Córka poszła na dyżur do obcego przedszkola. Po powrocie musiałam wyrzucić jej ubrania
"Czytałam różne skargi na dyżury wakacyjne w przedszkolach, a to, że ciocie niefajne, a to, że to taka przechowalnia, albo że dziecko się wstydzi, bo nieśmiałe… Szczerze mówiąc, uważam, że to trochę wydumane problemy, bo skoro nie mamy opieki dla dziecka na czas wakacji, to po prostu korzystamy z dostępnych rozwiązań i już. Takie chorobliwe wręcz chronienie dziecka przed każdym problemem nie wydaje mi się dobre.
Ale okazało się, że i ja mam na co ponarzekać po przedszkolu, do którego moje dziecko poszło na dyżur. To realny problem, bo straciłam przez to pieniądze. Otóż moje dziecko dostało się na dyżur do innego przedszkola w naszej dzielnicy. Poszło chętnie, córka jest bardzo towarzyskim dzieckiem, nie boi się obcych.
Przedszkole mieści się w starym budynku, ale jest zadbane i kolorowe, ma też piękny duży ogród ze starymi drzewami, więc się ucieszyłam, że dzieci będą miały cień, a wiadomo, że w tych nowych przedszkolach różnie z tym bywa. Panie też wydawały się miłe, więc zostawiłam Polę i poszłam spokojnie do pracy.
Odebrałam ją o 16:30 i powiem szczerze, że mnie zmroziło na jej widok! Wyglądała jak górnik po wyjściu z kopalni, widać było tylko białka oczu i zęby. Nawet jej blond loczki były pokryte jakimś czarnym pyłem. A ubrania… No naprawdę, trudno to opisać. Przerażona zapytałam panią z tego przedszkola, co tu się wydarzyło, a ona tylko wzruszyła ramionami i powiedziała: 'Eeee, normalne, mamy taki brudzący piasek na placu zabaw, wszystkie dzieci tak tu wyglądają po zabawie'.
Niesamowite! Wrzuciłam jej T-shirt, bluzę, trampki i spódniczkę do pralki na 60 stopni, ale po wyjęciu dalej wyglądały jak brudne szmaty. Musiałam je wyrzucić! I teraz kłopot, bo mojej córce bardzo się w tym przedszkolu podobało i nawet nie chciała słyszeć, że następnego dnia zawiozę ją do babci zamiast tam (moja mama czasami awaryjnie zgadza się opiekować Polką, ale oczywiście taka całodzienna opieka nad maluchem jest dla niej męcząca, więc staram się nie korzystać z jej pomocy za często).
Wyciągnęłam jakieś gorsze ubrania i te buty niedoprane, no i trudno, będzie tak chodziła. Mam nadzieję, że nie spotkamy znajomych po drodze do lub z przedszkola... ;) Tak czy siak, straciłam przez jeden dzień w przedszkolu 300 złotych. 150 zł kosztowały buty, reszta to kolejne 150 zł. I tego nikt mi nie zwróci. I tu nawet nie chodzi o to, że ja ją wystroiłam jak stróża w Boże Ciało, po prostu nawet po praniu tych ubrań nie da się już włożyć, bo są całe w burych plamach!
Nie rozumiem, jak dzieci mogą się bawić w takich warunkach. Zamierzam napisać skargę do władz dzielnicy, bo przecież to one odpowiadają za przedszkola, niech coś z tym zrobią. Wymienią ten piasek, nawiozą nowego, przecież to da się zrobić".
Czytaj także: https://mamadu.pl/174287,wakacyjne-dyzury-przedszkolne-tylko-dla-pracujacych-rodzicow-to-skandal