Adaptacja, a potem... trzy tygodnie przerwy. "Spotkanie w przedszkolu to parada absurdów"

Marta Lewandowska
10 czerwca 2022, 11:14 • 1 minuta czytania
Katarzyna jest mamą trzyletniego Antosia, we wrześniu chłopiec zacznie edukację w przedszkolu. To wielka zmiana dla rodziny, bo dotąd chłopiec spędzał czas z mamą w domu. Kobieta wybrała się ostatnio na spotkanie organizacyjne do placówki, do której syn będzie uczęszczał. Jak przyznaje - przeżyła szok.
Zajęcia adaptacyjne nie są obowiązkowe, a jeśli adaptacja nie poprzedza bezpośrednio rozpoczęcia roku szkolnego, to czy ma sens? Fot. Mikhail Nilov z Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

W czerwcu w przedszkolach zaczyna się dużo dziać, rodzice przyszłych przedszkolaków są zapraszani na pierwsze zebrania. Na tych spotkaniach omawia się kwestie organizacyjne, jak godziny pracy placówki, wyprawki, które trzeba przygotować dla maluchów czy adaptację. Ta nierzadko odbywa się tuż przed oficjalnym początkiem roku szkolnego.

Wakacyjne plany reguluje przedszkole

- Spodziewaliśmy się, że adaptacja w przedszkolu zostanie przeprowadzona w ostatnich tygodniach sierpnia, dlatego wszelką aktywność wyjazdową zaplanowaliśmy do 15 sierpnia. Okazuje się, że trochę nas poniosło. Na spotkaniu w przedszkolu dowiedziałam się, że zaliczka, którą wpłaciłam za domek nad morzem, przepadnie, bo Antoś ma być obecny w przedszkolu od 1 do 12 sierpnia - mówi Katarzyna. 

Kobieta nie ukrywa, że ten termin ją zaskoczył, bo spodziewała się, że prosto z adaptacji syn trafi na zajęcia właściwe. - Ale nie, od 15 sierpnia do końca miesiąca w przedszkolu ma być przeprowadzany remont i wielkie sprzątanie. Czyli dzieci, które odbędą adaptację i trochę wejdą w przedszkolną rutynę, dostaną dwa i pół tygodnia, żeby spokojnie mogły się znów odzwyczaić - ironizuje mama trzylatka. 

Kasia podzieliła się swoimi obawami na zebraniu, jednak dyrektor placówki stwierdził, że od kilkunastu lat tak właśnie wygląda praca w tym publicznym przedszkolu. - Podobno dotąd nikt z rodziców nie robił problemów i ja jestem pierwszą niezadowoloną matką. Jakoś trudno mi w to uwierzyć - dodaje.

A może go nie posłać

Kobieta zapytała, czy wobec tego adaptacja jest konieczna, w jej przekonaniu, we wrześniu syn i tak nie będzie się czuł komfortowo w placówce. - Wszyscy patrzyli na mnie, jak na obłąkaną. Dyrektor zasugerował, że powinnam się cieszyć, że Antek się dostał, a jak mi nie odpowiada, to na jego miejsce jest długa lista oczekujących - kobieta na chwilę milknie, wyraźnie szuka słów, które pozwolą jej opisać absurd tego spotkania. 

- Wie pani, że z większą powagą zgromadzeni przyjęli pytania, o to, czy nauczycielki dopilnują, żeby Kubuś o 10.00 zjadł jabłuszko, bo inaczej się nie wypróżni? Albo czy Amelka może przychodzić na adaptację z siostrą, bo są takie zżyte... - mówi Katarzyna i przyznaje, że do końca spotkania nie odezwała się nawet słowem.

Chyba się wyłamię

Wbrew słowom dyrektora Katarzyna nadal zastanawia się, czy posyłać Antka na zajęcia adaptacyjne, o których trzylatek do rozpoczęcia nauki zapomni. - Chyba jednak wolę, żeby pooddychał nadmorskim powietrzem. Sprawdziłam, nie mogą nam odebrać miejsca, jeśli nie zgłosimy się na adaptacje. Najwyżej przez pierwsze dwa tygodnie września będę odbierać go wcześniej, trudno - kończy mama Antka.

Zdaniem kobiety rozpoczynanie edukacji w przedszkolu "od września" jest dużym błędem systemu oświaty. Za przykład stawia kraje Europy Zachodniej. Siostra Katarzyny wychowuje dzieci w Holandii. - Tam co prawda już 4-latki idą do szkoły, ale odbywa się to w urodziny, dzieci dochodzą więc pojedynczo i każdym nauczyciele mogą się zaopiekować - wyjaśnia.

- W Polsce we wrześniu mamy w każdej grupie 20-kę wyjących maluchów i zestresowanych rodziców w każdej przedszkolnej szatni - niefajnie - podsumowuje Kasia.

Czytaj także: https://mamadu.pl/155841,dziecko-placzace-przy-rozstaniu-w-przedszkolu-kiedy-to-sie-skonczy