Przedszkole zmusza rodziców do zakupu podręczników. To niezgodne z prawem
Dzieci w szkole podstawowej dostają książki za darmo. A dla takich maluchów trzeba samemu kupować? Jak to jest? „Podręcznik, jak to poważnie brzmi”, usłyszałam od jednej z matek na zebraniu. „To oni już muszą się uczyć?”, zmartwił się inny rodzic. Nikt jednak nie zadał na głos podstawowego pytania, szeptano o tym dopiero w szatni. A mianowicie: „89 zł to dużo. Czemu to my mamy kupować te książki? Czy nie powinno to być w gestii przedszkola?”.
Edukacja w przedszkolu jest bezpłatna
Okazuje się, że ten rodzic słusznie się zastanowił. Na stronie MEiN czytamy:
"Zmuszanie rodziców do kupowania książek, kart obserwacji, kart pracy jest nieuprawnionym nakładaniem na rodziców dodatkowych opłat za korzystanie przez ich dzieci z wychowania przedszkolnego. Takie działanie nie ma podstaw prawnych. Dyrektor przedszkola nie ma upoważnienia prawnego, faktycznego do ustanawiania jakichkolwiek obowiązkowych opłat dla potrzeb realizacji zadań oświatowo-wychowawczych. Gwarantuje to Konstytucja RP i Prawo oświatowe".
Jedyne, za co musimy płacić w przedszkolu, to wyżywienie. Więc jak to jest, że kupujemy te książki? Że robimy też gigantyczne wyprawki, z nożyczkami, co pół roku nowymi, na czele? Cóż, dyrektorzy placówek przedszkolnych po ciuchu liczą zapewne na niewiedzę oraz potulność rodziców. Podczas zebrania ogłasza się w formie polecenia: „Składamy się na podręczniki”. I tyle. Nikt nie protestuje, czyli wszyscy się zgadzają.
A to jeszcze nie koniec. "Podstawa programowa wychowania przedszkolnego, jak i rozporządzenie w sprawie świadectw, dyplomów państwowych i innych druków szkolnych nie przewidują korzystania w edukacji przedszkolnej z książek, kart pracy czy kart obserwacji dziecka" - podaje dalej MEiN.
Również narzucanie nam, rodzicom, obowiązku kupowania plasteliny, kredek, farb, nożyczek, krepiny, bloków rysunkowych i innych pomocy, nie ma podstawy prawnej. Jedyne, co rzeczywiście musimy zapewnić naszym pociechom, to chusteczki higieniczne i kapcie.
Co stoi po stronie przedszkola?
Dyrekcja placówki powinna zadbać o bezpieczne i higieniczne warunki nauki, wychowania i opieki oraz wyposażyć przedszkole w odpowiedni sprzęt i pomoce dydaktyczne. Nie musi natomiast kupować dla dzieci podręczników, ponieważ nie są, według podstawy programowej, potrzebne. Pytanie tylko, czy to słuszne podejście.
Tańce, gry i zabawy to czasem za mało
W gruncie rzeczy chcemy przecież, żeby nasze pociechy się rozwijały, a te książki w tym pomagają. Trudno sobie wyobrazić, co miałyby robić nauczycielki z dziećmi przez trzy lata, jeśli nie mogłyby ich uczyć. Wciąż tylko śpiewać piosenki i pilnować, żeby nikt nie zrobił sobie krzywdy? Przecież wielu rodziców chętnie kupi te podręczniki. Szkoda tylko, że stawia się nas przed faktem w sposób tak bezceremonialny i kategoryczny.
Uczciwiej byłoby jasno powiedzieć, że przedszkola nie jest stać na zakup podręczników albo, że wręcz nie wolno mu tego zrobić. Czemu nauczyciele mają bazować tylko na kserowanych kolorowankach i wycinankach z kartonu? Nie chodzi też o to, by zapędzić dzieciaki w kierat nauki. Niektóre zestawy książek są tak ładne, że aż szkoda, żeby z nich nie korzystać. Tam są naklejki, labirynty, łamigłówki, piękne ilustracje. Kupmy je, będzie dobra zabawa i cenna nauka. Inaczej brzmi, prawda?