Ukraińskie noworodki: one mogą stać się cichymi ofiarami tej wojny. W ciąży jest 265 tys. Ukrainek
- W Ukrainie jest obecnie 265 tys. kobiet w ciąży, z czego 80 tys. w ostatnim trymestrze.
- Ciężarne i noworodki są pozbawione często podstawowej opieki. Dzieci i matki, których nie uda się uratować, będą cichymi ofiarami tej wojny.
- Powstała lista środków niezbędnych do funkcjonowania szpitali neonatologicznych. Potrzeby są olbrzymie.
W social mediach krążą zdjęcia podziemnych porodówek oraz poruszające historie świeżo upieczonych mam, ale to tylko fragment tego, z czym mierzą się ciężarne w Ukrainie. W jakich obecnie warunkach muszą przychodzić na świat ich dzieci?
Ciężko odpowiedzieć na to pytanie precyzyjnie. Dociera do nas tylko część informacji, ale jesteśmy kompletnie przerażeni, zwłaszcza jeśli chodzi o miejsca, które są oblężone jak Mariupol. Stamtąd nawet nie można się wydostać. Mamy sytuacje wojny, a życie przecież się nie zmienia: kobiety są w ciąży i rodzą dzieci, są i sytuacje zagrożenia życia w trakcie porodu. Więc ja naprawdę chylę czoła personelowi, który tam został.
Wiemy, że w przypadku ogłoszenia ataków bombowych udają się do piwnic i do schronów z całym możliwym do przeniesienia oprzyrządowaniem, by dalej móc pomagać mamom i dzieciom.
W szpitalach brakuje podstawowych rzeczy. Wraz z ukraińskimi i polskimi neonatologami stworzyliśmy listę najbardziej potrzebnych środków. Zapotrzebowanie zostało zebrane i wysłane do Kijowa, gdzie dalej ma być rozdysponowane. Natomiast musimy się liczyć z tym, że np. do takiego Mariupola nie uda się dotrzeć. Są to trudne sytuacje, bo chcielibyśmy pomóc wszystkim.
Ale też obserwujemy tę sytuację, że są kobiety w ciąży, które szczęśliwie dotarły do granic choćby Polski czy innych krajów sąsiadujących. Może nie w warunkach szpitalnych, może nie w warunkach sterylnych, ale w asyście medyków były w stanie urodzić, zaraz po przekroczeniu granicy. Zostały otoczone odpowiednią opieką.
A co z komplikacjami przy porodach?
Bardzo ciężko mi w tym momencie wyobrazić sobie sytuację zagrożenia życia, krwotok, czy konieczność wykonania operacji, np. cesarskiego cięcia, ponieważ są problemy choćby z elektrycznością. Prąd jest potrzebny przy niektórych narzędziach medycznych. Szpitale są wyposażone w generatory, by jak najszybciej móc wznowić swoje działania, ale jest to bardzo trudne. Ograniczony jest także dostęp do paliwa. Cała złożoność tego procesu, utrudnia zapewnienie odpowiedniej opieki medycznej.
Ewakuowane osoby mają być przetransportowane w miejsce bardziej bezpieczne, jednak nie są w stanie przenieść wszystkich pacjentów i sprzętu na raz. Jest to bardzo trudne logistycznie.
Niestety te kobiety, które nie będą miały dostępu do właściwej opieki medycznej, są narażone na ogromne niebezpieczeństwo. One i ich dzieci mogą być cichymi ofiarami tej wojny.
Musimy wyraźnie zaznaczyć, że nie chodzi o kilka porodów, które mogliśmy zobaczyć na zdjęciach w social mediach. Przecież tak naprawdę mówimy o setkach tysięcy ciężarnych.
Tak oczywiście, Ukraina to przecież bardzo duży kraj jeśli chodzi o liczebność. W tym momencie ONZ szacuje, że obecnie na Ukrainie jest 265 tys. kobiet w ciąży, z czego 80 tys. w ostatnim trymestrze. Czyli one w każdym momencie mogą urodzić. Do tego dochodzi stres, który może wywołać wcześniejszą akcję porodową. I tu ta specjalistyczna pomoc jest niezbędna.
Kobiety mocno zdają sobie sprawę z sytuacji i chcą przed tym uchronić swoje nienarodzone dzieci. Decydują się na ucieczkę.
Nie dziwię się. To musi być dramatyczna decyzja: rozstaję się z rodziną, mężem, jeżeli mam tylko możliwość, staram się wydostać z Ukrainy, żeby ktoś zapewnił mi opiekę. Takich historii myślę, że jest tysiące. Rozdzierają serce.
Nie tylko chodzi o poród, ale i o zapewnienie noworodkom właściwej opieki neonatologicznej.
Chodzi o różne problemy zdrowotne: opiekę nad noworodkami, które wymagają specjalistycznej opieki, wcześniakami, ale i o cały system ochrony. Przecież dzieci po porodzie, tak jak u nas, powinny zostać zaszczepione zgodnie z kalendarzem szczepień. Musimy pamiętać o zagrożeniu epidemiologicznym, związanym z podatnością na infekcje i brakiem możliwości szczepienia maluchów. Prawidłowa pielęgnacja pępka, choć mogłoby się wydawać, że prozaiczna, obecnie jest bardzo utrudniona. Należy zadbać o to, by nie wdała się żadna infekcja, a brakuje możliwości przestrzegania aseptyki na miejscu.
Pamiętajmy, że chodzi nie tylko o dzieci, które się urodziły po 24 lutym, ale także o te, które wymagają specjalistycznej opieki, które jeszcze przed atakiem Rosji przebywały w szpitalach na oddziałach neonatologicznych.
Tak oczywiście. Ja wiem, że wszystkim leży na sercu, także tamtej społeczności, by ratować te kobiety i dzieci. Stąd też rozmowy, niestety z różnym skutkiem o możliwości otworzenia korytarzy humanitarnych. By chociaż te osoby, które faktycznie są totalnie bezbronne i wymagają tej opieki medycznej, mogły opuścić ten teren. Niestety tak naprawdę mamy niewielki wpływ na to co się dzieje.
9 marca armia rosyjska zrzuciła bomby na szpital w Mariupolu. Dziś już wiemy, że ciężarna kobieta, której zdjęcia obiegły świat, niestety nie przeżyła. Zmarło też jej nienarodzone dziecko. To olbrzymia tragedia, ale trzeba wyraźnie powiedzieć, że ofiarami tej wojny są i będą nie tylko osoby, które giną w wyniku nalotów czy ran postrzałowych.
To bardzo wielowątkowy problem związany z opieką nad ciężarną. Trzeba wziąć pod uwagę, że kobiety w ciąży mogą mieć dodatkowe obciążenia w postaci różnych chorób przewlekłych czy cukrzycy ciążowej. Stan zdrowia przyszłych mam może przełożyć się na prawidłowy rozwój płodu, a potem zdrowie dziecka. To są kolejne rzeczy, które w związku z brakiem dostępu do badań, kontroli i regularnego leczenia mogą się zakończyć tragicznie.
Zazwyczaj pokazuje się zdjęcia krwawych miejsc, ofiary, naloty, natomiast tych ofiar będzie znacznie więcej, ofiar, o których po prostu nie będzie się wspominać. Dlatego tak ważne dla nas jest uczulenie na ten problem, że jest masa osób, które bez tej opieki medycznej po prostu ucierpią.
Jak kobiety znoszą obecną sytuację? Zamiast przygotowywać siebie i dom na powitanie nowego członka rodziny, nie wiedzą, w jakich warunkach przyjdzie im rodzić. Często też nie mają gdzie wracać po porodzie. Cześć kobiet próbuje wydostać się z Ukrainy.
Ja myślę, że to jest bardzo trudne, zwłaszcza w miejscach, które są oblężone i z których w tym momencie nie ma tej ucieczki. Jest bardzo dużo organizacji, które też pomagają także wewnątrz Ukrainy i jeżeli te kobiety dostaną się w miarę bezpieczne miejsce, te transporty będą organizowane. Natomiast w jakich warunkach i jak długo to będzie trwało? Taki transport to też jest czynnik ryzyka. Mówię tu, chociażby o ryzyku zakrzepicy.
Chcielibyśmy móc pomóc większej ilości osób, a nie czekać i de facto liczyć na to, że znajdą się w strefie bardziej bezpiecznej, skąd będzie można je przetransportować, leczyć i otoczyć opieką, udzielić wsparcia u nas na miejscu.
W obecnej sytuacji kobiety nie zawsze mogą liczyć na fachową opiekę medyczną.
Część personelu medycznego wyjechała, więc jest mocno okrojony. Pomaga ten, kto może. Co może oznaczać sytuacje, że jest tylko jeden lekarz, a przypadków zagrożenia życia kilka bądź kilkanaście. I to ta osoba będzie musiał podjąć decyzję, komu w tej sytuacji najpierw udzieli pomocy.
Jak Polska Misja Medyczna pomaga? Na ile może pomóc w obecnej, niezwykle trudnej sytuacji?
Obecnie prowadzimy działania dwutorowo. Zaczęliśmy od zaopatrzenia placówek w Ukrainie, które się do nas zgłaszały w niezbędny sprzęt medyczny, leki, środki opatrunkowe. Ten typ wyrobów medycznych w Ukrainie zniknął momentalnie. Zresztą w Polsce w tym momencie już dużych zapasów nie ma, dlatego część rzeczy sprowadzamy z zagranicy. Teraz to ogólnoświatowa akcja. Można zaobserwować dużą empatię i chęć współpracy przy tym, żeby razem zrobić więcej, by sprawniej działać.
Współpracujemy z polskim towarzystwem neonatologicznym i specjalistami po stronie Ukrainy, żeby móc wspomóc szczególnie odziały noworodkowe. Nie możemy wysłać personelu, ale sprzęt i najpotrzebniejsze rzeczy już wysłaliśmy. Taki właśnie transport dotarł do Kijowa i dalej jest dystrybuowany przez ukraińskich kierowców. Oczywiście, gdy pojawią się kolejne potrzeby, szczególnie związane z opieką nad matką i dzieckiem, to będziemy reagować natychmiastowo.
Drugim filarem dotyczącym realizowanej przez nas pomocy Ukrainie w tym momencie pomoc przy granicy. W porozumieniu ze strażą graniczną i rządem rozpoczynamy udzielanie wsparcia przy przejściach granicznych, które zostały wskazane, a nie były niezaopatrzone w pomoc medyczną dla osób, które docierają z terytoriów Ukrainy.
Planujemy 5 punktów medycznych, kontenerów, gdzie będzie udzielana pomoc, ale także możliwość transportu medycznego do granicy, żeby przekazać pacjenta do zespołów ratownictwa medycznego polskiego, a gdy zajdzie taka potrzeba - nawet do szpitala.
Zbieramy także środki medyczne wraz z organizacjami międzynarodowymi, by uruchomić szpital polowy, który powstanie pewnie w ciągu 2 miesięcy. Jesteśmy w momencie kompletowania sprzętu i ustalaniu lokalizacji. Decyzja będzie podjęta na podstawie analizy potrzeb, ale także ze względów bezpieczeństwa.
Wszystkie pieniądze, które do nas wpływają, przekazujemy na działania bezpośrednie, ale mamy świadomość, że nie wiadomo, jak długo może potrwać inwazja, kiedy i czy będzie zawieszenie broni. Ale już przy aktualnych zniszczeniach odbudowa samego wsparcia medycznego dla Ukrainy potrwa przynajmniej dwa-trzy lata. Niezbędna będzie pomoc długofalowa.
Polska Misja Medyczna jest polską organizacją humanitarną niosącą pomoc medyczną w najbardziej potrzebujących krajach świata. Organizacja cały czas zbiera fundusze, by pomóc, jak największej liczbie potrzebujących. Wesprzeć ją można pod linkiem https://pmm.org.pl/chce-pomoc
Czytaj także: https://mamadu.pl/160456,ukrainka-urodzila-w-szpitalnym-schronie-w-drugim-dniu-wojny