"Nie płacz, nic się nie stało" – też tak mówisz do dziecka? Niechcący robisz mu krzywdę
To częsty obrazek: dziecko biegnie, przewraca się, rani kolano. Zaczyna płakać, a wtedy mama podbiega do niego, otrzepuje je i mówi: "E, nic się nie stało, nie ma co płakać". Albo maluch upuszcza loda i jest tym załamany, a tata na to: "Daj spokój, to nie koniec świata!". Starszy brat nie pozwolił bawić się swoją zabawką kilkulatkowi, więc ten się rozpłakał, a babcia, wycierając mu nos, mówi: "Ale z ciebie beksa-lala. Przecież to nie powód do płaczu!".
Bagatelizowanie, unieważnianie uczuć
Bywa też tak, że gdy dziecko przeżywa jakiś swój dramat, opiekunowie starają się za wszelką cenę odwrócić jego uwagę. Maluch upada na kolano i już ma zacząć płakać, kiedy tata nagle podrywa go w górę i pokazuje mu ptaszka za oknem, ciężarówkę na ulicy. Żeby nie płakał.
Czy coś tu nie gra? Dlaczego dziecko nie może płakać? Dlaczego nie wolno mu przeżyć własnego dramatu? Jasne, dla nas to może być błahostka. Ot, lód mi upadł i co z tego? Kupię sobie nowego. Jednak dla dziecka to jest dramat. To jest wielka sprawa. Jemu jeszcze nigdy lód nie upadł i ono dopiero nauczy się, że to można łatwo naprawić. Teraz tego nie wie i zwyczajnie to przeżywa.
Dlaczego nie wolno płakać?
A wmawianie maluchowi, że jego płacz nie ma sensu, jest trochę nie fair. Jak to "nic się nie stało"? No przecież stało się – kolano boli. Dlaczego nie wolno płakać? Czego to uczy dziecko na przyszłość? Żeby nie konfrontować się ze swoimi emocjami? Żeby je czymś tuszować, maskować? Chować je, bo inni nie chcą być ich świadkami?
Ciekawie mówi na ten temat pedagog Agnieszka Semeniuk, czyli "mama.belfer" na TikToku.
– Dlaczego unikam mówienia dziecku "nic się nie stało"? – zastanawia się ekspertka. Sama przyznaje, że na początku swojej pracy zawodowej zdarzało jej się wypowiadać te słowa. Chciała w ten sposób dać maluchom do zrozumienia, że wszystko jest w porządku, że nic złego się nie dzieje. Z czasem jednak zrozumiała, że to tak nie działa.
Gdy dziecko czuje ból, czy strach, to mówienie mu, że "nic się nie dzieje", "nie boli" jest zwykłym zaprzeczaniem faktom. – To tak, jakby lekarz podczas porodu mówił mi "to nie boli" – wyjaśnia "mama.belfer". Czy więc rozwiązaniem jest, by, gdy np. dziecko się przewróci, od razu biec, brać je na ręce i roztkliwiać się nad nim? Też niekoniecznie. Można natomiast:
- Dać dziecku chwilę, poobserwować je, poczekać na jego reakcję. Jeśli dziecko wstaje, otrzepuje się i idzie dalej, to nie musimy w ogóle nic mówić.
- Gdy płacze, to potrzebuje wsparcia, a nie zaprzeczenia. Powiedz wtedy "widzę, że cię boli", "widzę, że się przestraszyłeś", przytul dziecko. Chodzi o to, by uznać, że to, co ono czuje, jest ważne. A potem poszukajcie razem jakiegoś rozwiązania danego problemu.
– Rozumienie i nazywanie swoich stanów emocjonalnych jest jednym z komponentów odporności psychicznej – podkreśla "mama.belfer".
Czytaj także: https://mamadu.pl/146657,jak-rozmawiac-z-dziecmi-o-uczuciach-8-sposobow