Rodzice, czy wyście oszaleli?! Korepetycje w tym wieku to jakiś obłęd
Obok tych szaf do oddania i tych potrzebujących butów zimowych w rozmiarze 24, na grupach można też dowiedzieć się, kto najlepiej robi w okolicy włosy, a kto paznokcie. W tej kopalni nie brakuje też ogłoszeń typu "szukam korepetytora dla dziecka". Nie ma w tym nic dziwnego, kiedy rodzice szukają chemika dla licealisty, ale są i ciekawsze oferty.
Lato w pełni więc szukam korepetytora
Zaintrygowało mnie to, że rodzice szukali korepetycji dla dzieci w zasadzie już od rozdania świadectw. Zupełnie, jakby cenzurki ich zaskoczyły, otworzyły im oczy na problem, na to, że dziecko nie radzi sobie tak dobrze, jakby oczekiwali. Te posty żyły całe wakacje, ludzie polecali sobie nauczycieli i zachwalali, że latem dziecko spotyka się z nimi z przyjemnością i w końcu rozumie.
No i Jaś i Kacper, a także Ola i Małgosia, dwa razy w tygodniu całe lato jeździli na lekcje matematyki, chemii, biologii, polskiego... W czasie, kiedy powinni byli odpocząć, tłukli zadania z funkcjami trygonometrycznymi i obliczali energię cieplną. Powiedzmy, że to jeszcze w przypadku dzieci z ogromnymi problemami w szkole czy wielkimi ambicjami dałoby się przełknąć.
Jednak ramię w ramię na korepetycje chodzą też pierwszoklasiści. Tak, te siedmioletnie dzieci, które dopiero uczą się łączyć litery w słowa, a ich nauka powinna sprowadzać się do ćwiczenia czytania.
Korepetytor języka polskiego, poziom: 1 klasa podstawówki
Niezmiennie jednak najbardziej zaskakująca jest ilość rodziców, którzy szukają korepetytora, który 7-latka nauczy czytać, dodawać w zakresie do 20. Można by strzelać w ciemno, że dziecko nie umie tego robić, jednak nie zawsze jest to prawda. Rodzice na pytania zdziwionych znajomych mówią, że chcą dać dziecku "lepszy start".
Szanuję, wiadomo, że mama czy tata chcą dla swoich dzieci jak najlepiej, ale czy dziecko 3 września, czyli po jednym dniu zajęć w szkole, w czasie których głównie pokazywano mu, gdzie jest toaleta, a gdzie biblioteka, naprawdę musi perfekcyjnie czytać? Czy jeśli nie umie jeszcze, to jest to powód do niepokoju i koniecznie trzeba inwestować w jego "start"?
Kiedyś pokazywałyśmy na mama:Du, dlaczego przedszkolak nie powinien jeszcze pisać. Dziś przypominamy, że dziecko chodzi do szkoły po to, żeby się w niej uczyć, m.in. czytać. Mało tego, w samej szkole to się nie stanie. Z dzieckiem, które dopiero poznaje literki, rodzic czasem musi usiąść i poćwiczyć.
Jeśli chodzi o klasy 1-3 wierzę, że my rodzice jesteśmy w stanie być korepetytorami naszych dzieci. Mało tego - powinniśmy nimi być. Ale uwaga, nie odrabiać za nie lekcji, tylko pomóc im odnaleźć przyjemność w tym, co sprawia im trudność.
Dziecku się czasu nie poświęca
To jest zdanie, którego my - zapracowani rodzice - nie chcemy słyszeć. Bo od rana w pracy, potem sprzątanie, gotowanie i fajnie, jakby już dziecko nic od nas nie chciało, no ewentualnie bajkę na dobranoc możemy włączyć i paznokcie obciąć. Ale nie, to tak nie działa. Jeśli jesteś rodzicem, dziecko powinno być twoim priorytetem.
Jasne, że pracujemy, żeby miało gdzie mieszkać i co jeść. Ale sprzątanie łazienki nie może być ważniejsze niż czas z dzieckiem. Jeśli uczeń radzi sobie gorzej niż rówieśnicy z czytaniem czy liczeniem - róbcie to razem. Dzieci, którym rodzice czytają, nie tylko nawiązują z nimi relację, ale też szybciej się uczą.
Książka staje się naturalnym towarzyszem, dziecko samo też chętniej po nią sięgnie. A za każdym razem, jak sięgnie - zachęcaj, aby czytało, choć jedno zdanie, potem dwa, stronę, rozdział. Niech czytanie kojarzy się z przygodą, rozrywką, a nie tylko czytanką z podręcznika, którą trzeba wykuć na blachę, bo inaczej nie będzie deseru.
Podobnie z liczeniem, uczmy dzieci przez zabawę, nawet najdroższy korepetytor nie zastąpi dziecku czasu z rodzicem, który cierpliwie wspiera je i kibicuje.
Zapłacę, nie będę się martwić
Wielu rodziców szukających korepetytora dla dziecka mówi wprost - wolą wziąć nadgodziny i zapłacić profesjonaliście. Tylko czy dziecko z pierwszej klasy naprawdę tego potrzebuje? Jeśli po lekcjach spędza czas w świetlicy, potem ma lekcje czytania, kreatywną matematykę, piłkę nożną, basen i oczywiście lekcje angielskiego, to ile wolnego czasu mu zostaje?
Koleżanka ma córkę w drugiej klasie podstawówki, na rozpoczęciu roku szkolnego dowiedziała się od innych rodziców, że to już czas na wprowadzenie drugiego języka obcego, bo sam angielski nie wystarczy na "porządny start". - Zdaje się, że tylko Julka z całej klasy nie ma dodatkowych lekcji języka. Może to błąd?- zastanawia się Daria.
Trzy razy w tygodniu uczy się angielskiego Kacper, trzecia klasa podstawówki. - Naprawdę dużo umie, musi tylko dopracować wymowę - powiedział ostatnio jego tata. Nie pytam, czy chłopiec chodzi do logopedy, choć słyszę, że powinien.
Po minie taty wiem, że Kacprowi brak czasu na takie przyziemne sprawy jak ćwiczenie wymowy języka ojczystego. Problem jest duży, ale Kacper ma mieć dobry start, więc uczy się dwóch języków obcych. Z wady wymowy może wyrośnie...
Ambicje a predyspozycje
- Mi się wydaje, że rodzice chcą w ten sposób spełnić własne ambicje - mówi Martyna. - Sama ma dzieci w wieku przedszkolnym, ale kiedy rozmawiamy o wspólnych znajomych, których dziecko jest zajęte od poniedziałku do piątku od 8.00 do 19.00, łapie się za głowę. - A kiedy ta mała się bawi? - pyta retorycznie.
Nie bawi się. Pokutuje, że nie ma talentu matematycznego, który ma tata, ale nie mógł go rozwijać, bo w czasach, kiedy sam był dzieckiem, nie miał się gdzie uczyć dodatkowo. Jego córka ma gdzie i nie ma znaczenia, że wolałaby w tym czasie iść na rower z tatą albo pobawić się z koleżanką lalkami, które, jak na sklepowej wystawie prężą się na półkach w jej pokoju.
Ma 8 lat, zaczęła drugą klasę i ma na głowie więcej niż niejeden dorosły. Wszystko w imię "lepszego startu". Ale czy będzie umiała z tego skorzystać, skoro już dziś nie ma czasu żyć? Czas pokaże.
Czytaj także: https://mamadu.pl/138775,zajecia-dodatkowe-dla-dzieci-kto-powinien-wybierac-zajecia-dodatkowe