Nauczycielka nie zadaje prac domowych. Jej eksperyment udowodnił, że nic nie dają
Praca dla dziecka, praca dla nauczyciela
Prace domowe to niezwykle gorący temat. Od lat poddawana jest w wątpliwość ich zasadność, z kilku powodów. Po pierwsze, to obciążenie dla dziecka, które i tak ma co robić w szkole przez cały dzień. Po drugie, żeby sprawdzić zadania domowe, nauczyciel też musi wykonać dodatkową pracę. Po trzecie ciężko zweryfikować fakt samodzielnego wykonania danej pracy domowej.
Często podkreśla się, że całą naukę dzieci powinny odbierać w szkole. W domu mają mieć już czas wolny. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że czasem dziecko spędza w szkole wiele godzin, ma to sens. W szkole mojego syna kilka lat temu pani dyrektor, biorąc pod uwagę te wszystkie przesłanki, postanowiła zrezygnować z prac domowych.
Podstawa programowa przytłacza
Jednak to się nie powiodło. Owszem, przez pewien czas ten system funkcjonował, jednak w końcu, pomału, nauczyciele wrócili do dawnych schematów. Tłumaczyli to tym, że po prostu nie da się zrealizować podstawy programowej – potężnej! – pracując tylko na lekcjach. Nie wyrabiali się z materiałem i tyle. O co w tym chodzi, tłumaczy mi nauczycielka języka polskiego z XXVIII LO w Krakowie, Weronika Szelęgiewicz.
Jak zrezygnować z prac domowych, gdy materiału do zrealizowania jest tak dużo?
Pewien problem może istnieć w podstawówkach. Po reformie trzy lata gimnazjum zostały wtłoczone do szkoły podstawowej, więc materiału jest rzeczywiście dużo. Jednak to nie jest tak, że się w ogóle nie da. Ja uczę w liceum i też przeżyłam wiele reform. A mimo wszystko, kilkanaście lat temu, przestałam zadawać prace domowe.
Jak pani do tego doszła?
Dawniej oczywiście zadawałam te prace. Kiedyś uczyłam w pewnej szkole uczniów z bardzo trudnego środowiska. Zadawałam im, na przykład, wypracowanie. I wiedziałam, że oni tego po prostu nie napiszą. Mogłam im wówczas postawić jedynki (bo to było wtedy legalne). Ale postanowiłam przemyśleć moje podejście. Zastanawiałam się, czy jeśli przestanę zadawać te prace, to wyniki matur będą inne. Spróbowałam i co się okazało? Nie było żadnych różnic! Zaczęłam czytać o tym, że uczniowie są przemęczeni, i w końcu naturalnie podjęłam decyzję, że nie będę już zadawać prac domowych.
Jakie plusy wynikają z pani systemu nauczania?
Choćby to, że nie muszę weryfikować, czy te prace są samodzielne. Przecież nie jestem w stanie „wyguglować” wszystkich prac ponad setki uczniów, to nierealne. Z drugiej strony, jeśli praca nie jest samodzielnie napisana, to nie ma żadnej wartości ani dla mnie, ani dla ucznia. Po co w takim razie ona w ogóle jest?
No, ale przecież uczniowie muszą nauczyć się pisać. Kiedy mają to ćwiczyć, jeśli nie w domu?
Robią to podczas lekcji – wtedy piszą te wypracowania. I to nie jest tak, jak na sprawdzianie, że siedzą w ciszy i piszą. Mogą podczas pracy zadawać mi pytania, upewniać się, czy dobrze wprowadzają akapity, kontekst, a ja udziela im informacji zwrotnej, koryguję błędy.
Umówmy się jednak: absolutnie wszystkiego tylko podczas lekcji zrobić się po prostu nie da.
W domu uczniowie czytają lektury, to wystarczy. Robimy też większe projekty, długoterminowe, w grupach. Staram się, żeby 1-2 tego typu prace w ciągu semestru były wykonane. I od razu dodam, że one też nie są całkowicie realizowane w domu – częściowo robimy je podczas lekcji. Uczniowie to lubią, to dla nich rodzaj atrakcji, bo to jest bardzo kreatywna praca, uczy ich także współpracy w grupie.
Wyrabia się pani z programem?
Żadne lekcje mi nie przepadają. Lektury, przerabiam bardzo konkretnie, nie mam z tym problemu, a wręcz zdarza mi się dokładać coś ekstra. Musimy ćwiczyć różne rzeczy, np. notatkę syntetyzującą, pytania do tekstu i czasem jest presja czasu, ale uważam, że wszystko się da, tylko jest to kwestia organizacji.
Co by pani poradziła innym nauczycielom, którzy wciąż mają obiekcje co do rezygnacji z zadawania prac domowych?
Powinni zadać sobie pytanie: po co zadajemy do domu? Czemu ma to służyć? W czasach sztucznej inteligencji, kiedy tak trudno jest zweryfikować fakt, czy praca jest napisana samodzielnie, a nie na przykład, przez program, ma to jakikolwiek sens? Pisanie wypracowania powinno wykształcić w uczniu pewne umiejętności. Więc jeśli nie jest napisane przez niego, to czego go to uczy?
Czytaj także: https://mamadu.pl/170027,ai-chatgpt-czyli-sztuczna-inteligencja-odrabia-za-uczniow-prace-domowe