Kobiety mają dość. Uwolnijmy się od łatki "ładnych dziewczynek"
"Zostałam matką i…"
Ola Domańska jest dla mnie kwintesencją kobiecości, dystansu i samoakceptacji. Nie boję się chyba nawet użyć słowa, że jej postać ma dla mnie coś z radykalnej szczerości. Aktorka, matka Ariela, mówi wprost o rzeczach trudnych, o tym, co "tabu", rozbraja ciężary w tak kobiecy, matczyny, dobry sposób, że trudno do niej nie wracać.
W ostatnim czasie opublikowała serie relacji o tym, jak przygotowuje się na oficjalną premierę jednej z polskich produkcji. W kilku minutach udało jej się po raz kolejny rozładować jedną z presji, które wciąż zbierają pokłosie wśród kobiet.
Myjąc zęby, nakładając kosmetyki (w tempie ekspresowym), z turbanem z ręcznika zwiniętym na głowie, mówiła o odpuszczeniu. O tym, że kiedy narodziła się, jako matka, poczuła się tak dokładnie w miejscu, w którym powinna być, że jej poczucie własnej wartości i akceptacja swojego ciała, osiągnęły zdrowy, wysoki poziom. Zaakceptowała, pokochała, nie zmienia, nie upiększa, nie modyfikuje. Nie boi się krytyki. Nie hołduje utopijnym kanonom piękna i nie podąża ślepo za nimi. Utorowała sobie własną drogę, daje drugie życie ubraniom vintage i po prostu lubi siebie, bez tworzenia wokół wizerunku otoczki patosu.
"Jesteś gruba i brzydka"
Jakież to uwalniające! I dlaczego w ogóle, na pierwszym miejscu, musimy ten lęk przed oceną, obalać?
Kwestię tę porusza w swoich manifestach Magda Korczyńska, edukatorka równościowa i autorka bloga Jak Wychowywać Dziewczynki?. W jednym z filmów mówi o 7-letniej dziewczynce, która na pytanie: "Co najgorszego może usłyszeć dziewczynka?" - odpowiada -"Jesteś gruba i brzydka".
Oto jak przesiąknięte tym jesteśmy. Kilkuletnia dziewczynka za najbardziej bolesne słowa uznaje te, które dotyczą jej wyglądu! Źródło tego absurdalnego zjawiska upatrujemy w stereotypach, które wciąż mają się całkiem nieźle. Porzućmy je, zostawmy, one nam nie służą.
Kobiety zadaniem nie jest dobrze wyglądać, prezentować się. Od jakiegoś czasu i nie ukrywam, że tą czasową granicą również były narodziny mojej córki, widzę, jak niewielkie to ma znaczenie. Oczywiście, jest miło, kiedy przyjemnie się wygląda. Kiedy czuję się dobrze w swoim zdrowym ciele, nie mam podkrążonych oczu, a włosy pachną obłędnie. Tylko że tak naprawdę to ma niewielkie znaczenie. Znaczenie ma to, co mam do powiedzenia, to, jaką podejmę decyzję w ważnej dla mnie sprawie. To, jak pokieruje swoim dniem, czy sięgnę do swoich zasobów, by mądrze poprowadzić moje dziecko. To ma znaczenie.
Potrzebujemy, jako kobiety, uwolnienia. Uwolnienia siebie od presji bycia jakimiś. Od presji bycia ładnymi. Nikt za nas nie wykona tej pracy. A takich kobiet jak Domańska jest coraz więcej. Kobiet, które mówią: odpuszczam.