"Same strzeliłyśmy sobie w kolano". Współczesna szamanka o źródłach frustracji młodych matek
- Kiedy rodzi się dziecko - zmienia się wszystko. Przeczytanie wszystkich poradników nie pomoże. Rodzicielstwo zaskakuje każdego.
- Żeby być dobrą mamą, musisz być szczęśliwym człowiekiem, a nie da się tego osiągnąć, jeśli nie wiesz, co cię uszczęśliwia.
- Na początek daj sobie codziennie trzy minuty w ciszy, zapytaj, czego tak naprawdę potrzebujesz?
- Lubię mówić o sobie, że jestem współczesną szamanką, bo zajmuję się człowiekiem holistycznie, czerpię z wiedzy psychologicznej, ale też z wierzeń ludowych i szeroko pojętej duchowości - mówi Aleksandra Gelo, psycholożka. My rozmawiamy z nią o byciu matką i kobietą. Narodziny dziecka zmieniają wszystko. Jako matki chcemy odpowiadać na wszystkie potrzeby dziecka, być perfekcyjne. Tyle że perfekcja nie daje nam szczęścia. Czasem wielki przewrót w życiu to jedyna droga, by na nowo pokochać siebie.
Czekając na pierwsze dziecko, nie wiemy, czego się spodziewać, a życie zmienia się nagle o 180 stopni. Co najczęściej zaskakuje młode mamy?
Jesteśmy przyzwyczajone do rytmu dnia, rutyny, a pojawienie się dziecka zmienia diametralnie wszystko. Ta zmiana jest zaskakująca. Najczęściej nasz umysł nie lubi wychodzenia ze strefy komfortu, którą mamy, kiedy nasze życie płynie według pewnych schematów, które sobie przez lata tworzymy. A po urodzeniu dziecka zmienia się wszystko.
Wiele kobiet gubi się w tym i kilka tygodni, czy nawet miesięcy, bywa trudnych. Są kobiety, które całe dnie chodzą w piżamie i mają problem ze znalezieniem czasu na zaspokojenie podstawowych potrzeb, ale i takie, które popadają w inną skrajność. Chcą udowodnić światu, że im dziecko niczego nie skomplikowało, dbają o siebie bardziej niż przed porodem.
W obydwu przypadkach trzeba dać sobie więcej czasu na adaptację do nowej sytuacji. To, że coś się zmienia, wcale nie musi to być zmiana na gorsze. Narodziny dziecka wyrywają nas z utartych schematów, bo to dziecko wyznacza nam rytm dnia.
Kiedy sama zostałam mamą po raz pierwszy, dałam sobie prawo do popełniania błędów. Postawiłam na swoją intuicję. Uświadomiłam sobie, że przecież nie tylko ja się wszystkiego uczę, ale i moja córka znalazła się w nowym świecie i musimy obydwie przyjąć pewne lekcje.
Starałam się być wyczulona na sygnały, które mi wysyłała i dość szybko się zaadaptowałyśmy w tej wspólnej rzeczywistości.
Nie jesteśmy w stanie się na wszystko przygotować, nawet, jak przeczytasz wszystkie poradniki i widziałaś milion niemowląt...
Jestem zwolenniczką tego, aby wybierać poradniki rozsądnie i głównie ufać sobie, swojej intuicji. Wkłada nam się do głowy, że musimy mieć różne gadżety, że wyprawka dla dziecka bez nich nie jest kompletna. Poniekąd są to ułatwienia, ale one nie są w stanie przygotować nas na wszystko. Dziecko jest żywym człowiekiem i mama też, każdy z nas jest nieco inny, ma inny temperament, nie da się przewidzieć wszystkiego.
Nasze mamy i babcie dochodziły do wszystkiego same. Cała wiedza, jakiej potrzebujemy, jest w nas. Wystarczy mieć otwartą głowę i serce, być czujną i uważną na potrzeby dziecka i swoje. Przy dzieciach nie da się przygotować na każdy scenariusz.
Wspomniałaś, że wiele matek zaniedbuje się fizycznie, ale nierzadko zaniedbujemy również swoje głębsze potrzeby.
Mamy takie tendencje do stawiania się na ostatnim miejscu. Często najpierw dbamy o dziecko, potem o partnera, a o siebie - jak starczy czasu. Malutkie dziecko jest w pełni zależne od nas, potrzebuje karmienia, ciepła i przytulenia, ale to nie jest tak, że dziecko nosimy 24 godziny na dobę. Warto pomyśleć o sobie, jako o priorytecie.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że zagłuszanie i ignorowanie własnych potrzeb bardzo odbija się na nas. To się odbiło na mojej relacji, dzieciach... Zaczęłam zmieniać swoje priorytety i nagle świat wokół też zaczął się zmieniać. To bardzo ważne, żeby znaleźć czas również na zaspokajanie własnych potrzeb. Kiedy poczułam, że muszę coś zmienić, wróciłam do pracy, zaczęłam się dokształcać, rozwijać.
Tu też warto zaufać intuicji. Wielu rzeczy spróbowałam wtedy po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie medytowałam, nie praktykowałam jogi, a w tamtym okresie wybierałam te aktywności intuicyjnie.
Często słyszymy, że mąż czy partner nie pomaga przy dzieciach, wtedy trudno znaleźć czas dla siebie. Masz jakąś złotą radę?
Szczera rozmowa. Zwykle okazuje się, że to rozwiązuje cały problem. Wierzę w oczyszczającą moc dialogu. W najgorszym wypadku dowiemy się, że naprawdę jesteśmy ze wszystkim same. W większości jednak rozmowa otwiera drzwi. Jeśli na głos nie powiesz, że jesteś zmęczona, obciążona psychicznie, to on tego nie wie. Powiedz mu wprost, że potrzebujesz pomocy.
Jeśli nie damy partnerowi znać, że nie dajemy rady, to on nie ma jak nam pomóc. W każdej relacji szczerość, transparentność są niezbędne. Mówmy otwarcie o swoich emocjach, potrzebach o tym, z czym sobie akurat nie radzimy. Często mężczyźni chcą pomagać, a my odsuwamy ich od dziecka, bo wszystko chcemy robić same. I kiedy przychodzi moment, że potrzebujemy to zmienić, musimy o tym mówić.
Jeśli dusimy w sobie emocje, możemy zapłacić wysoką cenę?
Bardzo. Pamiętajmy, że wiele kobiet choruje na depresję, nie tylko poporodową. Współczesne kobiety chcą być perfekcyjne. Same robić wszystko, a to jest ogromne obciążenie, za duże dla jednej osoby. To chyba społecznie dociera do nas coraz bardziej. Wracamy do funkcji douli, znów otwieramy się na inne kobiety.
Kiedyś kobieta, która rodziła dziecko, była notorycznie otoczona przez inne kobiety, matkę, babcię, ciotki, siostry... Wtedy nie byłyśmy same. Nasze obecne życie jest inne, izolujemy się i zostajemy same z wątpliwościami, trudem dnia codziennego i emocjami. A kiedy już się z kimś widzimy, boimy się przyznać, że nam ciężko, że z czymś sobie nie radzimy. Nie prosimy o pomoc.
Czasem wystarczy spojrzenie kogoś z boku?
Same strzeliłyśmy sobie w kolano, kiedy próbowałyśmy udowodnić światu, jak wiele możemy, że nic nas nie ogranicza, nikogo nie potrzebujemy. A potrzebujemy mężczyzn, oni potrzebują nas, potrzebujemy też innych kobiet, musimy wyzwolić się z "programu zosia samosia".
Ufamy ekspertom, poradnikom, a zapominamy, żeby ufać sobie i mądrości ludzi, których mamy przy sobie. Jesteśmy odcięte od intuicji. Kobiety są przystosowane przez naturę, żeby być matkami - my wiemy, jak to robić, tylko musimy dać tej mądrości dojść do głosu. Osobiście nie przeczytałam nawet jednego poradnika, zaufałam sobie.
Gdybyś miała dać kilka rad młodej mamie, co musi zrobić dla siebie, co to by było?
Po pierwsze: pobądź z sobą w ciszy - ciągle się zagłuszamy, w naszych domach ciągle gra muzyka, działa telewizor, na spacerze rozmawiamy przez telefon albo zakładamy słuchawki. Bez ciszy nie mamy szans usłyszeć siebie, a to jest niezbędne do połączenia. Połóż dłoń na sercu, zamknij oczy, przywitaj się z sobą, zapytaj: "Czego dzisiaj potrzebujesz, Kochana?".
Dla młodej mamy absolutnym priorytetem powinien być sen. Zostaw te naczynia, śpij, ile się da, bo bez snu nie jesteś w stanie funkcjonować. Zaproś mamę, przyjaciółkę, żeby ci pomogły, szczególnie w pierwszych dniach. Niech partner sprząta. To naprawdę da się zrobić. Poród to ogromny wysiłek fizyczny, podobny do przebiegnięcia maratonu - musisz się zregenerować.
Nie będę nikogo namawiać do rozpoczęcia praktyki medytacji, bo kobiety, słysząc to hasło, wyobrażają sobie, że muszą przez godzinę siedzieć w kwiecie lotosu. A tu czasem wystarczą trzy minuty połączenia się ze sobą. Mówienie sobie miłych rzeczy i zapytanie siebie, czego tak naprawdę potrzebujemy.
Często słyszysz, że mówienie do siebie w ten sposób sprawia kobietom trudność, że dziwnie się z tym czują?
Ciężko jest zacząć, bo my nie jesteśmy tego nauczone. Jeśli dziś same siebie nie nauczymy troszczyć się o siebie, to nie nauczymy też tego naszych dzieci, a my musimy dbać o kolejne pokolenia. Nasze matki i babcie nie miały dostępu do takiej wiedzy i narzędzi, nie miały takiej świadomości, jaką my dziś mamy. A teraz wiemy, że wszystkie zmiany zaczynają się od nas i wiele zależy od podejścia.
Jeśli wbijamy sobie cały czas do głowy, że trudno jest połączyć się ze sobą, zmienić myślenie, to dokładnie ten scenariusz będziemy realizować. Wiemy, że zmiany bolą, tak może być na początku, ale mając świadomość, że chodzi o przekroczenie strefy komfortu, żeby znaleźć się w lepszym miejscu - warto to zrobić.
Stań codziennie przed lustrem, zauważ siebie, doceniaj siebie ciepłym słowem, przytul siebie. Zauważ, że jesteś cudem, wyjątkową, piękną i mądrą kobietą. Doceń siebie jako mamę. Każda z nas taka właśnie jest. Czasem na chwilę trzeba zejść do ciemności, która w nas mieszka, obejrzeć ją, przepracować i wyjść z niej z nową mocą i pewnością siebie.
Często jako matki mamy problem, aby doceniać siebie i jak wiele robimy każdego dnia dla naszych dzieci. Po wielu latach niełatwej pracy ze sobą mogę śmiało powiedzieć, że dziś jest łatwiej, z każdą zmianą idzie szybciej i sprawniej. Czuję się spełniona jako kobieta, a także matka, stale ucząc się na swoich błędach. Narodziny dziecka są takim symbolicznym momentem, kiedy możemy narodzić się na nowo?
Oczywiście, że tak. Lubię mówić, że my wielokrotnie umieramy i rodzimy się w tym życiu na nowo. Narodziny dziecka mogą być doskonałym momentem do rozpoczęcia wewnętrznej transformacji. Potrzebujemy chęci i świadomości, że nie zawsze będzie łatwo. Kiedy urodziło się moje pierwsze dziecko, sama poczułam, że chcę być lepszym człowiekiem, pokazywać jej świat takim, jaki jest.
Tu nie chodzi o zakłamywanie rzeczywistości, że wszystko jest piękne, ale też nie ciągnijmy dzieci w dół swoimi lękami. Czasem jest mrocznie, czasem jest słonecznie - tak wygląda życie. Musimy pokazywać dzieciom, że to od nich zależy, jak będą przechodziły przez te trudne momenty. Dziś moje dzieci są ze mnie dumne, a moja odwaga dodaje im odwagi.
Jeśli więc nie dla siebie, to warto walczyć o siebie dla dzieci.
Czytaj także: https://mamadu.pl/159540,co-trzeba-zrobic-nim-dziecko-skonczy-5-lat-te-punkty-to-kwintesencja