Główny Urząd Statystyczny udostępnił pierwsze dane dotyczące Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2021 - statystyki na temat wskaźnika dzietności budzą niemałe zdziwienie. Jak może być tak dobrze i tak źle równocześnie?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Z badań Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w stosunku do roku 2011, dzietność ogólna w Polsce delikatnie wzrosła.
Nie ma się jednak z czego cieszyć, bo przyglądając się bliżej statystykom i mapie, która je obrazuje, widać, że dzietność w niektórych miejscach Polski dramatycznie spadła.
Jeśli niski poziom dzietności utrzyma się na obecnym poziomie, za 100 lat będziemy mieli o połowę mniej Polaków niż obecnie.
Jest nas coraz mniej
Główny Urząd Statystyczny opublikował wstępne raporty po zakończeniu Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2021. Jeden z wyników został zobrazowany i udostępniony w mediach społecznościowych jako mapy Polski porównujące poziom dzietności w kraju.
Pokazano, jak wskaźnik dzietności wyglądał w 2011 roku oraz 2021 roku (równe 10 lat różnicy). Wyniki można obserwować gołym okiem, bo na mapie wskaźnik zaznaczony jest kolorami – im ciemniejsze pomarańczowe i czerwone obszary, tym wyższy współczynnik dzietności, czyli total fertility rate.
Z mapy i statystyk na niej zawartych widać wyraźnie, że poziom dzietności w Polsce drastycznie spada w niektórych województwach i powiatach. I to sporo poniżej tego, żeby pokolenia się zastępowały, bo żeby była zastępowalność w dzietności ogólnej, musi być przynajmniej 2,1 dziecka na kobietę, a my w 2021 roku mamy 1,32.
W związku z tym już teraz widać, że nasze społeczeństwo jest coraz mniejsze, bo rodziny mają coraz mniej dzieci i wielu dorosłych w ogóle się na potomstwo nie decyduje. Według statystyk udostępnionych przez GUS, jeśli taka tendencja się utrzyma, za 100 lat będziemy mieli społeczność polską o ponad połowę mniejszą niż obecnie.
Obrazując to za kontem facebookowym Kartografia ekstremalna: "Otóż zakładając utrzymanie się tego wskaźnika, 100 dzisiejszych rodziców będzie miało tylko 66 dzieci i 44 wnuków. W przeciągu stulecia ubędzie ponad połowa Polaków".
Kobiety nie chcą rodzić dzieci
Według statystyk GUS-u w niektórych województwach i powiatach jest dużo gorzej niż w innych. Na szczególną uwagę zasługują tereny przygraniczne zarówno na wschodzie i zachodzie, jak i na północy i południu kraju. Obecnie wyższa dzietność w okolicach 1,60-2,08 występuje tylko w mazowieckim, wielkopolskim, małopolskim i pomorskim.
W tych województwach występują pojedyncze powiaty, w których ten wskaźnik aż tyle wynosi, ale generalnie rzecz ujmując – w całym kraju dzietność jest niewyobrażalnie niska. Można przypuszczać, że wynika to ze świadomości społecznej dotyczącej polityki prorodzinna w naszym kraju. Co z tego, że rząd zapewnia wiele świadczeń dla rodzin, jeśli kobiety boją się zachodzić w ciążę z powodu ustawy antyaborcyjnej czy braku pomocy państwa dla dzieci niepełnosprawnych.
Nieważne, że w 2011 roku ogólny współczynnik dzietności był niższy niż obecnie, bo wynosił 1,297, a w 2021 roku wynosi 1,320. Patrząc na aktualne statystyki widać większe rozbieżności, bo 10 lat temu dzietność w całym kraju była równomierna (cała mapa była pomarańczowa) – tylko Opole miało dzietność poniżej 1. Obecnie poniżej 1 punktu jest aż ok. 20 powiatów i – jak widać nawet po samych kolorach – dzietność nie jest równomiernie rozłożona w całej Polsce.
Spadek dzietności może też wynikać częściowo ze zmian spowodowanych zanieczyszczeniem środowiska (boimy się katastrof naturalnych), względ ów finansowych (świadomie nie decydujemy się na więcej niż 1-2 dzieci) oraz coraz bardziej powszechnych problemów z płodnością.