Ocena zachowania to sąd nad uczniem. To, co robią te nauczycielki, to nowość
"Chyba na dupie" – tak odpowiadali moi znajomi w czasach szkolnych, pytani o to, czy będą mieć czerwony pasek. Teraz bicie jest może mniej powszechne, ale świadectwa wciąż wzbudzają silne emocje. I to nie tylko oceny z poszczególnych przedmiotów, ale i z zachowania. Świadectwa z paskiem nie otrzyma uczeń, którego zachowanie oceniono niżej niż bardzo dobrze.
Ty jesteś OK, a ty już nie
A z tym wystawianiem ocen zachowania, potocznie określanych "ocenami z zachowania", w szkołach jest bardzo różnie. W niektórych placówkach w ciągu roku szkolnego wciąż stosuje się punktację ujemną, w wyniku czego uczniowi obniża się ocenę z zachowania za absurdalne przewinienia typu "pił wodę na lekcji" czy "nie miał zatemperowanych kredek". Punkty in plus zresztą też bywają zgoła absurdalne. Plusik za przyniesienie ciasta na klasową wigilię czy rzeczoną tępą (jak nie przymierzając osoba oceniająca za to) kredkę – jak bardzo powinno to wpływać na ocenę zachowania?
Inną sprawą jest to, że sama ocena zachowania jest dość dyskusyjna. Bo jak właściwie ocenić, czy ktoś zachowuje się wzorowo, bardzo dobrze, dobrze, a może tylko poprawnie? Lub wręcz nieodpowiednio czy nagannie? Szkoły mają własne regulacje, oparte o Prawo oświatowe, w którym mowa o postawie uczniowskiej, dbaniu o honor i tradycję szkoły, piękno mowy ojczystej, godne i kulturalne zachowywanie się w placówce i poza nią.
Niewiele tu przestrzeni na jednostkę i jej osobnicze uwarunkowania. Ocena zachowania jawi się jak ocena człowieka. I to trochę zgrzyta w świecie, w którym uczymy dzieci, by nie oceniały innych.
Oceń koleżankę i siebie
Tymczasem system edukacyjny nie tylko takie ocenianie stosuje, ale wręcz do niego zachęca. Oprócz ocen z zachowania wystawianych przez nauczycieli, uczniowie proszeni są o dokonywanie samooceny. Mogłoby to być nawet sensowne, gdyby miało być ćwiczeniem z samoświadomości, budowania własnej wartości, poprzedzonym odpowiednimi ćwiczeniami, warsztatami z psychologiem itd.
W rzeczywistości jest jednak stresującym zadaniem, w którym uczeń – zgodnie z polską cechą narodową – nie chce oceniać się zbyt dobrze, bo nie wypada się chwalić, lub jeszcze inaczej: ocenia się nisko, bo jego samoocena jest zniszczona przez lata trwania w tak oceniającym i szufladkującym środowisku.
Na tym nie koniec. W wielu szkołach zachęca się też uczniów do oceniania zachowania koleżanek i kolegów z klasy. Można to przeprowadzić dobrze lub źle. Źle jak w przypadku uczennicy, którą koledzy z klasy ocenili na trójkę (nawet nie chcę myśleć, jak czuje się takie dziecko!), lub dobrze, czyli tak jak robią to Magdalena Sierocka i Anna Rycaj z jednej z warszawskich szkół podstawowych. Sierocka opisała na Facebooku, jak przeprowadzają koleżeńską ocenę w swoich klasach. W salach postawiły skrzyneczki, do których dzieci wrzucały karteczki z podziękowaniami dla kolegów i koleżanek z klasy.
"Nawet nie wiecie, jaka to była przyjemność to czytać! (Nie na głos oczywiście. Nie rozdałyśmy także tych listów). Nie udostępnię tutaj treści tych dziękowajek, bo to taka intymna sprawa naszej klasy. Ale wierzcie mi – chwytają za serce. W każdym dziecku można odnaleźć coś, za co świat jest mu wdzięczny. Każde z zachowań jest wartościowe, nawet jeżeli nie wszystkie są łatwe do przyjęcia".
Brawo! To się nazywa wspierające przewodnictwo. Może inni wychowawcy mogliby wziąć z tego przykład?
Czytaj także: https://mamadu.pl/169249,ocena-z-zachowania-na-semestr-nauczycielka-uwaza-ze-lepsza-jest-opisowa