Tę teorię z początku XX wieku powinni stosować wszyscy rodzice. Ona nie ma daty przydatności

Marta Lewandowska
Rozwój poznawczy dziecka jest od lat obiektem wnikliwych badań. Wszyscy chcemy wiedzieć, co ma największy wpływ na to, jak nasze dzieci radzą sobie z przeszkodami, co sprawia, że jedne zdobywają wiedzę łatwiej, inne trudniej i jak nabierają życiowej mądrości. Co ciekawe do dziś za podstawę takich badań uważa się pracę rosyjskiego psychologa Lwa Wygoskiego z początku ubiegłego wieku.
Rodzic i inni dorośli, którzy spędzają czas z dzieckiem, kształtuję je przez swoje reakcje, wiedzę i rozmowę z nim. Fot. Tatiana Twinslol z Pexels

Wiedza od mędrców

Wygotski wskazywał, że dziecko czerpie wiedzę o świecie i schematy zachowań nie tylko od rodziców, ale wszystkich otaczających go dorosłych. Zgodnie z jego teorią, każdy z nas jest średnią zachowań, wzorców, wiedzy i schematów dorosłych nauczycieli, którzy byli blisko nas w dzieciństwie. Mogą to być nauczyciele, dziadkowie, ciotki, wujkowie, ale i przyjaciele rodziców.


Im lepsze są relacje dziecka z nauczycielem, tym większe są szanse na porozumienie. Dziecko, które aktywnie słucha instrukcji i stosuje się do nich, czerpie najwięcej z tej nauki. Jednak dialog musi być oparty na współpracy, a nie nakazach. Wtedy dziecko chętniej naśladuje dorosłego.

Według badacza dorosły musi stworzyć taką atmosferę do rozmowy, aby dziecko bez obaw mogło podzielić się swoimi wątpliwościami, przemyśleniami i uczuciami. A także pomóc mu określić, w jaki sposób jego myśli i uczucia wpływają na jego działania.

Tę teorię poparła także dr Elisabeth Netherton, psychiatra z MindPath Care Centres, która podkreślała, że dialog musi być obustronnie otwarty, aby dawać korzyści obu stronom. Jeśli w rozmowie jest miejsce na wyrażenie przemyśleń również przez dorosłego - korzystnie wpływa to na wzorzec przekazywany dziecku, bo lepiej rozumie schematy innych. Skupia się też na procesie, a nie wynikach.

Przyznawanie się do błędów

Rodzic, który dopuszcza się głośnej autorefleksji, analizuje swoje złe zachowanie, przyznaje się do błędu, a jednocześnie szuka dla siebie usprawiedliwienia, daje dziecku narzędzia, aby robiło to samo. Zadając kres presji perfekcji, uczymy dziecko, że jeden błąd nie przekreśla naszych osiągnięć, nie umniejsza też naszej wartości jako człowieka.

Netherton jako przykład podaje sytuację, kiedy stojąc w korku, zaczynasz wyrażać swoje zdenerwowanie, nie przebierając w słowach. W czasie refleksji nad tą sytuacją rodzic powinien powiedzieć, że zwykle życzliwość jest dla ciebie bardzo ważna i jest ci przykro, że dziecko było świadkiem twojego wybuchu. "Byłam naprawdę sfrustrowana, kiedy utknęliśmy w korku, ale nie tak chcę wyrażać swoje uczucia. Zdecydowanie muszę poćwiczyć wyrażanie emocji w złości".

Tworzenie rusztowania Wygotskiego

Teoria z początku XX wieku kładła nacisk na uzbrojenie dziecka w narzędzia do rozwiązywania problemów, nim się z nimi zmierzy. To szczególnie ważne w fazie socjalizacji dziecka. Tu bardzo pomocne okazują się zabawy w udawanie. Dziecko, odgrywając scenki, w czasie zabawy może napotykać na różne trudności. Opiekun, który aktywnie uczestniczy w zabawie, może je wyłapać i wskazać odpowiednie wzorce.

Budujesz w ten sposób rusztowanie reakcji, które okaże się pomocne, kiedy, podobnie jak lalka, koleżanka w przedszkolu nie będzie chciała się bawić albo w sklepie nie będzie smakołyka, po który przyszliście. To też doskonała okazja, żeby nauczyć dziecko, że nieudana budowla z klocków to nie katastrofa, jeśli zależy mu na niej, może spróbować znowu, jeśli nie chce - odpuścić.

Podobnie w życiu. Jeśli coś, co sprawia nam trudność, jest mało istotne, lepiej jest odpuścić, niż się frustrować. Jeśli jakaś sprawa jest ważna - nerwy nie ułatwią zadania. Trzeba spokojnie podejść do kolejnej próby i nie popełnić ponownie tych samych błędów. Takie rusztowanie, fundament czy, jeśli wolisz, mocny kręgosłup, to cenny dar, który pomoże dziecku w dorosłym życiu.