Klasa lekcyjna
Nauczycielka odmówiła poprawienia oceny z powodu systemu. fot. Wojciech Habdas / Agencja Wyborcza.pl

Czy jedna czwórka powinna przekreślać całoroczny wysiłek ucznia? Nasza czytelniczka opowiedziała o tym, jak jej córka nie dostanie świadectwa z paskiem, bo nauczycielka nie chciała dać szansy na poprawę jednej oceny. W poruszającym mailu pokazuje, jak bardzo w polskiej szkole brakuje dziś elastyczności i zwykłej empatii.

REKLAMA

"Taki mamy system"

Nie spodziewałam się, że koniec roku szkolnego będzie u nas czasem łez i frustracji. Moja córka zawsze miała dobre oceny, sama się uczy, nie trzeba jej pilnować, nie kombinuje i, nie walczy bez sensu o każdą piątkę. Po prostu robi swoje i skupia się na swojej wiedzy. I nagle – jedna czwórka z matematyki przekreśliła wszystko. Świadectwa z wyróżnieniem nie będzie. A z nim – żadnych gratulacji, żadnego wyróżnienia od dyrektorki szkoły, ani dumy w oczach.

Kiedy nauczycielka odmówiła jej poprawy, popłakała się. Dziecko, które nigdy nie robi scen, nie histeryzuje. Była wściekła na siebie, że się pomyliła na jednym sprawdzianie, że czegoś nie dopilnowała i nie umiała odpowiedzieć, gdy nauczycielka wzięła ją kiedyś do odpowiedzi. A ja, jako matka, miałam poczucie niesprawiedliwości. Wyszło jej 4,54. I to tylko przez tę jedną ocenę. Przecież można było coś jeszcze zrobić. Cokolwiek.

Poszłam porozmawiać z nauczycielką, choć wiem, że niektórzy uważają to za wtrącanie się i załatwianie spraw za dzieci. Ale byłam pewna, że wystarczyłoby jedno odpytywanie, jedna praca domowa więcej, jedna kartkówka. Bo generalnie córka ma dobre oceny i byłam pewna, że nauczycielka to wie. Usłyszałam, że "czas już minął", "wszyscy by chcieli" i moje ulubione: "Taki mamy system".

I właśnie to zdanie mnie zmroziło. Bo jak to – "system"?! System tworzą ludzie. To nie jest automat, którego nie da się zmienić. To nie komputer przydzielający punkty. To pani z krwi i kości wystawia te oceny. I decyduje, czy dziecko dostanie szansę, czy nie. I jak widać, niektórym brakuje jednak empatii.

Brakuje zrozumienia

Mam ogromny szacunek do nauczycieli. Ale mam też żal, że z tak ważnej rzeczy, jak nagroda za całoroczny wysiłek, stawiają sprawę tak zero-jedynkowo. Tak, wiem – czwórka to nie porażka, a pasek nie jest najważniejszy. Ale jeśli tylko ona dzieli ucznia od wyróżnienia, to czy naprawdę nie warto spojrzeć na jego poprawę bardziej przychylnie?

Nie chodzi o to, że chcę rozpieszczać dziecko. Ale nie rozumiem, dlaczego jedna ocena ma przekreślać osiem miesięcy codziennego wysiłku. Czy to tak dużo – dać dziecku możliwość, żeby spróbowało? Zawsze słyszymy, że szkoła ma motywować. A w tej sytuacji nie zmotywowano córki do niczego. Wręcz przeciwnie – odebrano jej szansę. Najgorsze jest to, że ona sama zaczęła podważać sens swojego wysiłku. "To po co się starałam cały rok?" – zapytała łamiącym się głosem moja 5-klasistka.

I co miałam jej odpowiedzieć? Że miała pecha? Że trafiła na nauczyciela, który nie lubi poprawiania? Że "takie życie"? Nie chcę, żeby wyniosła ze szkoły takie doświadczenia. Jestem zmęczona tym, że w szkołach nie ma miejsca na ludzkie podejście. Że są dzieci, które naprawdę się starają, a potem dostają po głowie, bo nie pasują do schematu. Bo zabrakło jednej dziesiątej, jednej piątki, jednego gestu ze strony dorosłego człowieka, który przecież powinien wspierać swoich podopiecznych.

W tej klasie to nie pierwszy taki przypadek. Inne mamy też mówiły mi, że nauczyciele powtarzają: "to przez system", "czasu nie ma" itd. A przecież szkoła to nie urząd, tylko ludzie. Także dzieci, uczniowie, którzy są krzywdzeni i wpisywani w sztywne ramy bez cienia empatii.

Chcesz podzielić się swoją opinią na rodzicielskie tematy? Napisz: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl lub: mamadu@natemat.pl.
Czytaj także: