"Moja córka nie zaprosiła na urodziny koleżanki z klasy. Jej matka poszła z tym do wychowawczyni"
Przygotowania do urodzin
"Przez ostatnie dwa lata, przez pandemię, nie organizowaliśmy i co do zasady nie puszczaliśmy córki na żadne przyjęcia urodzinowe. Widziałam, że mała czuła się poszkodowana, bo rodzice innych dzieci nie mieli takich oporów i czasami bywało, że nasza córka jako jedyna nie uczestniczyła w jakimś przyjęciu czy wycieczce.
W tym roku postanowiłam jej to zrekompensować i wyprawić takie przyjęcie, o jakim marzyła: z mnóstwem kolorowych balonów, jej ulubionymi przekąskami i dużym tortem. Wcześniej, wspólnymi siłami, przygotowywałyśmy piękne zaproszenia i wymyśliłyśmy motyw przewodni urodzin: dzieci miały przebrać się za postaci z ulubionych bajek.
Mieszkamy w domu, więc przyjęcie zaplanowaliśmy w ogrodzie. Miało być dużo atrakcji, więc dzieci, które moja córka zaprosiła na imprezę, dużo o tym rozmawiały w szkole. Łącznie moja córka zaprosiła 15 dzieci, głównie ze swojej klasy.
Nie każdy dostał zaproszenie
Ale jak to w życiu bywa, nie każdy w klasie dostał zaproszenie na urodziny: wiadomo że mamy ograniczenia, jeśli chodzi o organizację tego typu przyjęcia. Chodzi mi nie tylko o wielkość domu czy zapewnienie przekąsek, ale przede wszystkim opiekę nad dziećmi. Poza tym, a raczej przede wszystkim, wychodzę z założenia, że skoro to dzień mojego dziecka, to może zaprosić na przyjęcie kogo chce. A wiadomo, że nie wszystkich w klasie lubi.
Wieść o 'superprzyjęciu' mojej córki szybko się rozeszła. Dzieci pokazywały sobie nawzajem zaproszenia na imprezę i przeżywały, za kogo się przebiorą. Zaproszone zostały prawie wszystkie dziewczynki z klasy. Kiedy zobaczyłam, że na liście gości mojej córki zabrakło jednego imienia, zapytałam dlaczego tę dziewczynkę pominęła.
Córka odpowiedziała, że ta koleżanka nie jest dla niej zbyt miła: przezywa ją i obgaduje, co w przypadku tej klasy jest dosyć sporym problemem. To racjonalny powód: powiedziałam, że rozumiem i zakodowałam, że przy najbliższej okazji warto będzie poruszyć ten temat z wychowawczynią mojego dziecka.
Szkolna afera
Jednak nie zdążyłam, bo to wychowawczyni była zmuszona poruszyć inny temat ze mną. Okazało się, że dziewczynka, której moja córka nie zaprosiła na imprezę urodzinową, poskarżyła się mamie. Domyślam się, że nie było jej miło i gdyby to ode mnie zależało, to nie dzieliłabym tak klasy i zaprosiła wszystkie dzieci. Ale z drugiej strony... dlaczego mam to robić? Zwłaszcza, że ta dziewczynka uprzykrza mojej córce życie.
Matka zrobiła aferę u wychowawczyni, że to 'szczucie' na jej córkę, że moje dziecko zrobiło to po złości, że teraz wszystkie dzieci cieszą się na przyjęcie, a jej córka biega po kątach i płacze. Wychowawczyni była do tego bardzo sceptycznie nastawiona i przyznała, że sama nie wiedziała, czy w ogóle się ze mną w tej sprawie kontaktować.
Nie wyraziła swojego stanowiska i nie powiedziała, co o tym myśli. Zaznaczyła tylko, ze to nie są problemy szkolne i prosi o załatwianie tego typu spraw między sobą. I że owszem, klasa oszalała na punkcie urodzin mojej córki, ale niedługo pewnie na topie będzie inny temat, więc nie widzi w tej sytuacji powodu do interwencji u rodziców.
Cisza przed burzą?
Dziwi mnie, że dorosła kobieta, matka tej dziewczynki, zamiast porozmawiać ze mną o tym, dlaczego doszło do takiej sytuacji, idzie na skargę do szkoły. Bardzo chętnie porozmawiałabym z nią o tym, że jej córka źle traktuje moje dziecko.
Nie zmienia to faktu, że po rozmowie z nauczycielką miałam chwilę refleksji, że jednak powinniśmy zaprosić tę dziewczynkę. Jedna osoba nic nie zmieni, a rozumiem, że mogła poczuć się wykluczona. Mąż mnie jednak 'otrzeźwił' i przypomniał, jak reszta dzieci i reszta rodziców nie przejmowała się naszym dzieckiem, kiedy podczas pandemii korzystali ze wszelkich rozrywek, a my byliśmy nieco bardziej wycofani.
Tak w życiu chyba jest: raz jeden się bawi, raz drugi. Mam lekkie wyrzuty sumienia względem tej dziewczynki, ale nie zmuszę mojej córki, żeby ją zaprosiła. I nie sprawię, że długo wyczekiwane przyjęcie zepsuje jej koleżanka, której najzwyczajniej w świecie nie lubi".