Tak dobrych ojców dzieci jeszcze nie miały. Złego słowa na nich nie powiem, oto dlaczego

Karolina Stępniewska
10 sierpnia 2023, 16:30 • 1 minuta czytania
Ze współpracownikami jak z rodziną – lubimy się, ale czasami nie zgadzamy z ich opinią. Właśnie tak jest ze zdaniem Magdaleny Woźniak na temat zaangażowania ojców. Rozumiem, że to jej doświadczenie, szanuję to, ale w mojej ocenie współcześni ojcowie są inni.
Zabawa z ojcem na długo zapada w pamięć fot. Tatiana Syrikova/Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Magdalena Woźniak napisała w swoim felietonie, że większość ojców źle zajmuje się swoimi dziećmi, bo zamiast z zaangażowaniem pobawić się z dzieckiem, naprawdę poświęcić mu czas i uwagę, rzucają znad telefonów jakieś niezachęcające hasło w stylu "no to chodź się pobawić" i nie robią nic więcej, żeby to dziecko rzeczywiście do zabawy zachęcić. Nic więc dziwnego, że dziecko zwraca się wtedy do matki, która jednak bardziej się wysili, zejdzie do podłogi (dosłownie) i rozłoży te klocki/lalki/kredki/książeczki.


Wierzę, że to się zdarza. Widziałam to. Ale widziałam to też u matek. Ba! Widziałam to u siebie! Nadal mi się zdarza. I szczerze mówiąc, mistrzem zaangażowanej zabawy, kiedy moje dzieci były małe, był ich ojciec. Klocki, samochodziki, lalki, ale też rowery, place zabaw – to była jego domena. Podobnie jak wstawanie o 5:00 rano i zajmowanie się naszym synem, kiedy ten miał okres wczesnych pobudek. Tacie moich dzieci mogłabym wystawić pomnik zaangażowanego ojca.

Tyle że nie uważam, że to jest moje jednostkowe doświadczenie. Obserwuję ojców w przestrzeni publicznej, przebywam z dziećmi, mężami i partnerami moich koleżanek i widzę, że tak dobrych ojców dzieci jeszcze miały, od kiedy ten świat istnieje. Pewnie, zdarzają się odstępstwa od tej reguły, ale też, nie oszukujmy się, one istnieją też wśród matek – nie każda z nas znajduje radość w odgrywaniu ról, chodzeniu na spacery i ciągłej dyspozycyjności.

"Skocz po fajki"

A jak wspominacie własnych ojców? Mój był super. Serio, bardzo go kochałam. Lubiłam z nim rozmawiać, niezły był w objaśnianiu mi świata (to, skądinąd, od kiedy Rebecca Solnit ukuła termin mensplaining nabiera całkiem nowego znaczenia). Lubiłam jeździć z nim samochodem i oglądać filmy. Ale żeby się ze mną bawił? No nie, nie przypominam sobie. Często za to wysyłał mnie po papierosy do kiosku. Lubiłam to robić. 

Jednym z najlepszych wspomnień z dzieciństwa, jakie wciąż w sobie noszę, jest jednak to, że pewnego dnia ojciec wrócił do domu z farbami olejnymi. Wyjął tekturę i malowaliśmy swoje portrety. To wyraźnie pokazuje, że tata i zabawa to ważne połączenie dla dziecka. Tym bardziej więc cieszę się, że współczesne dzieci mają ojców, którzy bawią się z nimi częściej niż ci z poprzednich pokoleń. 

"Nie ma reguł"

Ale czy to oznacza, że teza Magdy jest błędna? Nie. Kiedy pytam o to moje znajome, słyszę, że w ich domach wygląda to naprawdę różnie. U Asi to mąż był tym, który godzinami udawał konika, wożąc na swoim grzbiecie córki, bawił się z nimi Barbie, pozwalał malować sobie flamastrami twarz, był najlepszym kompanem do zabaw.

– On mógł zawsze godzinami czytać tę samą książkę, jeśli chciały, albo patrzeć, jak któraś tańczy i nie mrugać nawet, udawać, że je zupę z ciastoliny – opowiada mi Asia. – Mega cierpliwy jest. Ale raczej chyba sam nie wymyślał zabaw ani scenariuszy, tylko podążał za pomysłami dzieci.

Są też i tacy ojcowie, którzy nie stają na wysokości zadania, jeśli chodzi o zabawę czy zajmowanie się dzieckiem. Najlepiej podsumowuje to chyba Regina: 

– Z tego, co widzę, to raczej nie ma reguł. Znam takich ojców, którzy są beznadziejnymi partnerami, a świetnie spędzają czas z dziećmi, i odwrotnie. Poza tym są też świetni rodzice, którzy się niespecjalnie bawią – zauważa.

U niej to właśnie jej partner jest od zabawy, a nie od zadań do wykonania: – U nas jest właśnie dokładnie odwrotnie. Spacer, kąpiel, wyjście na basen, zadania z książeczki o Peppie – ja. Zabawa na dywanie, budowanie z klocków, siedzenie w namiocie z koca –Marcin – mówi.

Z kolei mąż Ani jest właśnie zadaniowy: – Nie tyle się bawi, co różne rzeczy robi z dziećmi – wyjaśnia. – Sporo z córką w planszówki gra. Z synem badminton i ping-pong, chodzą razem na siłownię. Teraz będą robić razem balkon z drewna. Myślę, że łatwiej mu na tym etapie niż stricte zabawowym. I mi, i jemu nie za bardzo po drodze z zabawami z wchodzeniem w role. Nie widzę szczególnej różnicy płciowej u nas.

Agnieszka też przyznaje, że nigdy nie lubiła bawić się z dziećmi, jej mąż miał do tego inne podejście. Zagrał w planszówkę, ale też miał większą łatwość w ich "okiełznaniu":  – Jak były małe, czytał sobie gazetę, a im organizował atrakcje i one się bawiły, a mnie właziły na głowę i totalnie nic nie mogłam zrobić oprócz zabawy – wspomina. 

Coraz bardziej oddani ojcowie

Dr Marta Bierca, socjolożka z Uniwersytetu SWPS, autorka książki "Nowe wzory ojcostwa w Polsce" (Wydawnictwo Borgis, 2019), zauważa różnicę pokoleniową w postawie ojców. – Ojcowie są coraz bardziej oddani wychowaniu dzieci – pchają wózki, noszą torby pełne odżywek, pieluch i publicznie okazują dzieciom uczucia. Rodzicielstwo staje się ważną częścią ich tożsamości – mówi.

Z badania opartego o wywiady z mężczyznami w wieku 24-45 lat i badanie ilościowe na reprezentatywnej próbie 1000 Polaków, którego wyniki przytacza w swojej książce dr Bierca, wynika jednak jasno, że mimo zmian pokoleniowych, innego stylu życia i budowania relacji, mężczyźni nie utożsamiają się w pełni z nowym podejściem, ale łączą w swoim rodzicielstwie wiele cech czerpanych zarówno z tradycyjnego, jak i egalitarnego wychowania.

Dr Bierca wyróżnia 6 różnych modeli ojcostwa (cytuję za swps.pl):

Bierca podkreśla: – Wydawać by się mogło, że powstaje moda na bycie ojcem – dumnym opiekunem, który w związku z tą rolą ma wysokie poczucie własnej wartości i czerpie z niej satysfakcję. Z drugiej strony, kreowany ideał jest nowością na gruncie polskim, gdzie nadal silne są wzorce patriarchalne, a macierzyństwo często jest utożsamiane z pełnowymiarową opieką i poświęceniem.

Magdalena Woźniak może więc postrzegać współczesnych ojców tak, jak przedstawia to w swoim felietonie. Takie jest jej doświadczenie i takie są jej obserwacje. Moje są inne. A jak wykazuje Bierca, oba modele – zaangażowanego oraz tradycyjnego – ojcostwa są nadal obecne w naszym społeczeństwie. Jednocześnie zaangażowane ojcostwo jeszcze nigdy nie było tak silnym elementem męskiej tożsamości. I to jest świetne, drodzy ojcowie. Widzę Was, doceniam. Przynoście nadal te farby olejne do domu!

Czytaj także: https://mamadu.pl/124101,ojciec-nie-jest-juz-glowa-rodziny-czyli-5-faktow-na-temat-wspolczesnych-mezczyzn-bedziecie-zaskoczeni