
Pomoc na wagę złota
Jestem nauczycielką języka polskiego w szkole podstawowej. Zawsze starałam się być blisko swoich uczniów, rozmawiać z nimi oraz pomagać, gdy tylko tego potrzebują. Ostatnio jednak przeżyłam sytuację, która całkowicie mnie zaskoczyła i poruszyła, szczególnie że dotyczyła klasy, w której mam wychowawstwo.
Podczas jednej z lekcji, gdy przygotowywałam prezentację, zauważyłam, że pendrive, który chciałam podłączyć do laptopa, nie działa tak, jak powinien. Zwróciłam się więc do ucznia, który siedział najbliżej, z prośbą o pomoc. Wydawało mi się, że może dzieciaki mają jakieś sposoby na to, gdy komputer nie czyta podłączonych urządzeń. Pomyślałam, że to przecież normalne, że dzieci, które spędzają tyle czasu z technologiami, pomagają nauczycielowi w kwestiach związanych z komputerami.
Zamiast pomocy usłyszałam jednak słowa, które sprawiły, że w pierwszej chwili mnie zatkało. Uczeń powiedział z przekąsem, że "następnym razem warto przygotować takie rzeczy przed lekcją". Zrozumiałam, że to miało być żartem nawiązującym do moich częstych komentarzy na ich przygotowanie do lekcji, ale nie były to słowa, które by mnie rozbawiły. Poczucie zażenowania i zaskoczenie były ogromne. Potem, kiedy poprosiłam innego ucznia, by mi pomógł, usłyszałam, że "lepiej pójść po informatyka, bo on nie będzie dotykał nauczycielskiego sprzętu".
Zamiast życzliwości, sarkazm
W pierwszej chwili nie wiedziałam, jak zareagować. W sumie to mnie zamurowało. W głowie zaczęły mi się kotłować myśli: "Skąd w dziecku taka uszczypliwość? Czy taki brak szacunku do pedagoga wyniósł z domu? Przecież wcześniej nie spotkałam się ze strony tej klasy z takim chamstwem". Zawsze starałam się budować z uczniami pozytywne relacje, rozmawiać z nimi o ważnych rzeczach, a teraz poczułam się, jakby moja prośba była traktowana z lekceważeniem.
W takich chwilach nie mogę nie zastanowić się, gdzie zgubiły się wartości, które kiedyś były dla dzieci czymś naturalnym. Szacunek, pomoc, zrozumienie – wydają się jakby coraz bardziej odległe, a zamiast tego młodsze pokolenie jest bardziej skupione na własnych wygodach i ignorowaniu otaczających ich dorosłych. kiedyś, gdyby uczeń się tak odezwał do nauczyciela, czekałaby go od dyrekcji kara. Teraz nauczyciel spuszcza wzrok i szuka pomocy u innych nauczycieli.
Choć nie wiem, co jest przyczyną takiego zachowania, jedno jest pewne: tego typu sytuacje są dla mnie trudne do zrozumienia i przepracowania. Mam nadzieję, że jako nauczyciele będziemy potrafili jeszcze wychować dzieci na ludzi, którzy będą szanować innych, niezależnie od wieku, stanowiska czy roli. Na razie jednak mam wrażenie, że z roku na rok z szacunkiem i dobrymi manierami jest coraz gorzej. Obawiam się, że nasze społeczeństwo całkiem odejdzie od wartości, których tak bardzo potrzebujemy.