Ewelina Kowalczyk: Zrobiłeś doktorat, na co dzień zajmujesz ciekawe stanowisko w Państwowym Instytucie Badawczym, skąd się wzięły te wesela w Twoim życiu?
Sylwester Laskowski: Zacznę od tego, że oprócz posiadania doktoratu z telekomunikacji, posiadam też dyplom magistra sztuki o specjalności gitara klasyczna. Jeszcze za czasów studenckich zacząłem organizować koncerty, do których aranżowałem muzykę. Niestety mieliśmy problem ze sponsorami. Nie był to duży problem w kontekście znalezienia muzyków do współpracy. Koncerty miały pewne przesłanie i muzycy utożsamiający się z nim chętnie dołączali do przedsięwzięcia. Okazało się jednak, że jest to problem w kontekście sprzętu nagłośnieniowego. Najkrócej mówiąc nie udawało mi się rozwiązywać tej kwestii bezgotówkowo. Doszedłem więc do wniosku, że muszę sobie kupić dobry sprzęt nagłośnieniowy.
Wydanie kilku, czy jak się z czasem okazało kilkudziesięciu tysięcy złotych na sprzęt, który ma służyć realizacji charytatywnych koncertów kilka razy do roku w kontekście człowieka, który jest zawodowym muzykiem brzmi mało racjonalnie. Szybko zrozumiałem, że muszę znaleźć jakiś mechanizm biznesowy, który mi to sfinansuje. Jednym słowem zakupiony sprzęt musiałby na siebie zarobić. I tak zrodziła się myśl, by założyć zespół grający na weselach.
Dlaczego właśnie na weselach?
Czułem, że będzie to dla mnie łatwy do zdobycia rynek. W owym czasie miałem poczucie, że poziom ofert zespołów grających na weselach nie jest zbyt wysoki – zarówno od strony muzycznej (niewiele było zespołów grających na żywo, a przynajmniej ja wiele wówczas nie znałem), jak i od strony tak to nazwę przesłania i stylu prowadzenia wesel.
I faktycznie rynek okazał się łatwy?
W pewnym sensie tak. Pierwszego klienta znalazłem nie mając jeszcze żadnego dema, nie mając tak naprawdę jeszcze żadnego utworu zaaranżowanego. Stało się to na długo przed tym, jak nasz zespół odbył pierwszą próbę.
Jak Ci się to udało?
Kiedyś w jednej z książek wyczytałem, że firma Jacobs nie sprzedaje kawy – sprzedaje „niepowtarzalną chwilę poranka”, zaś firma Harley nie sprzedaje motorów – sprzedaje „styl życia”. Zrozumiałem, że firma Double Wings nie może sprzedawać po prostu zespołu na wesele. Musi sprzedawać coś więcej.
Zacząłem więc tworzyć i opisywać wizję wesela, która mnie samego pociągała. Napisałem e-booka, a potem opracowałem kurs emailowy „Niebanalne pomysły na wesele”, w których opowiadałem, jak może wyglądać wesele. Była to jednocześnie swego rodzaju obietnica, że jestem w stanie taki kształt weselu nadać. I faktycznie taką obietnicę złożyłem.
Pozostał już tylko problem uwiarygodnienia, że tę obietnicę jestem w stanie wypełnić. Wiarygodność musiała się opierać na dwóch czynnikach – czysto ludzkim i artystycznym. Na szczęście przeszłość wystarczająco dobrze o mnie świadczyła, by ludzie byli w stanie zaufać, że złożonej obietnicy dotrzymam.
Odsłonisz nam troszkę istotę owej obietnicy?
Jak najbardziej. Mam wielu kolegów, którzy są wodzirejami. Gdy jeszcze sam nie byłem jednym z nich, otrzymywałem propozycje, by nim zostać. Pamiętam, że sprawiało mi przyjemność to odmawianie. Będąc dyplomowanym gitarzystą po Akademii Muzycznej odczuwałem naprawdę mocną niechęć do grania na weselach. Postrzegałem to jako rzecz, której po prostu bym się wstydził.
W tym samym czasie byłem też mocno zaangażowany w propagowanie wartości pro-małżeńskich. I nagle jakby mnie coś olśniło. Odkryłem rzecz, której w zadziwiający sposób wcześniej nie potrafiłem dostrzec – wesele jest świętowaniem najpoważniejszej decyzji jaką człowiek w swoim życiu podejmuje!
Trudno o bardziej doniosły, bardziej istotny powód do świętowania z jednostkowej perspektywy patrząc. Oczywiście są wydarzenia o wiele bardziej spektakularne, bardziej widowiskowe. Trudno jednak dorównać im wagą i znaczeniem decyzji tak radykalnej i tak zmieniającej życie człowieka jak ślub.
Zrozumiałem, że zarówno część muzyczna jak i artystyczna musi tę treść podkreślać, wyrażać i uwypuklać. I tak zrodziła się wizja wesela, które z jednej strony jest zwykłą, prostą, lekką i swobodną zabawą, a z drugiej jakimś naprawdę brzemiennym w treści świętowaniem. Niby nadal zwykły taniec, niby proste śpiewanie, a jednak osadzony na mocnych treściach, które nie tylko czynią wesele dobrym, ale ludzi czynią lepszymi.
Brzmi górnolotnie.
I faktycznie takim jest, choć w konkretnych wydaniach uda się to wyrażać naprawdę lekko i bardzo naturalnie.
Zmienimy temat. Co jest zmorą polskich wesel?
Oczywiście mogę mówić tylko o tych weselach, które znam z własnego doświadczenia lub z opowieści osób mi znajomych. Nie wiem, czy będzie to aż zmora, nie mniej z całą pewnością jakiś problem: muzyka Disco Polo. Osobiście dostrzegam cztery kłopotliwe kwestie związane z tą muzyką. Po pierwsze nie jest to zbyt ambitna muzyka. Disco Polo jest muzyką prostą. Trudno w niej dopatrzyć się jakiejś finezji, smaczków, w których osoby o nieco szerszych horyzontach i upodobaniach muzycznych mogłyby gustować.
Po drugie teksty nie są zbyt ambitne. Rzec by się chciało – poezji tu nie uświadczysz. Po trzecie w warstwie merytorycznej są to właściwie piosenki stale o tym samym – o emocjach i różnorako wyrażanej fascynacji erotycznej, które jak wiadomo w miłości międzyludzkiej są obecne, ale które jednak jej istoty nie stanowią, a co więcej bez problemu mogą być jej zaprzeczeniem. Czwarty problem opiszę nieco szerzej.
Kiedyś na jednym z portali internetowych przeprowadzono ankietę. Zadawano respondentom dwa pytania: "Jakiej muzyki słuchasz przede wszystkim?" i "Jakie inne rodzajów muzyki lubisz słuchać?". Okazało się, że istotna większość respondentów, która na pierwsze pytanie odpowiedziała „Disco Polo”, na drugie udzieliła odpowiedzi „nie słucham niczego innego”.
Jeśli prawdą jest to, że lubimy się bawić przy muzyce, którą znamy, to wyciągając logiczny wniosek z wyników powyższej ankiety dochodzimy do wniosku, że ludzie, którzy słuchają przede wszystkim Disco Polo (i nie słuchają niczego innego) – lubią się bawić tylko przy tej muzyce. Uśmiecham się ciągle, gdy w trakcie wesela podchodzi ktoś z gości do nas i mówi – cytuję – „Zagrajcie Panowie coś do tańca!” Nie mówi tego wprost, ale wiem, że prosi o Disco Polo, bo my… cały czas gramy do tańca. I jeśli tylko grupa fanów Disco Polo na weselu jest duża, to presja zaniżania poziomu wesela – mało ambitna muzyka, mało ambitne teksy skupione jedynie na sferze emocjonalno-erotycznej – robi się naprawdę silna.
I co w takich chwilach robicie?
To zależy od strategii, jaka została ustalona we wcześniejszych rozmowach z Parą Młodą. W mojej ocenie najbardziej rozsądną jest opcja wyjścia naprzeciw oczekiwaniu również tych gości, którzy gustują przede wszystkim (lub tylko) w Disco Polo, jednocześnie bez zgody na zdominowanie tą muzyką całości wesela.
A co z parami, które chcą oprzeć swoje wesele głównie na muzyce Disco Polo?
Myślę, że te Pary (no może poza naprawdę wyjątkowymi sytuacjami) nie decydują się na skorzystanie ze wsparcia grupy Double Wings. I chyba nawet tego nie kryjemy, że nasza propozycja raczej nie trafi w ich gusta.
Co myślisz na temat oczepin na weselu? Czy zgadzasz się z poglądem, że ludzie nie lubią oczepin?
Gdy się obejrzy kilka filmów na YouTube pokazujących, co podczas oczepin dziać się może i co – jak widać – faktycznie się dzieje, nie trudno dojść do wniosku, że osobom, którym godność ludzka i intymność seksualności jest miła, powodów by oczepin nie lubić na pewno nie brakuje. Niektórzy ludzie są zdania, że wesele uprawnia do pewnych zachowań, które w każdej innej sytuacji rozsądni ludzie uznają za niestosowne. Dochodzi do jakiegoś totalnego paradoksu – świętowanie, które z natury jest pochwałą ludzkiej wierności i intymności związanej ze sferą seksualną, przekształca się „w zabawę”, w której mężczyźni obmacują obce kobiety, na oczach setki osób (w tym dzieci) wykonują kopulacyjne ruchy, a kobiety zapraszane są do ogrywania ról rodem z nocnych klubów.
I o tyle, o ile tak się podczas oczepin dzieje – ta część wesela będzie budzić niechęć i niesmak. Z drugiej strony noszę w sobie obraz oczepin, które budzą naprawdę fajne uczucia. Proste zabawy integrujące uczestników wesela czy to w oparciu o strategię współpracy, czy wzajemnego konkurowania, takie, w których biorą (lub mogą brać udział) ludzie z różnego pokolenia i – tak to ujmę – „różnego formatu osobowości”, zabawy, które z sympatią się wspomina w dowolnym czasie, kontekście i w obecności dowolnych ludzi, zabawy które bez problemu zaproponować można swojej własnej córce na jej wesele.
Wbrew temu, co w pierwszych słowach odpowiedzi na to pytanie powiedziałem dodam, że moje osobiste doświadczenie przeczy temu, że ludzie nie lubią oczepin.
Jesteś z zawodu muzykiem. Jak to się stało, że zostałeś wodzirejem?
Była to naturalna konsekwencja podjęcia decyzji zaangażowania się jako muzyk w prowadzenie wesel. Miałem wielu kolegów wodzirejów, kilku widziałem w akcji. Przeczuwałem, że to ważna rola na weselu i że mogę sobie w jej wypełnianiu całkiem nieźle radzić.
Gdy się poczyta Twojego bloga można dojść do wniosku, że „chcesz odczarować rolę wodzireja”.
Może odczarować nie. Po prostu staram się pokazać, jak dużo dobra taka osoba może wnieść w kształt i przebieg wesela.
A co takiego dobrego na weselu może zrobić wodzirej?
Najważniejsze chyba jest to, że wodzirej może zrobić dużo dobra dla wesela jeszcze zanim ono się rozpocznie. Podstawową i niezwykle ważną rolą, w jaką wodzireje się wcielają to rola doradcy na etapie planowania wesela. Natomiast w trakcie wesela wodzirej pełni funkcję wykonawcy wcześniej opracowanego planu, na którą składają się funkcje konferansjera, motywatora, inspiratora i animatora różnorodnych zabaw. Nieoceniona jest też jak sądzę funkcja dawania Parze Młodej emocjonalnego wsparcia, komfortu, poczucia, że Młodzi mogą na nim polegać, że on „gra w ich drużynie” i że robi to z zaangażowaniem i w sposób, który im się podoba.
Jaki w takim razie powinien być dobry wodzirej?
Kiedyś napisałem e-booka, którego zatytułowałem: „Snajperzy – czyli rzecz o wodzirejach”. Opisałem w nim cechy i umiejętności, którymi charakteryzuje się dobry wodzirej, dzieląc to na cechy osobowościowe i umiejętności artystyczne. I tak jestem zdania, że dobry wodzirej musi wzbudzać do siebie szacunek i jednocześnie z szacunkiem do innych się odnosić, musi być odważny i zdecydowany, a zarazem życzliwy i delikatny, mieć poczucie dobrego smaku, zdolność wyczuwania aktualnej sytuacji, a przy tym być osobą pomysłową, elastyczną i z należną dozą poczucia humoru.
Z racji zaś na funkcje, które wypełnia powinien sprawnie posługiwać się słowem mówionym, powinien umieć tańczyć i śpiewać, mieć zdolność aranżowania odpowiedniego kontekstu zabawy, mieć dobry warsztat i być dobrze przygotowanym.
Wodzirej bez dwóch zdań musi umieć przejmować rolę lidera, a jednocześnie odchodzić w cień jak tylko rola ta nie będzie już potrzebna. I jakby paradoksalnie na weselach dobry wodzirej dąży do tego, by jak najszybciej „nie być potrzebny”, by jak najszybciej doprowadzić do sytuacji, że impreza ma się dobrze sama z siebie, że nabrała właściwego tempa, stylu i dynamiki oraz, że zmierza w stronę, w którą Para Młoda chciałaby ją skierować.
A powiedz nam ile kosztuje zatrudnienie dobrego wodzireja na wesele?
Myślę, że jest tu jak w każdej innej dziedzinie – stawki są naprawdę bardzo różne.
A ile kosztuje zatrudnienie wodzireja z grupy Double Wings?
Myślę, że nie najtaniej. I jest to wynikiem bardzo świadomej decyzji i związanego z nim naszego zobowiązania.
OK. tematu finansów nie będę dalej drążyć. Opowiedz nam zatem o najtrudniejszej sytuacji weselnej, z jaką przyszło Ci się zmierzyć?
Opowiem o dwóch. Kiedyś prowadziłem wesele, na którego plan nie miałem dużego wpływu. Zaproszono ponad 300 gości. Sala jadalna była w innym miejscu niż sala taneczna. Wesele zaczęło się późno i zaplanowano 6 ciepłych posiłków. Widok „pielgrzymek” niezadowolonych gości co i rusz wędrujących z jednej sali na drugą uświadomił mi nad wyraz wymownie, że posiłki powinny być przerwą w zabawie, nie zaś odwrotnie.
Na początku działalności naszego zespołu podjąłem decyzję, że nie będziemy grali Disco Polo. Zapraszające nas do współpracy Pary wiedziały o tym. Więcej – w znaczącej mierze był to jeden z głównych powodów angażowania właśnie nas. I na jednym z wesel okazało się, że obecni na weselu goście w sposób bardzo widoczny i bezkompromisowy nie podzielają preferencji muzycznych Pary Młodej. Podjąłem wówczas decyzję, że aby w przyszłości uniknąć linczu, musimy umieć jako zespół wybrnąć z takiej sytuacji. I tak polubiłem piosenkę „Jesteś szalona”.
Powiedz mi, czy prywatnie umiesz bawić się na cudzym weselu, czy siłą rzeczy przejmujesz pałeczkę wodzireja?
Zawsze lubiłem tańczyć i jak tylko jest ku temu okazja – bardzo chętnie to robię. Prywatnie jednak bardzo lubię tańczyć w parze, czego będąc na weselu wodzirejem prawie nigdy nie robię. Dlatego zasadniczo nie mam problemów, by się dobrze bawić na weselu (czy ogólniej imprezie) prowadzonej przez kogoś innego. Oczywiście nigdy nie jestem „zwykłym gościem” w chwili, gdy prowadzący wesel wodzirej przejmuje inicjatywę. Nie przeszkadzam mu jednak w pracy, nie czynię sugestii, nie przejmuję wodzirejskiej roli – nie mniej zawsze jakoś obserwuję i analizuję co, kiedy i w jaki sposób robi.
A dlaczego będąc na weselu wodzirejem – jak powiedziałeś – prawie nigdy nie tańczysz w parze?
Są tu pewnie dwie szkoły. W ramach pierwszej – wodzirej (jeśli jest mężczyzną) zabawia obecne na weselu (lub jedynie na parkiecie) samotne panie. W ramach drugiej – wodzirej stara się doprowadzić do sytuacji, że obecni na weselu mężczyźni wypełnią tę rolę. I ta druga szkoła jest mi bliższa.
Czy mógłbyś na koniec odsłonić nam jakiś totalny sekret, jaką mega tajemnicę, wskazówkę dla pary młodej, którą mogłaby się im przydać?
Kiedyś napisałem coś na kształt „przepisu” na udane wesele. Przepis ten składał się z siedmiu punktów. Myślę, że przytoczenie go będzie dobrą odpowiedzią na Twoją prośbę.
1) Zacznijcie przygotowania do wesela, od wielkiej, porywającej i zgodnej z Waszymi wartościami wizji.
2) Przejmijcie rolę głównego organizatora swojego wesela (nawet wówczas, gdy nie macie możliwości bycia jego głównym sponsorem)
3) Określcie cel swojego wesela – po co je organizujecie i co w wyniku jego realizacji chcielibyście osiągnąć – a następnie dobierze wszystkie elementy składowe (miejsce, ekipę prowadzącą itp.) tak, by osiągnięciu tego celu służyły.
4) Przekształćcie swoją wizję w konkretny, dobrze przemyślany i szczegółowy plan wesela.
5) Zaproście gości, którzy będą sprzymierzeńcami Waszej wizji wesela, którzy będą chętni „zagrać w Waszą grę” i „dołączyć do Waszej opowieści”.
6) Oddelegujcie podwykonawcom wszystko, co konieczne, zachowując jednak doskonałą świadomość i zrozumienie tego, co oddelegowujecie.
7) W trakcie wesela bądźcie obecni i zaangażowani. Swoją postawą dawajcie przykład tego, jak chcielibyście, by zachowywali się Wasi goście.