Przyjaźń między rodzicem a dzieckiem – marzenie rodzica czy najgorszy koszmar?

Martyna Pstrąg-Jaworska
Bycie rodzicem a bycie przyjacielem to dwie zupełnie inne role, których nie powinno się łączyć. Jeśli zamiast rodzicem, jesteśmy przyjacielem – zostawiamy w dziecku pustkę, która może mieć kiepskie efekty w przyszłości. Zobacz, dlaczego bycie przyjacielem własnego dziecka to zły pomysł.
Przyjaźń to relacja zakładająca równość obu stron, więc nie można się przyjaźnić z dzieckiem, bo rodzicielstwo zakłada, że to rodzic jest odpowiedzialny za dziecko. Unsplash
Często wydaje nam się, że jeśli będziemy się przyjaźnić z dzieckiem, to jest to świetna droga wychowawcza. Ono będzie nam ufało, powierzało swoje troski i sekrety, dzięki niezwykłej relacji zbudujemy naprawdę silną więź i poczucie bezpieczeństwa – szczególnie u dziecka, ale także u rodzica.


Posiadanie zaufania dziecka, jego zwierzanie i pytanie o radę to nie jest relacja przyjacielska, bo ty jako rodzic nie powinieneś robić tego samego – a przecież przyjaźń właśnie na tym polega. Bycie obok dziecka, układ trochę partnerski, to jednak nie to samo, co prawdziwa przyjaźń – niezależnie od płci, czy to mieszana, czy między kobietami lub mężczyznami.

Dziecko nie jest jednak kimś równym z rodzicem i ta relacja, nawet jeśli oparta na przyjacielskim i partnerskim układzie, nie powinna być przyjaźnią w 100%.

Przyjaźń a rodzicielstwo

Między byciem rodzicem a przyjacielskim stosunkiem jest cienka granica, której rodzic nie powinien przekraczać, bo zrobi krzywdę i sobie, i dziecku, i wspólnej relacji między nimi. Kiedy jesteś rodzicem małego dziecka, nie jest to aż taki problem, bo większość sfer życia dziecka, nawet takiego kilkuletniego, nadal kontroluje mama czy tata.

Ale jednak gdy dziecko zaczyna wchodzić w wiek dojrzewania, staje się coraz bardziej osobną jednostką – ma swoje własne zajęcia i przemyślenia, kolegów czy zainteresowania, to rodzic nie powinien w każdą z tych sfer wnikać nieproszony.

Jeśli jako matka (lub ojciec) masz dobrą relację z dzieckiem, tzn. dużo wiesz o jego życiu, ono ci się zwierza ze swoich problemów czy kontaktów z koleżankami i kolegami, opowiada ci o swoich przemyśleniach, to znaczy, że wykonałaś kawał dobrej roboty jako rodzic. Dziecko ci ufa, chce znać twoje zdanie, radzi się ciebie i słucha twoich opinii.

Ale nie jest to równoznaczne z przyjaźnią, bo ta jest jednak relacją obustronną, w której obie strony się siebie radzą, ufają sobie i zwierzają z problemów. W nią wpisana jest wzajemność i równość obu stron.

W relacji z dzieckiem rodzic nie powinien dziecka obarczać swoimi problemami, zwierzać się z tego, co dzieje się w jego związku czy liczyć na pomoc lub pytać o rady w kwestii życiowych problemów. Takie zachowanie ze strony rodzica wobec dziecka byłoby zbyt obciążające, bo jednak jest ono nadal dzieckiem, a rodzic dorosłą osobą, której problemy i życiowe dylematy są na zupełnie innym poziomie.

To także nieświadome przerzucanie odpowiedzialności na dziecko. Takie zachowanie nie jest dobre, bo może zaburzyć u dziecka poczucie bezpieczeństwa, które w świecie powinien właśnie rodzic zapewnić.

Pomyśl sobie, że nagle w rozmowie np. z 9-letnią córką zaczęłabyś jej opowiadać o tym, że nie wiedzie ci się w pracy, nie masz nowych zleceń i nie wiesz, czy w następnym miesiącu nie będziesz musiała naruszyć i tak niezbyt dużych oszczędności, by przeżyć spokojnie cały miesiąc. Taka wizja pokazuje, jaka relacja istnieje w przyjaźni (zwierzenia ze zmartwień), a jaka nie powinna mieć miejsca w rodzicielstwie (obarczanie dziecka problemami świata dorosłych).

Przyjaźń a bycie autorytetem

Każdy rodzic pragnie zbudować silną i przyjacielską relację ze swoim dzieckiem – temu nie da się zaprzeczyć. Ale jednak bycie rodzicem to wspomniane wyżej nieobarczanie swoimi problemami dziecka i coś jeszcze – bycie autorytetem. Dzięki naszym zachowaniom dziecko wie, jak się powinno postępować, jakie są społeczne normy i jakie decyzje warto podejmować.

Już bardzo małe dzieci intuicyjnie naśladują rodziców np. w publicznej przestrzeni, gdy same z siebie nie wiedzą, jak powinny się zachować. I intuicyjnie powielają wzorce, które widzą u rodziców. Takim sposobem buduje się u dziecka autorytet rodzica, który wie, jak w danej sytuacji postąpić, jak się zachować i co zrobić.

Gdy rezygnujemy z bycia autorytetem na rzecz bycia przyjacielem – osłabiamy ustalone wcześniej reguły, jakie panują między dzieckiem a rodzicem. Za tym osłabieniem już tylko krok do tego, że dziecko uzna, że wszystko jest dozwolone i można rodzica traktować tak, jak koleżankę z klasy czy kolegę z przedszkolnej grupy.

I w takie sytuacji zamiast rodzica – ma się przyjaciela i nie trzeba przestrzegać zasad, które on ustalił, a które mają na celu zapewnienie mu bezpieczeństwa. Jean Twenge i W. Keith Campbell w książce "Epidemia narcyzmu" zauważyli, że wzrost liczby narcyzów w społeczeństwie często jest zależny od tego, jak wyglądały relacje tych osób z rodzicami.

I że zjawisko narcyzmu częstsze jest, gdy w relacji z rodzicem brak było rodzicielstwa, które zostało wyparte przez równość w relacji rodzic-dziecko. Bycie autorytetem jest ważniejsze od bycia przyjacielem, bo wiąże się ono z poczuciem szacunku wobec granic, jakie rodzic wyznacza.

A to z kolei jest ważne dla rozwoju dziecka, które potrzebuje przestrzegania pewnych zasad, bo są one związane z jego bezpieczeństwem. Zasady mają uchronić od cierpienia np. psychicznego, gdy mama zwierza się dziecku ze swojej kiepskiej relacji z mężem. To zbyt duży ciężar dla dziecka, którego może nie udźwignąć.

Idealna relacja rodzica i dziecka

Budowanie relacji i więzi z dzieckiem powinno opierać się na zaufaniu, szacunku, miłości, ale również na nieprzekraczalnych granicach, o które musi dbać jednak rodzic jako osoba dorosła i bardziej odpowiedzialna za tę relację. Rodzic powinien być przewodnikiem dla dziecka, tym, który ustala zasady, a nie partnerem, jak równy z równym.

Przyjaźń może prowadzić do przywiązania dziecka do rodzica do tego stopnia, że będzie odczuwało wyrzuty sumienia, kiedy nastąpi moment "wyjścia z gniazda" i usamodzielnienia się dziecka, które staje się dorosłym.

Bycie przyjacielem, zamiast rodzicem może sprawić, że takie dziecko wchodzące w dorosłość nie będzie się czuło bezpieczne, nie będzie miało poczucia, że jest samodzielne, bo będzie wciąż liczyło na potwierdzenie swoich potrzeb u rodzica.