Do wszystkich kobiet, które zostają z dziećmi, gdy mężowie pracują. Widzę was

Magdalena Woźniak
13 grudnia 2022, 13:34 • 1 minuta czytania
Jest południe, kiedy piszę te słowa. Za oknem świeci słońce, śnieg zatrzymał się na chwilę w białym puchu, który wygłusza dźwięki miasta. Lśni w słońcu.
Kobiety są silne, unoszą więcej, niż nam się wydaje. Fot. Jennifer Murray/ Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Nie potrafię zliczyć ilości działań, jakie wykonałam od rana. Po nie całkiem przespanej nocy (nie śpię spokojnie, kiedy jestem sama z dzieckiem w domu), dzień zaczął się cicho. Kiedy nie jedziemy do przedszkola, córka śpi jeszcze godzinę, czasem dwie, dłużej ode mnie. To mój święty czas, chociaż w tygodniu jakąś jego część przeznaczam na pracę.


Mam ten niewiarygodny przywilej, że mogę pracować z domu. Czasami jednak ten przywilej w połączeniu z energiczną pięciolatką zamienia się w trudny poranek, przedpołudnie, trudny dzień, a czasem trudny tydzień.

Dlaczego jestem sama z córką? Mój partner często wyjeżdża służbowo, coraz częściej, w związku ze zmianą stanowiska. Czy to jest dla mnie ok? Niezupełnie, ale czy ktoś kiedyś obiecał nam, że życie będzie zawsze ok?

Wiem, że tam jesteście

Wiem, że takich kobiet jak ja jest więcej. Tylko w moim najbliższym otoczeniu kilka. Hej, silne kobiety, chcę powiedzieć, że was widzę. I wiem, że czasem jest ciężko. Wiem też, że nie zamieniłybyście swojego życia na inne. Nawet kiedy z bezsilności ciekną łzy.

Dziś przygotowałam już trzy posiłki, zadbałam o jeden bolący brzuch, wyciszyłam mały wulkan złości, zachwyciłam się śniegiem za oknem, otworzyłam dwa okienka z dwóch kalendarzy adwentowych i włączyłam trzy odcinki bajki. Wyciągnęłam pudło z klockami, które okazało się za ciężkie dla małych rączek, zwróciłam uwagę, że pokrywka od niego to nie talerz na ciastka, przełożyłam ciastka, wytarłam pokrywkę z okruchów…

Tak wyglądają nasze dni. Po skończonej pracy, która jest moją swoistą odskocznią, zajmę się przygotowaniem obiadu, żeby chora istota rozgrzała się czymś wartościowym. Odpuścić? Który krok? Tutaj nie ma miejsca na przerwy od macierzyństwa, dziecko trwa przy naszym boku i potrzebuje naszej opieki.

Nie jestem pewna, co teraz oglądają "inni wszyscy", za każdym razem, kiedy zbliża się wieczór i myślę: włączę sobie serial – zasypiam przy równym oddechu mojej córki.

Wiem, że takich kobiet jak ja jest więcej. Czasem mają więcej niż jedno dziecko, a partner wyjeżdża na całe tygodnie. Wiosek wychowujących dziecko już nie ma, placówki odpadają, kiedy pojawia się czerwony od kataru nos. Zawsze na początku i na końcu zostaje matka. Silna kobieta, która uniesie, podniesie, otuli, wytrze ten mały nieszczęsny nosek.

Każdy czas w życiu ma znaczenie

Może nie umiem znaleźć okazji do włączenia najnowszego sezonu "Białego lotosu", ale znam na pamięć wszystkie odcinki Muminków. Zachwycam się śniegiem, jak córka, nie klnę pod nosem, że zimno i auto trzeba odśnieżyć.

Cieszę się, kiedy możemy razem przygotować pierniki, a ich zapach wypełnia dom. Wczoraj odtańczyłyśmy układ do melodii pralki, po zakończonym programie prania. Takie mamy życie, pełne małych i większych radości.

I czasem również łez i krzyku, bo nic nie jest czarno-białe, a moja córka i ja od początku naszej wspólnej drogi bardzo intensywnie eksplorujemy emocjonalność.

Ostatnio taką emocją jest tęsknota. Ona tęskni za tatą, ja za partnerem. I boję się, czy kiedy wróci, będziemy mieć jeszcze wspólne pola do rozmowy. Lęki mijają, kiedy przekracza próg naszego domu, który razem stworzyliśmy. Kiedy mówi: jestem dla was, powiedz, co mogę zrobić, żeby było ci lżej.

Czytaj także: https://mamadu.pl/168721,matczyny-niepokoj-zostawilam-dziecko-z-ojcem-i-myslalam-ze-oszaleje