Nauczycielka ma ważny apel do rodziców: ta pusta klasa to symbol
- Nauczyciele w relacjach z uczniami często spotykają się z brakiem szacunku, lekceważeniem i lenistwem dzieci i młodzieży.
- Nauczycielka z warszawskiej szkoły opowiedziała o tym, że zmiana podejścia i spojrzenie na ucznia i nauczyciela z innej perspektywy może pozytywnie wpłynąć na efekty pracy i relację nauczyciel-uczeń.
- Rodzice również powinni zwrócić uwagę na to, jak w towarzystwie dzieci wyrażają się o nauczycielach. Czasem brak szacunku ucznia wynika z lekceważącego podejścia rodziców.
Raz ich kochamy, raz nienawidzimy
Z zawodem nauczyciela w Polsce jest dwojako. W okolicach Dnia Nauczyciela wszyscy ich wielbimy, wspominamy własnych belfrów, opowiadamy o tym, jak ogromną odpowiedzialność dźwigają i jak im ciężko w polskich szkołach, gdzie cały system jest przeciwko nim. Potem cały rok jakby o tym nie pamiętamy.
Na nauczycielach społeczeństwo najczęściej wiesza psy. Za to, że są leniwi, że mają wolne wakacje i ferie, a i tak narzekają, że zarobki fatalne, ale nikt im na siłę nie każe ślęczeć przecież po nocach nad kartkówkami. Najwięcej mają do powiedzenia rodzice, bo to oni mają stały kontakt i współpracują z nauczycielami w trakcie edukacji swoich dzieci. Każdy z nas oczywiście ma prawo do swojej opinii, ale czasem warto pamiętać o tym, by powstrzymywać się przed krytycznymi uwagami pod adresem nauczycieli we własnym domu.
Szczególnie gdy naszych słów słuchają dzieci, które później idą do szkoły i mają ze skrytykowanym przez rodziców nauczycielem lekcje. To podświadomie sprawia, że w jakimś stopniu tracą szacunek do pedagoga, który nie zrobił nic złego. O pewnej szkolnej sytuacji luźno powiązanej z takim podejściem opowiedziała na swoim Facebooku Magdalena Sierocka, anglistka ze szkoły podstawowej w Warszawie.
Nauczyciel się stara, uczeń olewa
Nauczycielka angielskiego opisała sytuacje, z którymi kilkakrotnie zetknęła się już w swojej karierze nauczycielskiej. Mianowicie, że uczniowie nie szanują jej czasu i energii poświęconej na przygotowanie się do lekcji, naszykowanie materiałów do poprawki, o którą sami prosili, a na której następnie wcale się nie pojawiają. Sierocka mówi o tym, że w takiej sytuacji najczęściej nauczyciel się złości, jest zawiedziony i oskarża uczniów o lekceważenie i lenistwo.
"Znacie ze swojego (uczniowskiego lub nauczycielskiego) doświadczenia taką sytuację, kiedy to nauczyciel wyznaczył godzinę poprawy zorganizowanego przez siebie uprzednio sprawdzianu, np. na 7 rano, i nikt nie przyszedł, oprócz tegoż nauczyciela? Domyślam, że wiele osób odpowie, że tak. Ja zdecydowanie tak. Mogę jeszcze dodać, że w większości przypadków scenariusz wyglądał następująco:
- Nauczyciel powiedział, czego trzeba się nauczyć na sprawdzian.
- Wielu uczniów przyszło nieprzygotowanych i dostało oceny niedostateczne.
- Nauczyciel zatem wyznaczył termin poprawy, z braku czasu, o siódmej rano lub o szesnastej, po siedmiu lub ośmiu lekcjach. Uprzedził, że poprawiać w nieskończoność nie można i należy być na tę poprawę absolutnie przygotowanym.
- No i znowu klops – albo nie przyszedł nikt albo przyszli znowu nieprzygotowani" – przytacza sytuację ze szkoły nauczycielka.
Sierocka nie mówi jednak o tym, że za uczniem stoją też rodzice, którzy być może w domu głośno wyrażają swoje osądy, mówią, jacy to nauczyciele są leniwi, niewdzięczni i narzekający na każdym kroku. I może być tak, że dziecko, które jest w domu karmione takimi poglądami, również podświadomie zaczyna je powielać. Przestaje więc doceniać starania nauczyciela i jego poświęcenie. Dzieci w wieku szkolnym chłoną opinie z zewnątrz, a gdy w domu słyszą, że jakaś nauczycielka przesadza, bywa, że tracą szacunek do pedagoga, choć ich osąd nawet nie został wyartykułowany.
Doza zrozumienia może wiele poprawić
Z drugiej strony warto, żeby nauczyciele też spojrzeli na sytuację z dozą zrozumienia i cierpliwości, zamiast od razu oceniać dziecko, że jest złe, leniwe, nieszanujące. Często jego negatywne podejście to nie tylko wina rodziców, ale po prostu kiepskiego systemu edukacji.
"Zatem nic nie można zrobić, skoro ma się do czynienia z takimi ludźmi. Pozostaje jedynie rozdać odpowiednio kije w postaci jedynek i zająć się kolejnym rozdziałem z podręcznika i kolejnym terminem kolejnego sprawdzianu. Liczymy na to, że, obłożone kijami nieuczciwe i niewdzięczne lenie będą bać się bardziej i może zabiorą się wreszcie do roboty" – napisała sarkastycznie Sierocka.
I zaznaczyła, że to nigdy nie jest dobry sposób, choć wielu nauczycieli wciąż kusi się na niego, mimo tego, że nie zgadzają się na taki system pracy, jaki obecnie panuje w szkołach. I dodaje: "Zanim wymierzymy oskarżycielski palec w stronę dzieci, zastanówmy się, czy jest coś, co my dorośli możemy zmienić, aby poprawić sytuację. Jak nie znajdujemy takiej rzeczy, to pomyślmy jeszcze raz. A potem jeszcze raz. I jeszcze raz".
Sierocka zachęca nauczycieli, by dawali uczniom kredyt zaufania, szanowali ich i ich rodziców, bo dbanie o relację przynosi pozytywne efekty. A uczeń, który widzi, że nauczyciel stanie na głowie, żeby nauczyć czegoś klasę, naprawdę zacznie to doceniać i sam weźmie się do pracy. Warto tylko dbać o to, by dziecko nie słuchało w domu o tym, jacy to nauczyciele są źli i niewdzięczni, bo oni często właśnie stają na głowie, by jednak współpraca z dziećmi im się układała i była owocna.