Dziecko pyskuje, złości się i przewraca oczyma? 5 kroków, aby to przerwać
- Dziecko złości się, tupie i podnosi głos, a może wymownie przewraca oczyma. Czy da się dojść z nim do porozumienia bez krzyku?
- Wychowujemy dzieci, kiedy w domu jest spokojnie, w kryzysowych momentach zbieramy plony tego, co zasialiśmy.
- Izolacja dziecka od przywilejów jest formą kary. Może pomóc tu i teraz, ale nie wpłynie pozytywnie na waszą relację.
Zacznijmy od przypomnienia, że dzieci z natury chcą być dobre, miłe, rozumiane i akceptowane. Kiedy dorastają, targają nimi silne emocje, z którymi nie zawsze są w stanie sobie poradzić. Jeśli dołożymy do tego niepełną dojrzałość mózgu, hormony i niezdolność do wczucia się w emocje innych, to robi się niezły miszmasz.
W dziecku włącza się funkcja obronna i zwyczajnie odpiera atak, który czasem jest, a czasem tylko wydaje mu się, że jest. Karcić czy nie karcić, jak zachować się, kiedy dziecko zaczyna pyskować? Ze wszystkim można sobie poradzić i to bez podnoszenia głosu, pobłażania, ignorowania... W nurcie pozytywnego rodzicielstwa, ale wciąż z zachowaniem granic wzajemnego szacunku.
Mocny fundament
Żeby było jasne, dziecka, które jest wściekłe, właśnie zaczyna krzyczeć, pyskować i zachowywać się w sposób niepożądany w tym dokładnie momencie niczego nie nauczysz. Największe znaczenie ma czas pomiędzy wybuchami. Zadbajcie o to, żeby czas z rodzicami kojarzył się dziecku przyjemnie, z uśmiechem, swobodą i bliskością.
Rozmawiajcie o emocjach i radzeniu sobie z nimi, zwracajcie uwagę, że niekiedy słabszy humor drugiego człowieka bywa punktem zapalnym dla naszego zdenerwowania. Zwracajcie uwagę, że nastrój jest czymś, co się udziela, nie bez powodu mówi się, że śmiech jest zaraźliwy, niestety pomija się to, że smutek czy złość także.
Kiedy dziecko ma pozytywne doświadczenia i skojarzenia z rodzicami, zwiększa się szansa, że nawet w przypływie złości, będzie chciało jak najszybciej dojść z nimi do porozumienia. Bo stan ciepłych relacji jest dla niego naturalny, złość - choć każdy ma do niej prawo - w relacji z opiekunem powinna być anomalią, którą chce zwalczyć.
Zamiast tłamsić - znajdź powód
Kiedy w domu zaczyna psuć się atmosfera, dziecko zaczyna się z tobą spierać, oboje jesteście zdenerwowani. Chcesz to jak najszybciej uciąć, bo i dla ciebie nie jest to sytuacja komfortowa. Ale zamiast odsyłać dziecko do pokoju, może warto zainteresować się, co tak naprawdę leży u podstaw jego zachowania?
Może coś zmieniło się w domu, masz nerwowy okres w pracy, skonfliktowałaś się z partnerem, albo macie maleńkie dziecko i uwagi czasu twoje rozzłoszczone dziecko ma mniej? Czasem przy młodszych dzieciach przyczyny złości, reakcje nieadekwatne do sytuacji mają banalne podłoże: zmęczenie, głód, zbliżająca się infekcja.
A może coś wydarzyło się w szkole, na podwórku, postaraj się wysłuchać, co dziecko ma do powiedzenia. Nie oceniaj, nie karć za niewłaściwy dobór słów. Wysłuchaj, przytul, pomóż znaleźć rozwiązanie, nie zawsze to, co ważne jest widoczne na pierwszy rzut oka.
Przestań przyczepiać łatki
W sytuacjach trudnych, kiedy dziecko po raz kolejny w krótkim odstępie czasu zaczyna pyskować, kuszącą może być perspektywa generalizowania: ty zawsze, ciągle, za każdym razem. A do tego kapka łatki: jesteś niegrzeczny, awanturny, opryskliwy. Chociaż i ty i dziecko wiecie, że to wcale nieprawda i wcale nie jest takie ciągle, to słowa padają. A one nie przynoszą spokoju.
Przeciwnie w dziecku odzywa się instynkt obronny, wszystkie mechanizmy są w gotowości i zamiast załagodzić sytuację, tylko ją zaogniamy. Przestań używać łatek. One są krzywdzące. Choć często przychodzą nam w sposób naturalny, trochę poza nami. Warto z nimi walczyć. Nie tylko w słowach i czynach, ale także w swoich myślach.
Za każdym razem, kiedy się im przeciwstawiasz, tworzy się w twoim mózgu alternatywna ścieżka, która w analogicznej sytuacji będzie jedną z opcji strategii, jakie możesz obrać w relacji z dzieckiem. Takie ćwiczenie "na sucho" ma więc jak najbardziej sens. Staraj się w swoich analizach nazwać zachowanie dziecka i znaleźć jego przyczynę. "Złości się, bo czuje się pomięty", zamiast "ciągle się wścieka, bo jest roszczeniowy". To robi równicę.
Izolacja to też kara
Wiemy, że przemoc jest zła, nie stosujemy przemocy fizycznej wobec dzieci, staramy się nie podnosić głosu, ale kary dalej mają się w naszym społeczeństwie świetnie. Nazywamy je konsekwencjami, choć niewiele mają z nimi wspólnego. Rodzice nie dają deseru za karę, za karę odmawiają włączenia bajki, odbierają telefon i odsyłają dziecko do pokoju, kiedy cała reszta domowników świetnie się bawi.
Niby nic strasznego, a jednak nadal jest to kara przez izolację lub jak kto woli - odebranie przywilejów. A jednak dla dziecka to krzywdzące i choć tu i teraz może się to wydawać metodą skuteczną, to nie sprzyja zdecydowanie budowaniu więzi, przeciwnie, dalej jest to zastraszanie i w konsekwencji działania uszkadzające relację. Trudno tu mówić o zaufaniu.
Naturalna konsekwencja przychodzi sama
Dziecko samo szybko poczuje konsekwencje swojego niewłaściwego zachowania, koledzy nie będą chcieli z nim spędzać czasu, młodsze rodzeństwo nie zaprosi do zabawy nową zabawką. Naturalne konsekwencje wpływają na nasze doświadczenie życiowe, które zapamiętamy znacznie lepiej niż słowa rodziców, czy daną przez nich karę.
Nie znaczy to, że musisz się godzić na krzyki dziecka. Jasno powiedz stop, daj znać, że słowa, zachowanie dziecka cię ranią. Powiedz, że chcesz przerwać tę rozmowę, bo czujesz, że coraz trudniej zapanować ci nad swoją reakcją. Zaproponuj, aby każde z was zostało samo ze swoimi myślami i wrócicie do rozmowy za pół godziny, kiedy emocje nieco opadną.
Dzięki tworzeniu z dzieckiem relacji, w której zauważa się emocje drugiej strony, możesz pozwolić sobie na to, aby prosić o uszanowanie twoich uczuć i liczyć na zrozumienie. To zdecydowanie ułatwia dojście do porozumienia.
Czytaj także: https://mamadu.pl/151789,podstawowe-style-wychowawcze-ktory-sprawdzi-sie-najlepiej