5-letnie dzieci są kontrolowane przez policję. Ciągle pytają: "Mamo, czy oni mnie zabiorą?"

Marta Lewandowska
U jednego z dzieci uczęszczającego do przedszkola w Bielsku-Białej potwierdzono zakażenie koronawirusem. Maluch przechodził chorobę bezobjawowo, toteż zachodziło ryzyko, że mógł zarazić kolegów. Dyrektorka placówki, zgodnie z procedurą zgłosiła sprawę do sanepidu i wtedy zaczął się cyrk.
Flickr.com
Cała grupa dzieci w związku z kontaktem z osobą zakażoną, w tym przypadku kolegą z grupy trafiła na kwarantannę. 5-latki, ale rodzice już nie, bo nie mieli z chorym bezpośredniego kontaktu. Jednak oczywiste jest, że tak małe dziecko nie może zostać samo w domu.

Jak informuje portal bielsko.biała.pl w związku z prośbą sanepidu rodzice wypełnili formularz kwarantanny w ogólnopolskim systemie. I od tej pory 5-letnie dzieci są kontrolowane przez policję.

Telefony i wizyty

- 5-letnia córka przebywa na dziesięciodniowej kwarantannie, ja teoretycznie już nie. W pierwszych dniach dzwonił do mnie dzielnicowy i prosił dziecko do telefonu. Pytał, jak się czuje, czy jest w domu. Dziś już policja przyjechała pod blok i poprosiła moją Amelkę (imię zmienione), żeby pomachała przez okno - mówi mama jednej z dziewczynek.


Kobieta dodaje, że cała sytuacja nie dość, że jest komiczna, bo dziecko wie, że nie może wychodzić z domu i nie jest konieczna kontrola policji, to jeszcze generuje stres u jej córki. - Ciągle pyta "mamo, czy on mnie zabiorą?" - dodaje mama dziewczynki.

Policja rozkłada ręce

- O tym, kto jest objęty kwarantanną decyduje sanepid - mówi w rozmowie z portalem asp. szt. Roman Szybiak. Dodaje, że policjant, który jest zobowiązany do sprawdzenia, czy osoby objęte kwarantanną na dany obszarze, nie chce straszyć dziecka i wykonuje swoje obowiązki, najdelikatniej jak potrafi.

- Były różne sytuacje w Polsce, np. w czasie kontroli w jednym z domów dziecka policjanci puszczali muzykę i tańczyli, przez co chcieli umilić dzieciom czas izolacji - tłumaczy bielski policjant.
Żródło: bielsko.biala.pl