Religia w środku planu to dramat. "A później siedzi w szkole do 17.00…"

Magdalena Konczal
– Wypisać dziecko z lekcji religii to jedno. Dopiero po tym zaczynają się schody. Nie mówię już o historiach opowiadanych mi przez znajome, że uczeń jest wytykany palcami, bo nie chodzi na zajęcia. Ale dlaczego religia znajduje się w samym środku planu? Czy to ma być sposób na zachęcenie dzieci do uczestniczenia w tej lekcji? – pyta Marlena, mama 12-letniej Ani.
Religia w środku dnia to problem dla dzieci, które nie chodzą na te zajęcia PIOTR KAMIONKA/REPORTER/ East News

Religia w szkołach a plan lekcji

W większości szkół lekcje religii widnieją w planie jako pierwsze lub ostatnie. Dzięki temu dzieci, które na zajęcia nie chodzą, mogą przyjść później do szkoły lub wrócić z niej wcześniej. Jednak nie wszędzie tak jest.
– Patrzę na plan lekcji córki – pisze nasza czytelniczka – i widzę, że religia znów jest w samym środku zajęć. A później Ania siedzi w szkole do 17.00. Czy to jest normalne? Czasami mam wrażenie, że religia specjalnie jest umieszczana w środku dnia, by więcej uczniów na nią chodziło. My mieszkamy w małej miejscowości i moja córka jest jedyna w swojej klasie, która zdecydowała się nie chodzić na religię. Chciałabym, by mogła spożytkować ten czas na coś ciekawego, ale oczywiście rzeczywistość wygląda inaczej: musi siedzieć w świetlicy lub w bibliotece…


Okazuje się, że problem, o którym pisze Marlena, jest powszechny. W mediach społecznościowych pojawiają się głosy uczniów i rodziców, którzy narzekają na lekcje religii, znajdującą się w środku planu. Problem staje się tym poważniejszy, że – szczególnie w większych miastach – coraz więcej młodzieży rezygnuje z udziału w tych zajęciach.

– W zeszłym roku praktycznie wybłagałam przeniesienie lekcji religii ze środka na ostatnie zajęcia. W tym roku znów jest to samo. Ręce mi opadają… Wiem, że zaraz znajdzie się sporo osób, tłumaczących mi, że córka nie chodzi na religię, bo chce mieć wolne. Znam moje dziecko i uwierzcie, że woli spożytkować ten czas lepiej, niż siedząc nad pracą domową w bibliotece. Czemu szkoła robi na przekór niewierzącym?

Religia poza szkołą?

Marlena w swoim liście podkreśla także, że lekcje religii nie powinny odbywać się w szkołach, a w salkach przykościelnych.

– Nie rozumiem, dlaczego lekcje religii wciąż mają w szkołach tak wielkie znaczenie. Takie zajęcia powinny być jedynie dla chętnych i przede wszystkim nie w państwowych szkołach. W założeniu niby są dla chętnych, ale przez takie ułożenie planu często na religię chodzą też niewierzące dzieci, bo nie chcą same siedzieć na korytarzu, kiedy inni plotkują na zajęciach (wiemy przecież, jak w rzeczywistości wyglądają te lekcje) – pisze czytelniczka.

Nawiązuje także do planowanej przez ministra Czarnka zmiany, by religia lub etyka były obowiązkowym przedmiotem.

– Już słyszę głosy tych osób, które będą twierdzić, że obecny minister edukacji rozwiąże mój problem, bo jeśli dziecko nie będzie uczęszczało na lekcje religii, to będzie musiało chodzić na etykę. Już to widzę… Etyka z księdzem, który będzie przekazywał dzieciom swój światopogląd to prawdziwy dramat – podsumowuje czytelniczka.