Żenada roku na weselu koleżanki. Nie mogłam na to patrzeć i wyszłam
- Kaśka i Alicja znają się od 6 lat, wiele razem przeżyły i już od dawna nie są zwykłymi koleżankami z pracy.
- Naturalnym było dla nich, że zaproszą się wzajemnie na swoje wesela. Alicja dziś żałuje, że przyjęła zaproszenie od koleżanki.
- Żenujące zabawy na oczepinach sprawiły, że kobieta wyszła z przyjęcia bez słowa. Relacja koleżanek bardzo ucierpiała.
Zawsze razem
Alicja podkreśla, że z koleżanką z pracy szybko złapały wspólny język i ich relacja w sposób naturalny przeniosła się też na grunt prywatny. "Dużo nas łączyło, obydwie pochodziłyśmy ze wsi, jako pierwsze w rodzinie skończyłyśmy studia, przyszłość wiązałyśmy z wielkim miastem".
"Przez te lata wyjeżdżałyśmy razem na weekendy, znałyśmy swoich przyjaciół, kolejnych chłopaków, przeżywałyśmy wzajemnie swoje porażki i razem świętowałyśmy sukcesy" - pisze kobieta.
Autorka listu podkreśla, że z Kasią łączyła ją także podobna estetyka. "Lubiłyśmy podobne ubrania, muzykę, a w końcu nasi narzeczeni mogliby uchodzić za braci. Kaśka z Maćkiem byli na naszym ślubie i weselu".
"Imprezę zorganizowaliśmy w eleganckim hotelu kilka miesięcy temu, było fajne menu, muzyka, Kaśka kilka razy mówiła, że nasze wesele jest jak wycięte z jej marzeń. Spodziewałam się, że jej przyjęcie będzie w podobnym guście" - czytamy.
Nadszedł ten dzień
Alicja wspomina, że ślub koleżanki odbył się w uroczym kościele. Jednak już czekając na ceremonię, zwróciła uwagę, że rodzina przyjaciółki, szczególnie ta dalsza nie do końca pasuje do eleganckiego klimatu, którym tak zachwycała się panna młoda.
"Co tu dużo mówić, rumiane twarze wujków i kuzynów, błyszczące garnitury z poprzedniej epoki i głośny śmiech, co chwila przerywany przekleństwami, nie robiły najlepszego wrażenia" - wspomina Alicja, która przyznaje, że ta myśl nawet ją zawstydziła, bo przecież nie można oceniać ludzi po pozorach. Jednak w jej odczuciu rubaszne żarty nie były na miejscu, kiedy goście składali życzenia państwu młodym.
"Sala weselna była zachwycająca, elegancka, pięknie zlokalizowana, widać było, że Kaśka się wykosztowała, ale zespół, cóż... Disco polo tańczy i śpiewa, idealnie pasowali do rumianych twarzy wujków. Ci zresztą zaczęli polewać sobie jeszcze przed toastem za zdrowie młodych. Uznaliśmy z mężem, że wytrzymamy kilka godzin, nie chciałam, żeby Kaśce było przykro, więc uśmiechałam się" - pisze Alicja.
Kobieta wyszła z założenia, że przecież wesele robi się dla gości i młodzi pewnie sami są nieco zawstydzeni tym, jaką muzykę mają na swoim przyjęciu. Jednak ze zdziwieniem odkryła, że Kasia świetnie odnajduje się w tym klimacie.
"W momencie, kiedy zagrali pierwsze nuty, jakby cała elegancja z niej uleciała. Moja koleżanka bawiła się świetnie, głośno śpiewała razem z wokalistką i wywijała po parkiecie z krewnymi. Chyba nawet świeżo poślubiony mąż był w szoku" - nie kryje swojego zdziwienia Alicja.
Oczepiny z piekła rodem
"Szczyt wszystkiego nastąpił jednak krótko po północy. Oczepiny - zmora każdego wesela. Można przygotować zabawne i gustowne zabawy dla gości, coraz częściej zresztą to czas na występy komina, czy iluzjonisty, a niekoniecznie siadanie w misce. Ale prawdę mówiąc, ta miednica była szczytem klasy w czasie tego przyjęcia" - wyjaśnia Alicja.
Jak czytamy w liście większość z zabaw, miała nawiązywać do erotyki i to niekoniecznie w elegancki sposób. "Poznawanie swojej towarzyszki po biuście wymagała od panów obmacywania kilku kobiet, które przy tym radośnie piszczały. Potem była zabawa w parach, w której panie pod spódnice wkładały balony, a panowie patykiem od szaszłyka trzymanym w ustach, musieli je przebić. Po tym cyrku wyszłam, nie wiem, co było dalej" - czytamy w liście.
Spotkanie mężatek
Kasia nie nawiązała z Alicją kontaktu przez kolejny tydzień, autorka listu nie chciała przeszkadzać młodym w podróży poślubnej, uznała, że porozmawiają, kiedy młoda żona wróci z urlopu. "Weszła i rzuciła tylko 'dzień dobry', po czym usiadła przy komputerze i bez słowa zajęła się swoimi obowiązkami. Zapytałam, co się stało i wtedy zaczęło się piekło" - wspomina Alicja.
"Kaśka wrzeszczała, że zrobiłam jej straszną przykrość, wychodząc z przyjęcia i że zachowałam się nietaktownie. Wspomniała, ze cała jej rodzina widziała moją obrażoną minę w czasie wesela i że żałuje, że nas zaprosiła. Przy okazji oberwało mi się, że udaję wielką panią, choć sama pochodzę ze wsi. Próbowałam się bronić, ale bezskutecznie" - podsumowuje Alicja.
Kobiety od tego czasu nie rozmawiają, nie pomogła nawet rozmowa z mężem Kaśki, bo mężczyzna przyznał, że cały tydzień słuchał od całej rodziny żony, jak bardzo źle zachowała się Alicja. Relacja kobiet poważnie ucierpiała i zdaje się, że szanse na poprawę są niewielkie.
Kiedy jesteś gościem
Z weselami już tak jest, że niektóre są... przaśne. Zabawy w czasie oczepin nie zawsze muszą nam odpowiadać, ale jako goście winniśmy uszanować preferencje gospodarzy. Nie musimy brać w nich udziału, tak jak nie musisz tańczyć do piosenki, której nie lubisz, ani jeść flaków, jeśli ci nie smakują. Ale nie znaczy to, że w dobrym tonie będzie dawać wyraz swojemu niezadowoleniu.
Nikt na weselu nie ma prawa zatrzymać nas siłą, jednak wychodzenie bez pożegnania z gospodarzami trudno obronić. Kaśka miała prawo czuć się źle potraktowana, jednak jej reakcja też nie jest zbyt elegancka. Jedno i drugie wydaje się nie być pokazem klasy. A na pewno nie jest warte sześciu lat przyjaźni.
Kiedy emocje nieco opadną, warto wrócić do tematu. Alicja powinna przeprosić za angielskie wyjście i wykazać się zrozumieniem dla przyjaciółki, której zwyczajnie mogło być przykro. Jednak, jak najbardziej na miejscu jest też zauważenie, że reakcja panny młodej również była niewspółmierna do przewinienia gości.
Jeśli między kobietami jest szczera więź, z pewnością jest jeszcze szansa na uratowanie tej relacji.
Czytaj także: https://mamadu.pl/153865,czy-zapraszac-nastolatkow-na-wesele-z-osobami-towarzyszacymi-w-jakim-wieku