Te statystyki były niemożliwe, a są faktem. Pierwszy raz w historii świata zdarza się takie zjawisko
- O spadku poziomu dzietności mówi się już od wielu lat. Okazuje się jednak, że to nie tylko problem naszego kraju - według badań na całym świecie jest za mało dzieci.
- W stosunku do liczby osób po 65. roku życia, według statystyk, małych dzieci do 5. roku życia jest zbyt mało. To oznacza brak zastępowalności pokoleniowej.
- Obecnie na świecie mamy do czynienia z globalnie starzejącym się społeczeństwem, co według brytyjskich badaczy oznacza w przyszłości m.in. problemy z gospodarką.
Coraz więcej starszych ludzi
Jak podaje brytyjski dziennik "Financial Times", na świecie po raz pierwszy w historii jest więcej emerytów niż dzieci. W artykule Iana Goldina, profesora zajmującego się globalizacją i rozwojem ludzkości na Oksfordzie, możemy dowiedzieć się, że żyjemy w czasie, w którym na naszej planecie żyje więcej osób po 65. roku życia niż dzieci do 5. roku życia. Takie statystyki są w Wielkiej Brytanii, większości krajów Europy, a także w Japonii.
Oznacza to, że ludność na świecie staje się społeczeństwem starzejącym się. To zjawisko można już od kilku lat odnotować w Polsce. Zawsze jednak zrzucaliśmy to na politykę i warunki gospodarcze w naszym kraju. I, choć nikt nie mówi, że to nadal nie są decydujące czynniki, to na całym świecie jest podobna tendencja, jeśli chodzi o decyzję o powiększeniu rodziny i ta dotycząca umieralności.
Według badań Goldina wynika, że do 2030 roku na ziemi będzie żyło ponad 1 miliard osób powyżej 65. roku życia, w tym 200 mln ludzi powyżej 80 lat. Naukowiec policzył, że to oznacza, że w ciągu 20 lat w naszym społeczeństwie podwoi się liczba ludzi starych. Wszystko to jest wynikiem coraz bardziej rozwiniętej medycyny, która jest w stanie ratować ludzi starszych i przyczynia się do długowieczności. Statystyki są też jednak bezlitosne i pokazują też, że np. w Polsce dzietność diametralnie spada, nawet względem 10 lat wstecz.
Dzietność coraz niższa
Goldin zauważa, że ta tendencja spadku dzietności może być zaskakująca, ale gdy przyjrzymy się temu bliżej, staje się to logiczne. Ludzie są coraz bardziej świadomi, że żyjemy w naprawdę trudnym czasie. Mamy świadomość klęsk żywiołowych i zmian klimatycznych. Do tego dochodzą trudne warunki, jeśli chodzi o gospodarkę, często politykę czy konflikty zbrojne. Naukowiec sprawdził, że już teraz można zauważyć mniejszą dzietność spowodowaną doświadczeniami kulturowymi, wojna, religią czy poziomem dochodów.
Wszystko to składa się na to, że obecnie na ziemi jest zbyt mało dzieci poniżej 5. roku życia, żeby doszło do zastępowalności pokoleniowej. "Stany Zjednoczone i kraje tak różne jak Włochy, Korea Południowa, Japonia, Węgry, Polska, Rosja, Chiny i Brazylia odnotowują rekordowo niskie poziomy dzietności i nawet Indie znajdują się poniżej poziomu zastępowalności. W istocie, ponad połowa przewidywanego wzrostu populacji w ciągu następnych 30 lat będzie miała miejsce jedynie w ośmiu krajach świata.
Spadek dzietności połączony ze wzrostem długości życia prowadzi do gwałtownego starzenia się społeczeństw" - pisze we wspomnianym artykule Goldin. Już kilka miesięcy temu podobnych obserwacji dokonano w Polsce - Główny Urząd Statystyczny opublikował dane dotyczące spadku dzietności w Polsce na przestrzeni ostatnich 10 lat. Statystyki jasno tam mówią, że za 100 lat będziemy mieli w Polsce o połowę mniej Polaków, niż jest ich obecnie.
Obciążenie gospodarki przez starszych
Profesor przestrzega, że taka sytuacja dzietności i starzenia się społeczeństwa może mieć fatalne skutki. Cała gospodarka może zacząć się chwiać i upadać, bo - najprościej mówiąc - im więcej starszych ludzi, tym więcej trzeba im wypłacić emerytur. Na ich miejsce nie będzie jednak młodych ludzi, którzy na ten emerytury będą pracować. Im mniej pracowników, tym będzie potrzeba większych oszczędności, żeby zapewnić godny byt tym, którzy pracować już nie mogą.
To z kolei prowadzi do mniejszej konsumpcji, z wyjątkiem usług dla osób starszych. Starzenie się społeczeństwa sprawia także, że coraz bardziej widoczne będą różnice dochodowe i majątkowe - im społeczeństwo jest bogatsze, tym dłużej będzie żyło, bo stać je na leczenie i doraźne środki pomocy lekarskiej. Im biedniejszy kraj i ludzie - tym umieralność będzie wyższa. Naukowiec uważa, że jedynym rozwiązaniem nie jest wcale zdecydowanie się na większą liczbę dzieci i w ogóle zwiększenie dzietności, bo to trochę nierealne. Uważa, że lepiej byłoby się skupić na poprawie zdrowia, wydłużeniu życia zawodowego, zwiększeniu produktywności i powiększeniu zjawiska oszczędzania.
"Jeśli przestaniemy przekładać na później problemu demograficznej bomby zegarowej, możliwe będzie osiągnięcie stabilnych i zrównoważonych społeczeństw, co zapewni lepsze życie tak przyszłym pokoleniom, jak i obecnym" - podsumowuje profesor Goldin.
Czy nie uważacie, że to niepokojące, że nikt już nie wierzy w podniesienie poziomu dzietności, a wszyscy raczej się skupiają na złagodzeniu efektu starzejącego się społeczeństwa?
Czytaj także: https://mamadu.pl/163462,coraz-mniej-dzieci-w-polsce-niska-dzietnosc-to-wina-polityki