Antyaborcyjne billboardy szkodzą dzieciom! Chłopiec przeżył traumę, teraz jego mama walczy w sądzie

Martyna Pstrąg-Jaworska
Franek przeżył traumę po zobaczeniu antyaborcyjnego billboardu, który widnieje przy autostradzie. Teraz jego mama walczy w sądzie o zakaz publikowania takich drastycznych zdjęć. W internecie można podpisać petycję o zakazanie plakatów antyaborcyjnych.
Dzielny Franek i jego mama są przerażeni tym, co pokazane jest na antyaborcyjnych billboardach. archiwum prywatne
Franek Kossowski to 12-latek, który zmaga się z niepełnosprawnością. Razem ze swoją mamą podróżował autem autostradą A4, gdy jego oczom ukazał się wielki billboard antyaborcyjny z drastycznym zdjęciem płodu

Trauma u chłopca po zobaczeniu brutalnych zdjęć

Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że te plakaty są agresywne, a zdjęcia, które na nich widnieją, są bardzo drastyczne. Nic więc dziwnego, że widok rozczłonkowanego płodu wstrząsnął chłopcem. Jego mama uważa, że takie przeżycie negatywnie wpłynęło na jego psychikę, a sam Franek mówi, że widok ze zdjęcia go przeraził i teraz wraca do niego w sennych koszmarach. Całość wypowiedzi Franka i jego mamy trafiła do sieci na początku tego roku i teraz mamy dalszy ciąg tej historii.


Chłopiec na nagraniu opublikowanym przez jego mamę Agnieszkę mówi, że "nienawidzi tego plakatu" i "chce, by policja zniszczyła go w piecu". Po tym filmie mama Franka zgłosiła sprawę do sądu, który przyznał właścicielom plakatu grzywnę w wysokości 500 zł. Na tym jednak nie koniec, bo przeciwnicy bilboardów i plakatów o tej tematyce wystosowali petycję, która ma zabraniać wieszania takich drastycznych zdjęć w miejscach publicznych.

Gdy mama chłopca zgłosiła sprawę 3 billboardów przy autostradzie na policję, została potraktowana bardzo poważnie – została od razu przesłuchana w roli świadka, gdyby sprawie udało się trafić do sądu. Po kilku miesiącach tak się stało i okazało się, że rodzice chłopca mogą występować jako „oskarżyciele posiłkowi”. W lipcu wydano jednak wyrok nakazowy (czyli bez udziału stron) – oskarżony został obciążony grzywną 500 zł oraz 120 zł kosztów sądowych, co nie do końca usatysfakcjonowało mamę pokrzywdzonego chłopca.

Zamieściła na ten temat wpis na Facebooku, w którym mówi o tym, że wynajęcie powierzchni takiego billboardu to o wiele wyższe koszty, więc Fundacja, która je zamieszcza w miejscach publicznych, takiego wyroku nie odczuje zbyt dotkliwie. Dodała również, że pracownicy Fundacji Pro Prawo do Życia kpili z niej i jej walki o ochronę swojego dziecka.

Odwołanie do sądu, bo wyrok nikogo nie satysfakcjonuje


Dlatego też mama Franka złożyła do sądu sprzeciw wobec wydanego wyroku sądu, co oznacza jego automatyczne skasowanie i sprawa przez to musi odbyć się w trybie normalnym, czyli z udziałem stron. Dodatkowo kobieta sięgnęła po wsparcie prawne ze strony Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, bo wyrok według niej nie jest współmierny do tego, jak widok billboardu wpłynął na jej syna.

Jak każdy rodzic, chce uchronić swoje dziecko przed złem, a za takie uważa plakaty z drastycznymi zdjęciami, które nie powinny wisieć. W miejscach publicznych na ich zobaczenie narażone są małe dzieci, które nie rozumieją, z czym plakat się wiąże. Ale widzą okropne i drastyczne zdjęcia, krew, rozczłonkowane płody i samym tym widokiem są przerażone.

Petycja, która może pomóc w walce z brutalnymi plakatami


Pani Agnieszka przygotowała petycję o zakazie całkowitego pokazywania w miejscach publicznych aborcyjnych zdjęć i drastycznych scen pełnych krwi związanych z aborcją. Na chwilę obecną pod petycją podpisało się 12 tys. osób, a kopie petycji trafiły m.in. do premiera, Rzecznika Praw Dziecka oraz Rzecznika Praw Obywatelskich.

W dokumencie kobieta podkreśliła, że takie brutalne widoki zaburzają procesy myślowe u dzieci, wpływają negatywnie na ich rozwój oraz zachowanie, a także mogą być dla nich traumatyczne. My również zachęcamy do podpisania i wspomożenia Franka i jego mamy: Petycja Nie dla obrazów antyaborcyjnych w przestrzeni publicznej