5-letnie dzieci są kontrolowane przez policję. Ciągle pytają: "Mamo, czy oni mnie zabiorą?"
U jednego z dzieci uczęszczającego do przedszkola w Bielsku-Białej potwierdzono zakażenie koronawirusem. Maluch przechodził chorobę bezobjawowo, toteż zachodziło ryzyko, że mógł zarazić kolegów. Dyrektorka placówki, zgodnie z procedurą zgłosiła sprawę do sanepidu i wtedy zaczął się cyrk.
Jak informuje portal bielsko.biała.pl w związku z prośbą sanepidu rodzice wypełnili formularz kwarantanny w ogólnopolskim systemie. I od tej pory 5-letnie dzieci są kontrolowane przez policję.
Telefony i wizyty
- 5-letnia córka przebywa na dziesięciodniowej kwarantannie, ja teoretycznie już nie. W pierwszych dniach dzwonił do mnie dzielnicowy i prosił dziecko do telefonu. Pytał, jak się czuje, czy jest w domu. Dziś już policja przyjechała pod blok i poprosiła moją Amelkę (imię zmienione), żeby pomachała przez okno - mówi mama jednej z dziewczynek.Kobieta dodaje, że cała sytuacja nie dość, że jest komiczna, bo dziecko wie, że nie może wychodzić z domu i nie jest konieczna kontrola policji, to jeszcze generuje stres u jej córki. - Ciągle pyta "mamo, czy on mnie zabiorą?" - dodaje mama dziewczynki.
Policja rozkłada ręce
- O tym, kto jest objęty kwarantanną decyduje sanepid - mówi w rozmowie z portalem asp. szt. Roman Szybiak. Dodaje, że policjant, który jest zobowiązany do sprawdzenia, czy osoby objęte kwarantanną na dany obszarze, nie chce straszyć dziecka i wykonuje swoje obowiązki, najdelikatniej jak potrafi.- Były różne sytuacje w Polsce, np. w czasie kontroli w jednym z domów dziecka policjanci puszczali muzykę i tańczyli, przez co chcieli umilić dzieciom czas izolacji - tłumaczy bielski policjant.
Żródło: bielsko.biala.pl
Może cię zainteresować także: Cztery kwarantanny w 2,5 miesiąca. "Mam już dość, nawet testów nie zlecili"