"Desperacko pragnę kogoś, kto mnie wysłucha. Kogoś, kto się mną zaopiekuje" - poruszający wpis mamy

Martyna Pstrąg-Jaworska
27 września 2022, 16:32 • 1 minuta czytania
Matki dzieci, które mają zaburzenia rozwoju i emocjonalne problemy, nie otrzymują z otoczenia wsparcia. Nikt nie rozumie, że ich dzieciom potrzebna jest miłość i cierpliwość, a nie kolejny komentarz o niegrzecznym dziecku. Oto list matki, która po prostu pragnie, by ktoś ją wysłuchał.
Matki dzieci z zaburzeniami rzadko otrzymują wsparcie, są tylko oceniane. screen Instagram Catie Atkinson
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

"Pewnej nocy uciekłam do swojego łóżka i szlochałam. Stłumiłam swój krzyk bezsilności, przyciskając twarz do poduszki. Moja klatka piersiowa unosiła się z każdym ciężkim oddechem, gdy pozwalałam, by ból wylewał się ze mnie. I płakałam tak mocno, że aż bolało.


Macierzyństwo ostatnio mnie bardzo wyczerpało i sprawiło, że jestem przytłoczona. A przede wszystkim bardzo samotna.

Jestem pośrodku tego wszystkiego związanego z wychowaniem dziecka i to jest taki bałagan. Brak ładu, który dodatkowo sprawia wrażenie izolacji, ponieważ nie mam do czynienia z typowymi rodzicielskimi problemami. Mam do czynienia z dzieckiem, które wydaje się zbyt duże, by mieć bunty i które zmaga się z opóźnieniami rozwojowymi.

Jasne, razem ze mną jest mąż, który jest wspaniały i mam też kilku cudownych przyjaciół i rodzinę, z którą nie zawsze się dogadujemy, ale starają się być obecni. Jeśli prawdą jest, że 'do wychowania dziecka potrzeba wioski', to w naszej są poważne braki.

Uważam, że ja, jako mama 'trudnego' dziecka, powinnam dostać wsparcie. Desperacko go potrzebuję, ale przez większość czasu, w którym jestem mamą, nie czuję, żeby ktoś mi je dawał. Czuję się samotna.

Kiedy masz dziecko z problemami behawioralnymi i rozwojowymi, tłum, który cię otacza, zaczyna się przerzedzać. To okropne, bo nie tylko ja czuję się sama, ale widzę też, że moje dziecko również na tym cierpi. Takie „trudne” dzieci cierpią i potrzebują dużo miłości, a najczęściej otrzymują brak cierpliwości. I wielu odwraca się do nich plecami.

Wszystko, czego chcę, to aby ktoś mnie wysłuchał i współczuł, ale współczucie zwykle wychodzi przez okno, gdy ktoś widzi, że moje dziecko ma atak. Pozostaje mi tylko zmierzenie się z jego osądzającym wzrokiem, bo 'jego dziecko nigdy by się tak nie zachowało'.

Tęsknię za kimś, kto by się troszczył, ale zamiast tego jestem sama, ponieważ wydaje mi się, że w społeczeństwie współczucie ma pewną granicę. A ta nie rozciąga się na napady mojego dziecka. I najwyraźniej także moje macierzyństwo na tę granicę również się nie łapie.

Więc zmagam się z czymś, co wygląda jak odizolowana wyspa.

Siedzę z dzieckiem w jakimś dołku. Ja szukam pomocy i wpisuję nasze nazwisko na wszelkie listy oczekujących, by zdiagnozować problemy rozwojowe mojego dziecka. Pracuję nad swoją cierpliwością i staram się być wsparciem dla mojego dziecka. Staram się wytłumaczyć moim przyjaciołom i rodzinie, że moje dziecko walczy i potrzebuje cierpliwości i miłości, ale moje słowa najczęściej rozpływają się w powietrzu. Albo jakbym uderzała grochem o ścianę. Nie znajdę to zrozumienia i współczucia. W ich oczach mam po prostu „kłopotliwe i niegrzeczne dziecko”, co wynika z moich złych metod wychowawczych. I nawet w najlepsze dni, kiedy jestem taka dumna z zachowań mojego malucha, oni widzą same problemy wychowawcze.

Powoli nie tylko ja jestem coraz bardziej odizolowana, ale moje dziecko również jest spisane na straty jako dziecko, któremu już nic nie pomoże.

I nie umiem powstrzymać strachu, że nawet w ogromnym postępie rozwojowym i emocjonalnym, które wykona moje dziecko, już zawsze wszyscy dookoła będą je widzieć w tym świetle przeszłości, gdy był 'kłopotliwym i niegrzecznym dzieckiem'. I nikt go tak naprawdę nie będzie widział.

Serce mnie boli, gdy patrzę na moje maleństwo, które nie jest już takie małe. Płaczę w poduszkę w moim łóżku, a gdy łzy wysychają, staram się zebrać siły, by przybrać postawę dzielnej mamy z beztroską twarzą, bo muszę ochronić moje dziecko przed bólem.

To, czego desperacko pragnę, to kogoś, kto mnie wysłucha. Kogoś, kto się mną zaopiekuje. Kogoś, kto okaże współczucie mojej córce i zrozumienie dla mnie. Ale to wydaje się być niemożliwe.

Ci, którzy mieszczą się w normach i 'ramach', otrzymują wsparcie od otoczenia. Kiedy wychowujesz tak samo jak twoja rodzina i przyjaciele lub gdy twoje dziecko zachowuje się w społecznie akceptowane sposoby. Ale jeśli jako rodzic musisz toczyć walkę, zazwyczaj jesteś w tym sama. Docierasz do ludzi, którzy też liczą na wsparcie i dadzą ci ramię, na którym się można wypłakać, ale zamiast tego najczęściej otrzymujemy bolesne komentarze i uniesioną brew. Więc przestajesz sięgać po pomoc, ponieważ to tylko zwiększa twój ból i sprawia zawód. Ale w głębi duszy nigdy nie przestaniesz tęsknić za kimś, kto po prostu wysłucha.

Bo nikt nie chce żyć samotnie, zwłaszcza kiedy całe życie musi walczyć.

Potrzebujesz kogoś, kto będzie kochał ciebie i twoje dziecko. Kto będzie szedł obok ciebie, oferując wsparcie i silne ramię, na którym można płakać, gdy dzień był zbyt ciężki. Potrzebujesz kogoś, kto dostrzeże piękno w twoim dziecku i zauważy, jak wiele w nim pięknych emocji. I będzie umiał je wspierać i dopingować. Kibicować mu, gdy wydaje się, że świat jest przeciwko niemu i próbuje mu zaszkodzić.

Matki takie jak ja potrzebują wsparcia bardziej niż ktokolwiek. Ponieważ nadzieja wyrasta z miłości, a my desperacko potrzebujemy ich obu".

Źródło: tłumaczenie z herviewfromhome.com

Czytaj także: https://mamadu.pl/161068,jak-okazac-wsparcie-drugiej-mamie-warto-tego-sie-nauczyc