawda ładnie zjada obiad i chwali się zawsze pieczątką. O karze z siedzeniem przy stołach, kiedy inni się bawią, opowiadał jak o czymś najgorszym na świecie, czego z dumą udało mu się uniknąć. Nie bardzo wiem, co z taką sytuacją zrobić, skoro nie dotyczy ona bezpośrednio mojego dziecka.
Myślę, że w następnym tygodniu wybiorę się na godzinę dyżuru nauczycielki syna i zapytam wprost, czy to faktycznie tak wygląda i czy można byłoby to rozwiązać inaczej, jeśli to faktycznie się dzieje. Jestem trochę przerażona tym, że takie rzeczy mogą mieć miejsce we współczesnym świecie, kiedy świadomość rodziców i pedagogów jest tak duża. Istnieje oczywiście możliwość, że 4-latek coś źle zinterpretował i mi przekazał, i raczej wolałabym, żeby tak właśnie było..." – kończy swój list nasza czytelniczka.