Mówisz tak do dziecka? To szantaż i forma przemocy! A potem jest płacz i lata terapii

Marta Lewandowska
09 maja 2022, 14:42 • 1 minuta czytania
Jestem dzieckiem urodzonym w połowie lat 80. Moja babcia i dziadek doświadczyli okrucieństwa wojny. To pokolenie znało głód. Szacunek do każdego okruszka jedzenia był w nich głęboko zakorzeniony, a "zdrowe dziecko" oznaczało to pulchniutkie. Dziś żyjemy nieco inaczej, pod wieloma względami mamy lepszy dostęp do wiedzy, również tej z zakresu żywienia, jednak wciąż popełniamy te same błędy.
Karmimy dzieci, tak jak nas karmiono - do ostatniego okruszka. Fot. Unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Zaufanie to podstawa

Kiedy człowiek się rodzi, potrzebuje sporo opieki, nie umie samodzielnie się ochronić, zaspokoić swoich potrzeb. Jednak nie oznacza to, że ich nie odczuwa! Dziecko czuje głód, chłód, zmęczenie itd. Póki mówimy o niemowlęciu, opiekunowie muszą nauczyć się odczytywać te sygnały i pomóc dziecku w zaspokajaniu potrzeb. Potem konieczne jest zaufanie. 

Niemowlęta karmione piersią jedzą na żądanie i nikt nie upiera się, żeby wypiły 120 ml mleka, bo po prostu nie da się tego kontrolować. Potem kiedy przedszkolak po połówce bułki mówi, że się najadł - nie wierzymy mu. "No zjedz całą" - namawiamy, jeszcze gryzek. I słynne "zjedz kotlecika, zostaw ziemniaczki". Nikt nie chce mu wierzyć, że się najadł.

Bo przecież taki chudy, blady, jak nie zje tego kotlecika, to się zagłodzi. Ale zdrowe dzieci wiedzą, kiedy są głodne i ile im potrzeba, żeby ten apetyt zaspokoić. Tylko my nie chcemy im wierzyć i nie chcemy marnować jedzenia, ani sprawiać przykrości babci, bo tak nas nauczono.

Pierwszy szantaż

"Jak nie zjesz obiadu, to nie pójdziemy na plac zabaw", "proszę, jeszcze łyżeczka", "za mamusię, za tatusia i za misia", "babcia się napracowała, żeby zrobić obiad, będzie jej przykro, jak nie zjesz". Uczciwie, sama przed sobą odpowiedz, jak wielu z tych przykładowych zdań używasz? Każde z nich, tak samo jak komunikat, że dziecko odejdzie od stołu, gdy talerz będzie pusty to szantaż i forma przemocy.

Dziecko nie tylko zaczyna jedzenie kojarzyć z czymś bardzo nieprzyjemnym, ale uczy się też ignorować to, co czuje. Fizycznie i psychicznie. Jeśli rodzic mówi mu, że potrzebuje zjeść więcej i co gorsza, grozi przy tym konsekwencjami, to dziecko uczy się, że nie powinno zwracać uwagi na sygnały własnego organizmu

Czuje się pełne, ale kotleta jest jeszcze pół, jak go nie zje, to nie dość, że nie będzie za "zdrowie dziadka", który akurat się przeziębił, to jeszcze nici z lodów i placu zabaw. Więc maluch zmusza się i wpycha, i... rozpycha sobie żołądek. Następnym razem łatwiej mu będzie skończyć, w końcu da radę zjeść tyle, co dorosły, tyle że nie dopnie się w spodniach...

Co podać? Nadwaga czy zaburzenia odżywiania?

Zmuszając dziecko do jedzenia, uczysz je, że nie można ufać swojemu uczuciu głodu i sytości, rodzic wie lepiej, bo to on nakłada porcje. Tylko czy zawsze dostosowane do wieku? Jeśli nie wiesz, ile twoje dziecko powinno zjeść, wybierz się na konsultację do dietetyka, możesz być pewna, że większość polskich rodziców nakłada zbyt wiele na dziecięcy talerz. 

Przekarmiamy dzieci, a potem jeszcze za zjedzony obiadzik oferujemy loda lub ciasteczko. Jedzenie dziecku szybko zaczyna się kojarzyć z karą i nagrodą. A tak nie powinno być. Powinniśmy jeść (wszyscy) w miarę regularnie, do syta, ale nie do mdłości, a co najważniejsze - często nie to, co jadamy.

Dziecko samo powinno decydować nie tylko o wielkości porcji, ale i o tym, co zje. Tylko niech nie ma do wyboru obiadu lub słodyczy. Ale np. niech zdecyduje, czy na kanapce woli ogórka, czy paprykę. Dziecko, które może swobodnie wybierać spośród zdrowych propozycji, z pewnością nie zrobi sobie krzywdy. 

Zmuszanie w kółko do kończenia, może natomiast doprowadzić nie tylko do nadwagi czy otyłości, ale i do zaburzeń odżywiania. W końcu dziecko zobaczy, że jest grubsze od kolegów, mniej sprawne, wolniejsze i zapragnie to zmienić. W wieku nastoletnim, kiedy zaczyna coraz częściej zaszywać się w swoim pokoju, nie wiesz, ile zjada. 

A jeśli doprowadzisz do pustego talerza, to dziecko może się głodzić, kiedy nie patrzysz, zwracać, opychać, zajadając stresy... Jedzenie staje się dla niego narzędziem do nagradzania i karania nie tylko ciebie, ale też własnego ciała.

Stół to święte miejsce

Każda rodzina powinna mieć stół. Siadać przy nim do wspólnych posiłków. Stół powinien być miejscem wolnym od terroru, szantażu i wymuszeń. Nie poganiaj dziecka przy jedzeniu, daj mu się delektować, nałóż mniej i uszanuj, kiedy powie, że się najadło. 

Opowiadanie o głodujących dzieciach, o tym, że twoja babcia jadła suchy chleb skropiony wodą i posypany cukrem, więc dziecko ma nie wybrzydzać, nie sprawią, że będzie zdrowsze. Jeśli nie chcesz marnować jedzenia - super, kupuj go mniej. 5-, 6-latek powinien zjadać maksymalnie tyle, ile mieści się na jego dłoni - ty też.

Odchudzałam moje dziecko, które było otyłe nie z przyczyn, o których piszę powyżej, ale było. To był długi, wymagający proces dla nas wszystkich. Babciom za każdym razem musimy tłumaczyć, dlaczego "tyle" to za dużo. Ale warto. Za każdym razem, kiedy widzę na jego buzi ulgę, gdy pozwalamy odejść od stołu, choć na talerzu jeszcze zostało jedzenie.

Stół z rodzinnym posiłkiem nie może być miejscem kaźni. Zapełniony tylko tym, co dziecko może zjeść, najlepiej w miłym towarzystwie i bez ekranów - jedzcie powoli, celebrujcie, rozmawiajcie i szanujcie się nawzajem. A ten czas będzie naprawdę przyjemny i z korzyścią dla wszystkich. 

Czytaj także: https://mamadu.pl/151815,masz-zjesc-bo-nie-po-to-gotowalam-kobiety-terroryzuja-jedzeniem