"Dzień dobry, Sanepid, dziecko idzie na kwarantannę". Powiem wam czyja to wina

Marta Lewandowska
Szczepili się zaraz po medykach, razem z seniorami. Grupa pierwsza - nauczyciele. Dyrektorzy nie mogli pytać pracowników szkół, czy skorzystali z tego przywileju. Teraz wychodzi na jaw, ilu z nich miało w poważaniu zdrowe dzieci. Powiecie "przecież szkoły pracują normalnie". A ja wam powiem, że co i rusz dzieci siedzą w domu na kwarantannie, bo nauczyciel się nie zaszczepił i zaraził się COVID-19.
Telefon, którego nikt z nas nie chce odebrać, ale wielu to zrobi Fot. Karolina Grabowska z Pexels

Zerówki do domu

Przedszkole w mieście powiatowym, trzy grupy sześciolatków na kwarantannie. Katechetka się nie zaszczepiła. Dlaczego? Nikt nie wie, ale dzieci od ostatniego kontaktu z zakażoną nauczycielką, muszą spędzić blisko trzy tygodnie w domu. A z nimi rodzice, choć kwarantanny nie mają, ale 6-latek sam w domu zostać nie może.


Tu i tak była dobra organizacja, telefony rodziców zaczęły dzwonić dosłownie kilkanaście minut po otrzymaniu przez nauczycielkę pozytywnego wyniku. Sanepid kieruje na kwarantannę, nie ma wyjścia. Pracodawca jakoś będzie to musiał przełknąć. Pediatra może wystawi papierek, kto może będzie pracować z domu, inni wezmą urlop.

A dziś już przecież nie muszą dzwonić. Od informacji ze szkoły, że dziecko miało kontakt z zakażonym nauczycielem, prawo narzuca na rodziców obowiązek zachowania przez dziecko zasad kwarantanny. Nawet jeśli Sanepid nie zadzwoni.

Podstawówka w Warszawie

Lekcja WF, dziesięć klas uczy ten sam nauczyciel, wszystkie lądują na kwarantannie. WF-ista się nie zaszczepił, przecież jest silny i zdrowy, COVID-19 mu niestraszny. A jednak - poległ i zamknął w domu około 300 dzieciaków, często zbyt małych, aby mogły zostać same. Nie zrobił tego własnymi rękoma, ale brakiem odpowiedzialności.

Oczywiście, szczepienie nie jest gwarancją uniknięcia zakażenia, ale przynajmniej miałby czyste sumienie. A trzysta rodzin nie miałoby problemu. Jednak podjął inną decyzję i zaszkodził. Wszystkim. Nie ma tu miejsca na poprawność polityczną.

Hymn w Gdyni

W Szkole Podstawowej nr 48 w Gdyni dyrektor decyduje, że uczniowie wezmą udział w ogólnopolskim konkursie organizowanym przez Narodowe Centrum Kultury "Do hymnu". Uczniowie stanęli w sali gimnastycznej, jeden obok drugiego, bez maseczek, 566 osób zaśpiewało na całe gardło "Mazurek Dąbrowskiego". Klaskali im miejscowi notable, w większości... bez maseczek.

488 uczniów i 8 nauczycieli na kwarantannie, 2 uczniów z dodatnim wynikiem na COVID-19. Dyrektor wcześniej zapewniał, że Sanepid wydał zgodę na organizację wydarzenia. Sanepid w Gdyni nic o wydarzeniu nie wiedział, prowadzi dochodzenie.

Kto zawinił? Dorośli. Władze szkoły, które zorganizowały uczniom "chwilę normalności" i nauczyciele, bo ci, którzy są na kwarantannie, nie są zaszczepieni. Tak mówi prawo, szczepieni nie mają kwarantanny.

- Kiedy podpisywałam zgodę na udział mojego dziecka w konkursie patriotycznym, do głowy mi nie przyszło, że zrobią spęd na ponad 500 dzieci na jednej sali. W czasie pandemii szkoła powinna świecić przykładem. Rodzice nie mogą wejść do szkoły po dziecko, muszą czekać przed drzwiami, codziennie po 20 minut, bo pandemia, a tu takie rzeczy się dzieją? - mówiła w rozmowie z "Wyborczą" jedna z mam, której dziecko przypadkiem uniknęło udziału w śpiewaniu hymnu.

Zastanówcie się nad sobą

Patrzę na moje dzieci, które do szkoły szczęśliwie cały czas chodzą, tu nauczyciele są zaszczepieni. Nie wiem, czy wszyscy, bo przecież to dane wrażliwe. Dyrektor nie może zapytać, jaka jest prawda. Dowie się, jeśli nauczyciel pójdzie na kwarantannę.

Z nieoficjalnych źródeł wiem, że zaszczepiła się znacząca większość, nie zrobili tego ci, którzy nie mogli. Dzięki czemu podstawówka, w której uczy się około 600 uczniów, działa normalnie. A gdyby tak nie było?

48 proc. społeczeństwa nie przyjęło żadnej lub drugiej dawki szczepionki. Rano byłam w sklepie, 7.40 poranny szczyt, w całym dyskoncie oprócz mnie ma maskę jeszcze jedna osoba, reszta paraduje bez.

Wiem, że minister Szumowski najpierw mówił, że maski nic nie dają, potem, że dają, oszaleć można. Pytałam lekarzy, którym ufam, mówili, noś maskę. Nosiłam, zanim pojawił się taki obowiązek. Zawsze w przestrzeni zamkniętej.

Przeczytam o sobie w komentarzach, że jestem głupia, że chodzę w kagańcu i dałam sobie wstrzyknąć chipa. Zapewne działam na usługach koncernów, które chcą zdepopulizować ludzkość. Biorę to klatę.

Zrób, co możesz, nim będzie za późno

Drodzy nauczyciele, którzy się nie zaszczepiliście, wiedzcie, że każda klasa, która ląduje przez was na kwarantannie, cierpi społecznie. Wiedzcie, że każde dziecko, które zarazicie, będzie na zawsze waszym wyrzutem sumienia. Jeśli jakiekolwiek dziecko przez was umrze, będziecie mieli jego krew na rękach.

Dziś oddziały pediatryczne są pełne, szpital dziecięcy w Dziekanowie Leśnym, podobnie jak wiele mu podobnych w całym kraju, walczy z RSV, które w tym roku nie oszczędza dzieci. Nie pomieszczą dzieci z COVID-19. Zwyczajnie nie mają już gdzie.

Jeszcze możecie to odwrócić, zaszczepić się i zapobiec lawinie, której nic nie zatrzyma. Tylko szczepienia.