Sprytny wakacyjny trend. To dzięki niemu zaoszczędzisz nad polskim morzem

Dominika Bielas
29 czerwca 2023, 11:39 • 1 minuta czytania
Paragony grozy przerażają tak bardzo, że Polacy poszukują wszelkich sposobów, by obniżyć koszty wakacyjnych wyjazdów. Do łask wraca nawet dawno zapomniany sposób na tanie wakacyjne wyżywienie. Stosowali go nasi rodzice i dziadkowie!
Jadąc nad morze z rodziną, trzeba się przygotować na spore wydatki. fot. Wojciech Strozyk/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Każdy, kto bywa nad polskim morzem w sezonie, wie, że ceny potrafią być zabójcze. Paragony grozy straszą w internecie, jednak coraz częściej słychać głosy, że to tak naprawdę paragony lenistwa. Po pierwsze, wystarczy sprawdzić cenę przed zamówieniem jedzenia, a po drugie, zamiast się stołować przy głównym deptaku, wystarczy przejść kawałek dalej, by bez większego problemu znaleźć tańszy obiad. Zgadzam się z tym w stu procentach!


Można taniej

W większych miejscowościach można znaleźć bary mleczne, a niektóre knajpy mają w ofercie zestaw dnia, który cenowo wychodzi naprawdę korzystnie. Gdy jeździliśmy tylko z jednym dzieckiem, dwa zestawy wystarczały na naszą trójkę.

Opcją, którą także testowaliśmy, było wynajęcie mieszkania z kuchnią. Jednak umówmy się, jadąc na wakacje, niekoniecznie chcesz "stać w garach". Poza tym także w lokalnych sklepach spożywczych potrafią być wyższe ceny. Może się więc okazać, że gotowanie na miejscu wcale nie jest takim ekonomicznym rozwiązaniem.

Na ten moment chyba najbardziej podobna nam się opcja hotelu z bufetem. W zeszłym roku testowaliśmy takie rozwiązanie. To dobra opcja, jeśli w domu masz wybrednego małego smakosza lub małe dziecko. Trzeba z góry zapłacić więcej, ale nie ponosi się już praktycznie innych wydatków na jedzenie w trakcie pobytu (no, chyba że na lody i gofry ;)).

Ze słoikami na urlop

Okazuje się, że coraz popularniejszy staje się jeszcze jeden sprytny patent. Stosowali go niegdyś nasi rodzice. W latach 90., jadąc na wakacje, poza pleckami czy walizkami pakowano do malucha... weki. Rozwiązanie to trochę odeszło do lamusa, bo wiele osób mogło pozwolić sobie na stołowanie się na mieście.

Dziś ten trend wraca do łask. Wystarczy, że jest możliwość odgrzania gotowego posiłku w miejscu zakwaterowania. W słoiki można zamknąć niezabielane zupy czy mięso w sosie. To tanie rozwiązanie, ale i bardzo wygodne przy małych dzieciach. Gdy córki miały niecały roczek, nie byłam przekonana do karmienia ich na mieście. Więc zabierałam dla nich właśnie zawekowane domowe zupy.

Babciny patent

Zarówno moja mama, jak i teściowa, nadal często stosują ten sposób podczas np. wyjazdów na działkę lub do znajomych, na kemping i na kwaterkę, by każdego dnia "nie stać w garach".

Na pierwszy rzut obiadowy idą kotlety schabowe lub z piersi kurczaka, ewentualnie pieczony kurczak oraz obowiązkowo naleśniki. Potem weki z zupami, gulaszem czy pulpetami w sosie. W wakacyjnej wyprawce nie może zabraknąć także sosu pomidorowego. Jeśli wyjazd był długi, a słoiki się skończyły, kupowali mrożonki z warzywami i gotowali zupy.

Gdy byłam młodsza, wydawało mi się to takie nudne i nawet trochę obciachowe. Dziś stwierdzam, że to nie tylko dobre dla naszego portfela, ale często także i dla żołądka.

Czytaj także: https://mamadu.pl/163309,wakacje-2022-za-nocleg-trzeba-zaplacic-dwa-razy-tyle-co-w-ubieglym-roku