Dzieci w klasie
Matka nie może zrozumieć toku myślenia nauczycielki. fot. jackf/123rf
Reklama.

Bezczelny sms

"Wieczorem, kiedy już śniłam o niebieskich migdałach, obudziła mnie wiadomość od nauczycielki mojego dziecka. Napisała przed 22 (ale pory już nie chce mi się komentować). Wychowawczyni poprosiła, by każde dziecko przyniosło ryzę papieru do ksero, ponieważ potrzeba kartek do kserówek, testów i innych materiałów.

Serio? Wiedziałam, że szkoła często prosi rodziców o różne rzeczy, ale żeby żądać papieru do ksero? Z czymś takim to się jeszcze nie spotkałam. Jakaś nowa praktyka, czy co?

Przecież płacimy podatki, a to właśnie szkoła, jako instytucja publiczna, powinna zapewniać wszystkie niezbędne materiały do nauki. Rozumiem, że mogą zdarzyć się drobne prośby, ale to, że szkoła poprosiła, by każde dziecko przyniosło ryzę papieru, to w moim odczuciu lekka przesada.

To już nie pierwszy raz, kiedy nauczycielka zwróciła się do nas z prośbą o dodatkowe pieniądze. Jakiś czas temu była zrzutka na klasowe artykuły plastyczne, potem ozdoby świąteczne. Ja naprawdę rozumiem, że życie nie jest tanie, ale to nauczyciele, no w sumie bardziej szkoła, powinna zapewnić dzieciom wszystko, co niezbędne do nauki. My, rodzice, mamy swoje zobowiązania i niestety nie jesteśmy w stanie ciągle ponosić tych dodatkowych kosztów. Czy ja kogoś proszę o pomoc w spłacie kredytu?

Czuję się tak, jakbyśmy byli traktowani jak bankomat, z którego można po prostu wyciągać pieniądze.

Mam dość. Nie zamierzam wydać ani grosza na kolejną 'drobnostkę' do szkoły. To szkoła powinna dbać o to, co jest niezbędne do nauki, a nie obciążać rodziców takimi obowiązkami. Jeśli nadal będziemy pozwalać na takie traktowanie, to kto wie, co będzie następne? Może zaraz będzie zrzutka na nowe ławki, krzesła i tablicę? Ich niedoczekanie".

Chciałabyś podzielić się ze mną swoją historią? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl
Czytaj także: