Związałam się nie z tym bratem co trzeba. Zakochana w szwagrze usiądę z nim przy świątecznym stole
Niedługo zobaczę się z nim przy świątecznym stole, a ja już mam ciarki, jak o tym myślę. Z jednej strony czuję ekscytację niczym nastolatka, wymykająca się z domu na randkę, z drugiej robi mi się gorąco, bo wiem, że nie powinnam tak myśleć. Ale inaczej nie mogę. Problemem jest tylko to, że przy stole oprócz niego będzie mój mąż. Zakochałam się w swoim szwagrze i już nie wiem co z tym robić.
Jak pisałam o tym na jednym forum internetowym, to takie komentarze pojawiły się pod moją historią. Ale ja naprawdę chcę się zachować fair. Problem w tym, że nie potrafię. Zakochałam się jak nigdy wcześniej i nie mogę zrobić nic, żeby ta historia skończyła się dla wszystkich dobrze. Ale od początku.Może cię zainteresować także: Nie można mieć męża i kochanka. To działa przez chwilę. O tym jak zdradzają kobiety
Jestem z moim mężem od 3 lat. Dobrze nam się układa, nie mogę na niego narzekać, właściwie od koleżanek słyszę, że bardzo mi zazdroszczą. Pracowitego, ogarniętego faceta, dla którego obowiązki domowe to norma. Ja też zawsze to doceniałam.
Teściowie mnie lubią, właściwie to słyszałam nawet, jak podawali mnie kiedyś za wzór wierności. Nie wychodzę szczególnie z domu, nie prowadzę fascynującego życia towarzyskiego, nie mam więc nawet znajomych mężczyzn.
Teraz pewnie by się zdziwili, bo ktoś bardzo mi się spodobał. I chciałam powiedzieć ktoś, kto nie jest ich synem, ale to nieprawda. Żart polega na tym, że czuję coś do brata mojego męża.
W ciągu ostatniego roku, gdy wszyscy zdecydowanie zwróciliśmy się ku rodzinie, miałam okazję rozmawiać ze szwagrem częściej. Na długich rodzinnych posiadówkach każdy rozmawiał z każdym.
Nie było więc nic dziwnego w tym, że gdy towarzystwo bawiło się przy stole, a mój mąż nalewał teściowi kieliszek, ja siedziałam na kanapie z (dajmy na to) "Pawłem" i ucinaliśmy sobie długie rozmowy z kieliszkiem wina w ręku.
Paweł jest wysokim, przystojnym mężczyzną, tylko trzy lata młodszym niż mój mąż. Zawsze wydawał mi się niezły, ale przecież nie myślałam o nim w seksualnym kontekście.
Ja taka nie jestem – to, że widzę nawet najprzystojniejszego faceta, nie oznacza, że fantazjuję o seksie z nim. Potrzebuje tej intelektualnej chemii.
I "niestety" on mi ją zapewnił. Na lockdownie przesiadywaliśmy w domu teściów, więc z Pawłem rozmawialiśmy o serialach, książkach, filmach. Rzeczach, które raczej nie interesowały mojego zapracowanego męża, z którym częściej ucinałam pogawędki, a nie pasjonujące rozmowy.
Mieliśmy siebie na Facebooku i zaczęliśmy wysyłać sobie memy, linki do filmików, wszystko, co było jak najbardziej niewinne i nie sprawiłoby, że mój mąż albo jego narzeczona mogliby być zazdrośni, ale żebyśmy czuli, że mamy ze sobą kontakt.
Żadne słowa z niczyjej strony nie padły, ale zaczęliśmy na siebie inaczej patrzeć. Gdy w towarzystwie pada jakiś żart, śmialiśmy się patrząc sobie w oczy. Gdy wiedziałam, że gdzieś przy okazji się spotkamy, szykowałam się specjalnie dla niego.
Wiedziałam, że nie możemy otwarcie flirtować, nie może mnie dotknąć, pocałować, ale może patrzeć na mnie i przynajmniej z tego miałam satysfakcję. Jednocześnie myślałam ciągle o tym, że to byłoby okropne, gdyby cokolwiek się między nami wydarzyło.
Nie wyobrażam sobie zdradzić męża, ale nie potrafię też przestać obsesyjnie myśleć o jego bracie. Paweł nie mówi nic wprost, ale coraz częściej przeciąga spojrzenie mi w oczy, ukradkiem szuka okazji, by podczas rozmowy złapać mnie za rękę czy otrzeć się o mnie ramieniem.
Niesamowite jest to, że zwykłe spojrzenie może nakręcić tak, jak czasem nie zadziała najintensywniejszy dotyk. Gdy powiedziałam to koleżankom, uznały, że to zwykła fascynacja, że gdybyśmy raz się przespali, to by mi przeszło, a do końca życia miałabym wyrzuty sumienia.
Ja tak nie uważam, myślę czasem o tym, że gdybyśmy zostali sami, to mogłoby zdarzyć się coś nieodpowiedniego, czasem mam już z nim sny erotyczne. Ale często wyobrażam sobie, że siedzimy przytuleni i rozmawiamy. Nie chodzi tylko o seks.
Podoba mi się i jako mężczyzna i jako człowiek. Ma takie cechy, których chciałabym i w kochanku, i w partnerze, a których nigdy nie miał i nie będzie miał mój mąż. Mąż, który mnie kocha i nie wiem, jak zniósłby wieść o tym, że od niego odchodzę, a co gorsza może zapomnieć o swoim bracie.
Bo to skończyłoby się wielką nienawiścią. Tego przecież jestem pewna. Nie wiem, co mam zrobić. Chcę zachować się fair, mam swoje zasady, ale jednocześnie czuję ekscytację w związku z tym, że za chwilę zobaczę się z nim przy świątecznym stole.
A czasami chcę mi się płakać, bo myślę, że wszystko, co zrobiłam w życiu, to jakiś błąd. I wybrałam po prostu nieodpowiedniego faceta. Nie tego brata. Co byście zrobiły na moim miejscu?
Może cię zainteresować także: Trzeba być dziwką, by rozbijać rodzinę? Kochanki zdradziły nam, dlaczego wybierają żonatych