Dzieci biegały po sklepie "jak dzikie świnie". Gdy ekspedientka zwróciła im uwagę, matka wybuchła

Agnieszka Miastowska
Czwórka "uroczych" maluchów biega po sklepie. Piski, krzyki, śmiechy. Szaleńczy bieg między półkami, ostrymi wieszakami i innymi kupującymi, którzy w klimatyzowanym sklepie chcieli odpocząć i miło spędzić czas. Nie tym razem. Dzieci zaczynają przeszkadzać wszystkim i stanowić zagrożenie dla samych siebie, a gdy ekspedientka zwraca matkom uwagę, słyszy że to nie jej sprawa. Czyżby?
Dzieci biegały po sklepie i krzyczały. Ekspedientka zwróciła im uwagę Pinterest

Dzieci biegają po sklepie jak dzikie

Na dworze jest ponad 30 stopni, więc galeria handlowa z dobrze działająca klimatyzacją jest jednym z niewielu miejsc, w których można naprawdę odpocząć i odetchnąć z ulgą.
Większość osób leniwie przechadza się po sklepie, bardziej niż na ubrania, zwracając uwagę na to, że wreszcie może oddychać chłodnym powietrzem i cieszyć się ciszą. I nagle nadbiegają one. Czwórka maluchów, która postanowiła potraktować sklep jak tor z przeszkodami.

Śmieją się, krzyczą, piszczą. Trenują szaleńczy bieg pomiędzy ostrymi wieszakami, małymi pufami, lustrami i innymi kupującymi. Nie mam dzieci, ale wystarczy mi mama pielęgniarka, która godzinami opowiadała o dziecięcych wypadkach, by oczyma wyobraźni widzieć wszelkie złe scenariusze, które mogą za chwilę stać się niepokojąco rzeczywiste.


Nie wspominając o tym, że dzieci ściągające się się po śliskiej posadzce szarpały siebie nawzajem, łapiąc się za włosy czy kaptur, żeby zapewnić sobie większe szanse w dobiegnięciu do mety. Metą wydawała się za to cała galeria, bo gonitwa od kilku minut się nie kończyła.

Matka też człowiek, ale...

Wreszcie niczym w kreskówce zaczęły biegać pomiędzy kupującymi, traktując ich jak kolejne przeszkody do pokonania. Dzieci to jednak "tylko dzieci", nie mogły zasłużyć na nic więcej poza zdegustowanymi spojrzeniami dorosłych i paniką ekspedientek, które desperacko próbowały nawiązać kontakt wzrokowy z kimś, kto jest za nie odpowiedzialne.

Mamy, a później jak się okazało matek, w ogóle nie było widać na horyzoncie. Spacerowały w innej części sklepu, kompletnie nie zwracając uwagi na to, gdzie są ich pociechy.

Ale matka oczywiście też człowiek — nietrudno jest stracić z pola widzenia energicznego malucha, dlatego ekspedientka przeprosiła kobiety, prosząc, by zwróciły uwagę na dzieci. Matki z uśmiechem pokiwały głowami i... nie zrobiły nic.

Dzieci, jakby wyczuwając, że ich sielanka zaraz się skończy, zaczęły wbiegać nawet za kasę, czego nawet miłe panie z galerii nie wytrzymały. Zwróciły się do dzieci, tłumacząc im, że bieganie jest niebezpieczne i może im się coś stać.

6-letnie (na moje oko) maluchy były jednak równie zainteresowane rozmową, jak ich mamy i trudno winić za to dzieci, które tylko naśladują zachowania i postawy swoich rodziców.

Biedne sprzedawczynie po raz kolejny udały się do matek, krzycząc już przez pół sklepu, że dzieciom lub innym kupującym może stać się krzywda, a one nie chcą brać za to odpowiedzialności. Matki widocznie też straciły cierpliwość (ale nie do własnych dzieci) i obruszyły się na ekspedientki.

Nie ma niegrzecznych dzieci

Jedna z nich ze śmiechem oznajmiła: "nie rozumiem, o co pani chodzi, bo to nie pani sprawa, co robią moje dzieci. Nic się nikomu nie stało!". Sprzedawczyni dalej usłyszała, że skoro panie są klientkami sklepu, mogą chyba być w nim z dziećmi, a dzieci po prostu tak mają. Nie będą chodzić przy nodze jak psy — jestem pewna, że matka użyła dokładnie tych słów.

Zastanawiam się, czy ta sama mama w razie wypadku nie sprawdziłaby skrupulatnie tego, czy podłoga nie była zbyt śliska, a ekspedientki nie były zajęte telefonem i nie zauważyły Jasia, przewracającego się na twarde kafelki. I nie uznała, że odpowiedzialność za wypadek jej dziecka leży po stronie sklepu.

I okej — nie powinniśmy dzisiaj oceniać matek, mówić co im wypada, a co nie, kłaść na nich odpowiedzialności za każde zachowanie dziecka, tak jakby ojciec nie miał wpływu na wychowanie. Mówić, że są niewystarczające, a tego im nie wypada.

Jednak nie powinniśmy też mówić o "niegrzecznych dzieciach". Więc mimo komentarzy innych kupujących, wśród których zapamiętałam głównie: "dzieci, a biegają jak stado dzikich świń", warto pamiętać, że to nie w dzieciach leży problem.

Dzieci tak się zachowują, bo nie dostają nagrody w postaci uwagi. Na zakupach czy w restauracji nie powinniśmy być gdzieś obok dzieci, ale z nimi. Dla komfortu ich i innych ludzi wokół nas.