"Na wesele zapraszaliśmy bez dzieci". Iza chciała spokoju, a goście zgotowali jej piekło

List czytelniczki
Sezon ślubny rusza pełną parą, coraz więcej postów i artykułów można znaleźć w sieci. Bez problemu natraficie na porady, jaką suknię dobrać do swojej figury i jakie fryzury królują w tym roku. Dowiecie się nawet, jak usadzić gości zgodnie z wszelkimi możliwymi zasadami. Napisała do nas Iza, która brała ślub dwa lata temu, zorganizowała wesele bez dzieci, tego co się potem wydarzyło, nie spodziewała się nawet w najgorszych snach.
To młodzi powinni decydować, jak wygląda ich wielki dzień! unsplash.com

Od razu uprzedzałam

Iza zaczyna swój list od tego, że wiele razy gościła na weselach swoich kuzynek i koleżanek, gdzie wśród zataczających się wujków i cioć biegały maluchy. "To nawet nie chodzi o to, że ja nie lubię dzieci, bo lubię" - zaczyna swoją opowieść. "Ale jak patrzę na te uciemiężone matki, które próbują okrzesać swoje potomstwo, zamiast dobrze się bawić, to choćby przez wzgląd na nie, wiedziałam, że nie chcę dzieci a swoim weselu".


Autorka listu zauważa, że głośna muzyka, zapach alkoholu i nieprzyzwoite zabawy na oczepinach, to nie jest odpowiednie miejsce dla dzieci, poza tym, za dziecko płaci się w sali weselnej jak za dorosłego gościa. "I choć kocham swoich siostrzeńców nad życie, to chciałam i siostrom i ich dzieciakom, a także wszystkim innym rodzinom, które zapraszaliśmy zaoszczędzić tego cyrku" - pisze.

Iza tłumaczy, że wszystkich, bez wyjątku zapraszali z narzeczonym ponad pół roku przed planowaną imprezą. "Od razu mówiliśmy, że wszystkich, niezależnie od stopnia zażyłości zapraszamy bez dzieci. Dlatego przychodzimy tak wcześnie, aby każdy spokojnie mógł zorganizować opiekę dla dziecka" - wspomina.

Nie wszyscy zrozumieli

"Jeden z kuzynów męża od razu się oburzył, powiedział, że oni bez maluchów nigdzie nie chodzą i w tej sytuacji chyba sami rozumiemy, że muszą odmówić, chyba że chodzi o pieniądze, to mogą zapłacić za dzieci" - wspomina Iza. Zaznacza, że jej partner od razu wytłumaczył, że taką podjęli decyzję i że nie przewidują wyjątków, bo tu nie chodzi o pieniądze, tylko o zasadę.

Ale kuzyn, był dopiero początkiem lawiny. Nawet ojciec panny młodej miał problem ze zrozumieniem jej decyzji i choć przyszli małżonkowie sami płacili za wesele, próbował ich przekonać, żeby jednak ugięli się i pozwolili niektórym z gości zjawić się z pociechami.

"To był dla nas trudny i stresujący czas, co chwila ktoś dzwonił i pytał, czy nie zmieniliśmy dania, kilka bliskich nam par odmówiło przybycia na wesele, argumentując to właśnie niemożnością zabrania dzieci" - wspomina autorka listu. Przyznaje jednocześnie, że był moment, że sama zaczęła wątpić, czy podjęła dobrą decyzję, jednak już było za późno na jej zmianę.

Największe rozczarowanie - ciotka

"Ciocia mojego męża jest niewiele od niego starsza, ślub brała dwa lata przed nami, swoje wesele zorganizowała bez dzieci. Ale nim nadszedł nasz wielki dzień, zdążyła zostać mamą. Jej syn w dniu naszego ślubu miał prawie rok i nie był karmiony piersią, często zostawał z babcią, sądziłam, że przyjadą..." - pisze Iza.

Dodaje, że wiedząc, że ciocia męża niechętnie rozstaje się z dzieckiem, zaproponowała, że w hotelu, w którym będzie odbywać się przyjęcie, wynajmie pokój dla chłopca i jego babci, aby był blisko. "Spojrzenia, którym mnie wtedy obdarzyła, nie zapomnę chyba do końca życia i to jej stanowcze nie. Od tamtej pory, mamy tylko grzecznościowe kontakty, wymieniamy się SMS'ami na urodziny i święta. Strasznie się obraziła, na wesele nie dotarli".

Nie dotarła też siostra tego kuzyna, który nie chciał iść bez dzieci, ale ona postanowiła "ukarać" młodych w bardziej wyrafinowany sposób. "Potwierdzili obecność, a potem po prostu nie przyjechali" - pisze Iza. Dalej tłumaczy, że od dalszej rodziny dowiedziała się po jakimś czasie, że kuzynka męża działała z premedytacją, chciała im zrobić na złość, bo chcieli "skrzywdzić" jej dzieci.

Na imprezie maluchów nie zabrakło

"Najzabawniejsze, a może najsmutniejsze - sama nie wiem, jak to nazwać, jest jednak to, że finalnie na weselu i tak były dzieci" - pisze Iza. "Jedna z moich kuzynek, choć tak, jak wszyscy goście, była poinformowana o zasadach, przyszła na wesele ze swoją dwójką".

Choć trudno uwierzyć w taką bezczelność, Iza zapewnia, że kuzynka nie miała żadnych skrupułów. "Dobrze, że tylko ona wpadła na ten pomysł, bo dzieciaki zajęły miejsca tych gości, którzy nas wystawili. Gdyby wszyscy dotarli, musielibyśmy chyba oddać dzieciakom swoje krzesła i talerze, bo w lokalu wszystko było precyzyjnie wyliczone" - kończy smutno swoją opowieść Iza.

Wesela bez dzieci nadal stanowią wielkie tabu, choć patrząc na to zdroworozsądkowo, Iza ma rację, to nie jest impreza dla maluchów. Jednak to, co smuci jeszcze bardziej, to fakt, że ludzie, bliscy Izie, w tak ważnym dla niej dniu, nie byli w stanie uszanować jej prośby i wykazać się odrobiną dobrej woli.