
Początkowo informacje o rosnących podwyżkach cen, przede wszystkim żywności, traktowałam w kategoriach międzypartyjnych przepychanek politycznych. Ostatnio dotarło jednak do mnie, że za 100 zł kupuję teraz o wiele mniej niż jeszcze kilka miesięcy temu.
REKLAMA
Zakupy robię zwykle raz w tygodniu w znanych wszystkim Polakom spożywczych sieciówkach lub w wiejskich sklepach w okolicy, w której mieszkam. Nigdy skrupulatnie nie analizowałam paragonów, kupuję zazwyczaj te same produkty, które lubi jeść moja rodzina.
Nie chodzi o "paragony grozy", ale fakty
Ostatnio jednak zauważyłam, że robię bieżące zakupy, wydaję ok. 100 zł, a przynoszę ze sklepu coraz mniej – za kilka plasterków wędliny, dwa filety z kurczaka, paczkowany ser, chleb, kilka jogurtów, wodę mineralną, mąkę, kilka sezonowych warzyw i owoców, spośród których najbardziej ekskluzywny produkt to awakado (za 6,99 zł) wydałam ponad 90 zł. I nie chodzi mi o robienie atmosfery "paragonów grozy” – stwierdzam jedynie jak jest.W rozmowach z koleżankami, ale też na forach internetowych dla mam, wiele kobiet skarży się, że zakupy spożywcze pochłaniają coraz więcej pieniędzy z ich miesięcznego domowego budżetu. Przy czym wciąż to jest tendencja wzrostowa, te ceny nie zatrzymują się, tylko nadal rosną.
Gdy dzwonię do znajomej i informuję ją, że piszę tekst na ten temat, ona mówi wprost: "Moje zarobki stoją w miejscu, a ceny żywności po prostu galopują. Jeszcze do niedawna wydawałam ok. 2 tys. zł na jedzenie dla naszej 4-osobowej rodziny, teraz jest to o ok. 500 zł więcej. A przecież mam jeszcze inne wydatki, np. w tym miesiącu muszę kupić jesienne buty i kurtki dla dzieci”.
Jedna pensja nie wystarcza
Inna znajoma podaje konkretny przykład: "W mojej sprawdzonej piekarni ostatnio kupowałam chleb za 4,4 zł, to zaczyna robić się jakieś przegięcie. Taki bochenek jemy jeden dziennie, czyli wydaję ok. 130 zł tylko na samo na pieczywo!”Z kolei na forach internetowych wiele kobiet pisze, że przy obecnych cenach z jednej pensji nie sposób się utrzymać.
"Mam roczne dziecko, już na pampersy, mleko modyfikowane, jedzenie i środki pielęgnacyjne dla syna wydaję naprawdę spore pieniądze. Czasem muszę kupić jakieś witaminy czy leki, a każdy wie, jakiego rzędu to wydatek. Mąż zarabia dobrze, ale co z tego? Wszystko praktycznie idzie nam na bieżąco, a naprawdę żyjemy skromnie” – pisze jedna z mam.
Niestety wzrost cen żywności zauważa chyba już każdy z nas, potwierdzają to nawet badania. W niedawnym sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24 ankietowani zostali zapytani o to, czy martwi ich wzrost cen w Polsce. Ze stwierdzeniem "martwi mnie wzrost cen w Polsce" zgodziło się "zdecydowanie" 61 procent respondentów, a 18 procent wybrało odpowiedź "raczej się zgadzam". "Raczej się nie zgadzam" odpowiedziało 10 procent badanych, a "zdecydowanie się nie zgadzam" - 9 procent.
Może cię zainteresować także: Obliczono, ile polscy rodzice wydają na "odchowanie" dziecka. To cena małego mieszkania w Warszawie!
