Najnowsze badania Gallup dowodzą, że w domach wciąż faceci robią mniej niż ich partnerki. Mniejsza o szczegóły, bo ważniejsze jest coś zupełnie innego. Rodzinne życie to w końcu nie tylko pakowanie naczyń do zmywarki i zamiatanie balkonu. Wykonywanie tego typu zajęć byłoby łatwiejsze do strawienia, gdyby nie "obowiązki, których nie widać". Tak, one również należą do kobiet.
"Ze wszystkim jestem sama". Często słyszycie to zdanie od znajomych kobiet? A może czujecie, że to o was? Tak czy inaczej, to potwierdzone: to kobiety podejmują decyzje i przewidują potrzeby każdego z członków rodziny. To nierówność, której nie widać. Codzienna praca, która nigdy się nie kończy i właściwie nie daje efektów. Bo czy "efektem" nazwać można zjawienie się u dentysty na czas, czy kupienie pasty do zębów akurat wtedy, gdy się skończyła?
Planowanie wizyt lekarskich, płacenie rachunków na czas, pilnowanie, czego brakuje w lodówce/łazience/garderobie, pamiętanie, kiedy dziecko ma konkurs matematyczny, wymyślanie i kupowanie prezentów na Gwiazdkę... To tylko kilka przykładów.
Badania udowodniły, że mężczyźni nie widzą bałaganu. Z tej części domowych obowiązków też nie zdają sobie sprawy. Bo kiedy coś jest zawsze, przestaje być w ogóle. Jak się okazuje, często to właśnie czynność z listy obowiązków niewidzialnych staje się kroplą, która przepełnia czarę goryczy.
Jeśli czujesz, że jesteś rodzicem od wszystkiego, że codziennie dźwigasz wielki plecak zobowiązań, z którymi jesteś sama, a obok inni świetnie się bawią, że jeśli ty się zatrzymasz, wszystko się rozsypie, musisz się wycofać. Wykończona i z poczuciem, że nikt nie docenia twojej pracy, nie zajdziesz daleko. Zrób to dla siebie, dla dobra twojego partnera, twoich dzieci i waszego związku.
Nagłe reformy zazwyczaj kończą się chaosem, dlatego psychologowie podsuwają 5 małych kroków, które doprowadzą do rewolucji bez awantur i burz. To przede wszystkim twoja "emocjonalna praca domowa".
1. Porzuć ideę 50/50
"To, co jest równe, nie zawsze jest sprawiedliwe. To, co jest sprawiedliwe, nie zawsze jest równe" - napisała niegdyś Eve Rodsky, prawniczka, matka i autorka książki "Fair Play" o dzieleniu obowiązków między dwoje.
Nie da się listy 100 domowych zadań podzielić na pół i viola! Każdy z nas ma inną naturę, pracę, potrzeby, charakter – wszystko. Są osoby, dla których np. pamiętanie o zrobieniu przelewów na czas to wysiłek na miarę podnoszenia ciężarów, ale już gotowanie to bułka z masłem. Warto wziąć to pod uwagę i wykorzystać.
Obowiązki warto podzielić z głową, nie porównywać ich do siebie ("ja zmywam naczynia dwa razy dziennie, ty czyścisz wannę raz w tygodniu"). To absurdalne. Spiszcie wszystko, co trzeba zrobić i dopasujcie to do swoich planów. Niech każdy z was się zaoferuje w tym, co jego zdaniem pójdzie mu sprawnie. W ten sposób zapewne nie podzielicie się na pół, ale będzie szansa zbliżyć się do równości.
2. Rozmawiaj o podziale obowiązków, gdy jesteś spokojna
Kobiety często popełniają ten błąd – zaczynają mówić o problemie, gdy jest już tak duży, że trudno nad nim zapanować. Uświadamiają sobie, że potrzebują pomocy w obowiązkach domowych, dopiero gdy są nimi przeciążone.
Tymczasem jest wielce prawdopodobne, że jeśli powiesz partnerowi o swoich oczekiwaniach spokojnie, nie w formie skargi z kategorii: "bo ty nic, a ja wszystko", on przyjmie to równie spokojnie i po prostu zrobi, o co prosisz oraz wysłucha, co masz do powiedzenia.
Najlepiej byłoby, gdybyście co jakiś czas wspólnie patrzyli w kalendarz i planowali co, kto, kiedy. Np. raz w tygodniu. Wówczas wystarczy, że zajmiesz się swoją działką i tylko za nią weźmiesz odpowiedzialność. To bardzo ważne.
Tak, tak, boisz się, że on zawali... Niech zawali. Jeśli zobowiązał się, że będzie szykował dla dzieci stroje na w-f i tego nie zrobi, przez niego dzieci dostaną uwagi. Czy to coś strasznego? Pamiętaj, że większość z tych zadań to nie są sprawy niecierpiące zwłoki, ani coś, bez czego świat się zawali. Ta perspektywa sporo ułatwia.
3. Jeśli się zobowiązujesz, zadbaj o to od początku do końca
To à propos "zawalania". Z ankiet w badaniu wynika, że do listy niewidzialnych obowiązków kobiet należy również przypominanie partnerom, że zobowiązali się coś zrobić. Bo obiecać to nie wszystko, wydębić deklarację też nie.
To zjawisko to schemat, o którym również w swojej książce pisała Eve Rodsky. Pamiętaj, jeśli umawiacie się, że on np. załatwi sprawy z ubezpieczeniem auta, nie przypominaj mu o tym. Nie pytaj codziennie, czy już wybrał ubezpieczyciela, czy zrobił przelew i tak dalej. Niech cała odpowiedzialność spoczywa na jego barkach.
Taka kontrola sprawia, że on po pierwsze będzie czuł się potraktowany jak przedszkolak. Po drugie, zakoduje, że nie musi o niczym pamiętać, bo i tak mu przypomnisz. Jeśli do tej pory tak było, przy najbliższym dzieleniu obowiązków, powiedz mu, że widzisz ten mechanizm i chcesz go rozmontować. Tylko w ten sposób to z was, które dotąd miało mniej na głowie, uświadomi sobie ogrom pracy, jaką musi wykonać to drugie.
Przykład: jedno z was zobowiązuje się, że przywiezie wodę i owoce na mecz, w który gra wasz syn. Rodzic, który ma to zrobić, musi ustalić: ile owoców i wody jest potrzebne, gdzie jest mecz, o której się kończy i o której zaczyna, gdzie będzie można zostawić dzieciom prowiant, a wszystko to bez podpowiedzi i przypominajek. Nie wystarczy jechać do sklepu. Tak, ci, który dotąd robili mniej, mogą być w szoku.
4. Zaakceptuj minimum
Pary często kłócą się nie o to, co kto robi, lecz o to, jak ma być zrobione. Tymczasem nie ma uniwersalnych standardów – każdy mierzy jakość własną miarą. To, co dla ciebie jest godne określenia "może być" dla niego może znaczyć "niewyobrażalnie bosko".
Zaakceptuj kiepsko odkurzoną podłogę i niedomyty zlew. Zaakceptuj minimum. Jeśli chcesz pozbyć się ciężaru obowiązków, część pracy musisz wykonać sama – pozbądź się oczekiwań, że będzie "po twojemu".
Pary muszą pogodzić się z tym, że to, co jest ważne dla niej, niekoniecznie musi być ważne dla niego i odwrotnie. Dlatego warto ustalić standard minimalny wykonania konkretnych zadań. Musicie szanować swoje potrzeby wzajemnie, ale nie możecie w związku z tym wydawać rozkazów i wykonywać poleceń.
5. Kontroluj swój "licznik"
Psychologowie radzą, by co jakiś czas zastanowić się nad tym, jak oceniamy nasz wkład w prowadzenie domu i jak się z tym czujemy. W ten sposób zapobiegniemy wybuchom złości i kryzysom emocjonalnym, będziemy miały szansę interweniować bez obrzucania się pretensjami.
Zadaj sobie pytania: czy czujesz, że robisz o wiele więcej niż partner? Czy to cię denerwuje? A może jest odwrotnie? Może masz wyrzuty sumienia?
Bardzo istotne jest również odpowiedzenie sobie na pytanie: po co to robię? Dlaczego biorę na siebie tak dużo? Lub: dlaczego unikam odpowiedzialności? Może się okazać, że za twoją długą listą domowych obowiązków stoi brak zaufania do partnera. Albo niskie poczucie własnej wartości, które próbujesz przykryć ogromem prac wykonanych codziennie. A może potrzeba panowania nad wszystkim i kłopot ze spontanicznością?
Oczywiście nie chodzi o to, by się obwiniać i szukać problemu wyłącznie w sobie. Nie ma wątpliwości, że nie jest dobrze, jeśli ty na koniec tygodnia masz głowę kwadratową od ilości załatwionych spraw, a twój facet ziewa z nudów. Jednak warto przyjrzeć się sytuacji z każdej perspektywy.
Pamiętaj, tylko dbając o siebie, poczujesz satysfakcję ze swojego wysiłku. Tylko dbając o siebie, nauczysz tego dzieci.