"Nie tego spodziewałam się po byciu matką". Rodzicielskie wypalenie to cena, którą płaci wielu

Marta Lewandowska
Słysząc termin "wypalenie rodzicielskie", wiele osób otwiera szeroko oczy. No bo jak można się wypalić w miłości i opiece nad dzieckiem, jak to ugryźć, co dalej? Przecież dziecko, to nie praca, nie można go wymienić. A tymczasem warto się zastanowić, w jakich sytuacjach możliwe jest wypalenie i jak ono się może objawiać.
Rodzicielskie wypalenie po raz pierwszy opisano w 1983 roku. To częstsze, niż myślisz. Fot. Engin Akyurt z Pexels

Spaliłam się już na początku

Beata i Marcin marzyli o trójce dzieci, kiedy wybierali mieszkanie, od razu kupili takie, w którym zmieszczą się ich przyszłe pociechy. Dziś dwa pokoje stoją puste. Beata mówi wprost - takie pozostaną.


"Jestem jedynaczką, podobnie, jak mój mąż. Rodzice zapewnili nam spokojne dzieciństwo, wykształcenie i niezły start. Kiedy się pobieraliśmy, obydwoje byliśmy zgodni, że brakuje nam rodzeństwa" - zaczyna swoją opowieść kobieta.

"Nie chcieliśmy takiego losu dla naszego dziecka, bo wiadomo, przyjaciele przychodzą i odchodzą. Rodzeństwo jest na zawsze. Planowaliśmy trójkę dzieci. Syn urodził się zaledwie rok po ślubie. Obydwoje weszliśmy całym sercem w nową rolę. Jednak chyba żadne z nas nie spodziewało się, że takie zapalenie się do opieki nad dzieckiem, tak szybko nas...wypali. Do cna" - czytamy w liście.

Beata początkowo była przerażona tym, że syn tak bardzo odbiega od jej wymarzonego bobasa. "To nie tak, że miałam żal do niego, że płacze. Stawałam na rzęsach, żeby go uszczęśliwić. A za każdym razem, kiedy nie udało mi się osiągnąć zamierzonego efektu, czułam, jak coś we mnie znika. Doszłam do etapu, kiedy rano otwierałam oczy i wcale nie miałam ochoty podchodzić do łóżeczka, czułam, że nie sprostam wymaganiom" - pisze.

Para, mimo wcześniejszych planów, odłożyła decyzję o kolejnym dziecku. Ignacy ma 8 lat, jest jedynakiem. "Myślę, że tak już zostanie. Początkowy huraoptymizm zamienił się w koszmar. Zupełnie przestałam czerpać przyjemność z roli mamy. Zaspokajam jego potrzeby, kocham go całym sercem, ale to nie jest to, czego po rodzicielstwie się spodziewałam. Wypaliłam się w pierwsze pół roku" - kończy Beata.

Wypalenie rodzicielskie istnieje

Każdy z nas słyszał o wypaleniu zawodowym. Początkowo, kiedy opisywano ten problem, wiązano go z zawodami wymagającymi empatii i zaangażowania emocjonalnego. Pielęgniarki, lekarze, pracownicy pomocy społecznej, nauczyciele - te grupy zawodowe wymieniano w kontekście wypalenia najczęściej.

Silny ładunek emocjonalny, jaki niosą za sobą powyższe zawody, nie pozwala często na zamknięcie pracy za drzwiami biura czy szpitala. Pracownicy zabierają bagaż cudzych doświadczeń, bólu i problemów ze sobą. Kamyczek po kamyczku zapełniają własny koszyczek. A kiedy zaczyna się już usypywać, powoli nabierają dystansu.

Nagle pacjent, uczeń czy podopieczny przestaje być jednostką zapadającą w pamięć. Uprzedmiotowienie go pomaga uporać się z obowiązkami, a jednocześnie nabrać dystansu i odciążyć własną psychikę.

Wypalenie rodzicielskie opisano w 1983 roku w książce „Parent burnout”. Autorzy publikacji Joseph Procaccini, Mark Kiefaber, zauważyli, że badani przez nich pracownicy, którzy doświadczali wypalenia zawodowego, często byli również obciążeni przez życie rodzinne. Niekończące się wymagania, stawiane wysoko, zarówno przez społeczeństwo, jak i przez nich samych poprzeczki, były nie do przeskoczenia, frustrowały.

Nie można tu jeszcze mówić o depresji, ale jest to uczucie trudne. Ciężko sobie bowiem wytłumaczyć, dlaczego mamy dość bycia mamą czy tatą bąbelka.

Rodzice muszą być szczęśliwi

To taki etos, który społeczeństwo niesie na ustach. Powiedzieć, że masz dość nocnych pobudek, że nie możesz się doczekać, kiedy dziecko trochę podrośnie, to jak przyczepić sobie na czoło karteczkę "wyrodny rodzic". Koleżanki z grubo nałożonym na sińce pod oczami korektorem, patrzą na ciebie, jak na egzotyczny okaz.

Przecież świat rodziców jest taki piękny. Nawet kiedy o 2.00 w nocy musisz zmienić czwartą pieluchę, nie wypada się skarżyć. Przecież jeden uśmiech dziecka wynagradza wszystko. Powiedz to w twarz matce bliźniaków, która przez pierwsze pół roku życia dzieci spała najdłużej 34 minuty na raz.

Rolą rodzica jest uszczęśliwianie dziecka? No niekoniecznie, ale takie wnioski można wysnuć, oglądając lukrowane obrazki w mediach społecznościowych. Przeglądając 67. profil z uśmiechniętymi niemowlakami i perfekcyjnie wystylizowaną matką, mijając wypoczęte mamy w parku, możesz się nabrać, że to norma.

Więc jak powiedzieć komuś, że czujesz inaczej. Jak przyznać się przed samym sobą. Przecież nawet nie wolno pomyśleć, że jesteś zmęczona. Że w tej roli dałaś już z siebie tak dużo, że więcej nie masz. A od dziecka nie da się odseparować emocjonalnie.

Prawda jest taka, że w podobnej sytuacji, kiedy czujesz, że już nic nie masz, to nie masz jak dawać, a ciągle sama od siebie wymagasz. Nagle pojawia się w środku lej jak po bombie. A wypalenie osiąga krytyczny poziom. Zaczynasz reagować chłodno, co tylko potęguje poczucie winy, że nie jesteś dość dobra. Już nie tylko w oczach innych rodziców, ale również dla własnego dziecka. A to boli, jak nic innego.

Narażeni na wypalenie

Jeśli mówimy o rodzicach, którzy bardziej niż inni narażeni są na wypalenie rodzicielskie, to warto wspomnieć o rodzicach wysoko wrażliwych, perfekcjonistach z poukładanym szczegółowym planem na życie czy rodzicach dzieci ze szczególnymi potrzebami. Każde z nich jest dwukrotnie bardziej narażone na to, że doświadczy wypalenia rodzicielskiego.

Wyobraź sobie, że 4 godzinę zachęcasz dziecko do odrobienia pracy domowej, a ono ciągle ucieka z krzesła, próbując jednocześnie osiągnąć absolutnie perfekcyjny kształt literek, ścierając każdą po osiem razy i pisząc od nowa. Do tego inne dziecko krzyczy, że jest głodne, albo pozostała dwójka szarpie się w pokoju obok. Do tego masz jeszcze projekt z pracy do dokończenia "na wczoraj", a od jesiennej aury pęka ci głowa.

Brzmi koszmarnie? Pewnie, choć dla niektórych rodziców tak wygląda każdy dzień. Frustracja miesza się ze spadającą samooceną i wyrzutami sumienia. Bo nie tak to wszystko miało być. Tyle z siebie dali i co? Życie wszystko zweryfikowało. Każdy kolejny dzień podobny do poprzedniego. Dzwoniący codziennie budzik zapowiada kolejny dzień świstaka.

Można mieć dość? Czasem trzeba. Tylko że temu wypaleniu można zapobiec. Ale to ty musisz zrobić, nie świat wokół.

Zadbaj o siebie

Spójrz na swój telefon. Naładowany? Dzięki temu możesz dzwonić, SMS'ować, załatwiać sprawy... Wiesz przecież, że jeśli bateria się wyczerpie, nie tylko zostaniesz bez kontaktu z wieloma osobami, ale też, kiedy ty będziesz potrzebować pomocy, nie dasz rady jej wezwać.

A co z twoją wewnętrzną baterią? Jeśli jej nie naładujesz, nie odpoczniesz, nie będziesz mogła dać nic z siebie. A wypalenie czeka na takie momenty, czai się za rogiem, wygląda na twoją słabość. Zadbaj o siebie, żeby móc zadbać o innych, żeby móc znowu czerpać przyjemność z bycia rodzicem.

Symptomy wypalenia rodzicielskiego

Wypalenie rodzicielskie dotyczy nas częściej, niż mogłoby się to wydawać. Przyznawanie się do niego nadal jest tabu. Niepotrzebnie. Warto zdać sobie sprawę z tego, że może twoje gorsze samopoczucie w roli rodzica, wcale nie jest chwilowe, może zbliżasz się do ściany i warto zadbać o siebie już teraz?

Szukaj pomocy, grup wsparcia, podziel się z bliskimi swoim samopoczucie. Poproś o pomoc. Z tego można wyjść i odzyskać radość z bycia rodzicem.