Czemu tak drogo? Koszt utrzymania dziecka idzie w górę, ale rodzice mają sposób na walkę z inflacją
- Badacze z Centrum im. Adama Smitha wyliczyli, ile kosztuje wychowanie dziecka do 18. roku życia. Nikogo nie dziwi, że koszty wzrosły na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Do myślenia bardziej daje fakt, że wzrosły nieproporcjonalnie do inflacji i podwyżek cen.
- Oznacza to, że zaczęliśmy zaciskać pasa i oszczędzać także na wydatkach związanych z dziećmi, czyli rozrywce czy żywności.
- Coraz więcej osób w tym roku rezygnuje z wakacji. Jak mówi mama trójki dzieci, to pierwszy raz od wielu lat, kiedy muszą sobie odmówić wypoczynku.
Wychowanie dzieci w dobie inflacji
Specjaliści z Centrum im. Adama Smitha, niezależnego instytutu naukowo-badawczego, wyliczyli, ile kosztuje wychowanie dziecka w Polsce do ukończenia przez nie 18. roku życia. Choć fakt, że jest drożej niż w ubiegłych latach, nikogo nie zaskoczył, to w zestawieniu danych z poprzednimi latami można zaobserwować, jak zmieniają się wydatki i potrzeby rodzin z dziećmi. Widać w nich jak na dłoni, że zaczęliśmy oszczędzać.
Badacze wskazują, że aktualne koszty związane z wychowaniem jednego dziecka to 265 tys., a dwojga 439 tys. złotych. Wyliczenia powstały w oparciu o ceny z zeszłego roku.
Punktem odniesienia są poprzednie lata
W 2020 roku oszacowano, że wydatki na jedno dziecko wynoszą 254 tys. złotych. Sam wzrost wydatków do aktualnych 265 tys. złotych nie jest zatrważający: każdy z nas odczuł na własnej skórze, że borykamy się z inflacją i wzrostem cen. Zadziwiające jest jednak, że wzrost wydatków na dziecko jest nieproporcjonalny wzrostu kosztów różnego rodzaju dóbr.
Z zestawień przygotowanych przez instytut jasno wynika, że gdybyśmy mimo inflacji i wzrostu cen utrzymali ten sam poziom życia i konsumpcji, co mieliśmy w 2020 roku, to w roku 2021 nasze wydatki na dziecko wynosiłyby 280 tys. złotych, natomiast w kwietniu tego roku wyniosłyby aż 300 tys. złotych. A wynoszą wspomniane 265 tys. złotych.
Z tego wniosek, że zaczęliśmy oszczędzać na wydatkach, także tych związanych z wychowaniem dzieci: wydajemy więcej, bo jest drożej, ale kupujemy za to mniej, więc ograniczamy konsumpcję. To bezpośredni skutek wzrostu cen, głównie żywności, paliwa i utrzymania mieszkania.
Na co wydajemy najwięcej?
Wskazano, że ok. 80% wydatków związanych z wychowaniem dziecka pochłania żywność, potrzeby mieszkaniowe, transport i łączność oraz edukacja. Zakłada się, że w niektórych rodzinach wydatki na dziecko pokrywają od 15 do 30 proc. całościowego budżetu rodziny. Jednak jest tu dużo zmiennych, które wpływają na tą wartość: wiek dziecka, liczba dzieci w rodzinie, etap ich edukacji.
Na czym oszczędzamy? Jak mówi w rozmowie z nami Katarzyna, mama trójki dzieci w wieku szkolnym, w tym roku jej rodzina nie pojedzie na wakacje. Ale to nie koniec wyrzeczeń, z którymi boryka się jej rodzina na skutek radykalnego wzrostu cen.
– Pracujemy z mężem oboje, ale w tym roku nasza rodzina nie pojedzie na wakacje. Po prostu nas na nie nie stać, więc będziemy musieli ograniczyć się do krótkich weekendowych wyjazdów. Poza tym o naszej codziennej diecie decyduje to, co jest akurat na promocji w sklepie. Ubrania kupuję tak samo: patrzę, na co są rabaty i zamawiam przez internet – tłumaczy i przyznaje, że na przestrzeni ostatnich dwóch lat sytuacja finansowa jej rodziny odczuwalnie się pogorszyła.
Mówi też, że uczniowie, którzy dojeżdżają do szkoły jej dzieci z mniejszych miejscowości, częściej i chętniej pokonują trasę na rowerach niż, tak jak wcześniej, korzystając z komunikacji publicznej. – Zawsze to oszczędność – dodaje.
Pieniądze do osiemnastki i co dalej?
Warto jednak podkreślić, że eksperci oszacowali koszt wychowania dziecka, uwzględniając okres od narodzin do osiągnięcia 18. roku życia. A jak mówią niektórzy rodzice, właśnie po osiągnięciu pełnoletności, wbrew pozorom ich dziecko zaczęło potrzebować większych nakładów finansowych niż wcześniej.
– Moja córka studiuje w Warszawie, my pochodzimy z małego miasteczka kilkadziesiąt kilometrów dalej. Jest na wymagających studiach, więc ciężko jej to pogodzić z pracą. Co miesiąc przelewam jej 1200-1300 złotych, tyle, ile aktualnie mogę. Sama by się nie utrzymała. Ona za sam pokój w trzyosobowym mieszkaniu płaci prawie wszystko, co jej przelewam, a to żadne luksusy – mówi pani Beata, która w domu ma jeszcze jedno dziecko, 14-latka. I przyznaje, że ciężko jej wygospodarować taką kwotę z miesięcznego budżetu jej rodziny, ale nie widzi innego rozwiązania. – My w tym roku też nie pojedziemy na wakacje. Może za rok się uda – podsumowuje.